Z ustaleń "PB" wynika, że kluczowa osoba - niezależny członek rady nadzorczej i jej przewodniczący oraz szef komitetu audytu, a więc ciała, którego zadaniem jest patrzenie zarządowi na ręce, mógł nie być zainteresowany dostrzeżeniem niebezpieczeństw. Kenneth Maynard, bo o nim mowa, wedle ustaleń "PB" otrzymał od spółki ponad 3 mln zł.

Jak informuje "PB", jako członkowi rady nadzorczej przysługiwało mu wynagrodzenie, ale kwota, która trafiła na jego konto, wielokrotnie je przewyższa. Za co ją otrzymał? Tego nie wie nawet spółka, która - według ustaleń gazety - wezwała go kilka dni temu do zwrotu niezależnego wynagrodzenia. Kenneth Maynard nie odpowiedział na pytania "Pulsu Biznesu". (PAP)