Państwowa Komisja ds. Rozliczania Kampanii i Finansowania Polityki (Commission nationale des comptes de campagnes et des financements politiques, CNCCFP), zatwierdzająca prawidłowość kampanii, przyjęła rozliczenia, ale po tych rewelacjach prawnicy zwracają uwagę na to, że najwyraźniej nie zagłębiała się w szczegóły przedłożonych jej dokumentów.

Niezbyt regularne wydatki w kampanii prezydenckiej obecnego lokatora Pałacu Elizejskiego już na początku maja sygnalizował dziennik „Le Monde”, sprawę poruszył też portal Mediapart. Burzę wywołały jednak dopiero rewelacje publicznego radia France Info.

Według rozgłośni przy wynajmowaniu sal na wiece Macron korzystał z rabatów dochodzących aż do 75 proc. normalnej ceny. Francuskie prawo zakazuje przedsiębiorstwom udziału w kampaniach wyborczych, zarówno poprzez darowizny, jak i usługi oraz inne pośrednie i bezpośrednie korzyści w postaci zaniżonych cen.

Według France Info uwadze Komisji „musiały umknąć rabaty, jakie uzyskał kandydat Macron”. Reporterzy radia szczególną uwagę zwrócili na wynajem słynnego paryskiego music-hallu Bobino i teatru Antoine. Właścicielem obu jest zdeklarowany od początku zwolennik kandydatury Macrona i jego osobisty przyjaciel Jean-Marc Dumontet. Zapytany, dlaczego udzielił przyszłemu prezydentowi tak znaczących zniżek, odpowiedział, że „jego (Macrona) ekipa potrafiła dobrze negocjować”.

Reklama

Podobnych argumentów używają też inne firmy, które udzieliły zniżek przyszłemu prezydentowi; jedna tłumaczyła, że celem rabatu była „fidelizacja, czyli zdobycie przywiązania klienta” i że jest to „powszechnie stosowana praktyka”.

Faktury wydane przez firmę Dumonteta są „nadzwyczaj mało szczegółowe” - zauważa radio. Nie wylicza się w nich kosztów oświetlenia czy też ochrony przeciwpożarowej, które należą do obowiązkowych usług przy wynajmie sali z 700 miejscami. „To nieprawdopodobne, jak można przedstawiać tak nieprecyzyjne rachunki?” - dziwił się cytowany przez France Info „bliski współpracownik innego kandydata w zeszłorocznych wyborach”.

Za mniejszą salę w Paryżu Macron zapłacił według radia 1,2 tys. euro, podczas gdy jego socjalistycznemu konkurentowi wystawiono rachunek na prawie 5 tys. euro, a kwota ta – w przeciwieństwie do usługi dla przyszłego prezydenta - nie uwzględniała kosztów udźwiękowienia i instalacji wideo.

Przy porównaniu kosztów dokładnie tych samych usług okazywało się, że inni kandydaci płacili wielokrotnie więcej niż Macron – podkreśla radio.

Prezydencka partia Republiko Naprzód! (LREM) odmówiła France Info odpowiedzi na pytania w sprawie rozliczeń, odsyłając dziennikarzy do CNCCFP. Pałac Elizejski przekazał jedynie, że „rachunki kampanii kandydata Emmanuela Macrona zostały pozytywnie zweryfikowane przez kompetentne instytucje”.

„Nikt nie jest nieomylny, ale nasi pracownicy wykonali solidną pracę” – bronił Komisji jej prezes Francois Logerot na konferencji prasowej w czwartek. Komisja działa według zasad określonych przez parlament i tylko parlament może je zmienić – dodał. Wskazał również, że z kilkunastu rachunków z kampanii Macrona uznanych za zaniżone Komisja definitywnie odrzuciła 10.

Sędzia Eric Alt - wiceprezes stowarzyszenia Anticor zajmującego się „poprawieniem wizerunku demokracji przedstawicielskiej, promowaniem etyki w polityce i walką z korupcją” - ocenił w czwartek w wywiadzie radiowym, że Komisja badała konta Macrona bez nadmiernej wnikliwości. Uznał jednak, że problem leży w strukturze tej instytucji, składającej się z emerytowanych sędziów. Jego zdaniem powinno się „rozszerzyć społeczne spektrum członków CNCCFP”.

Centroprawicowa partia Republikanie zażądała, by Komisja ponownie zbadała rachunki przedłożone przez obecnego prezydenta. Logerot ocenił jednak, że jest to niemożliwe, gdyż decyzje Komisji są definitywne i nieodwołalne. „Żadna władza nie może ich podważyć” - podkreślił.

30 maja ub.r. prezesowi Komisji przyznano 57-procentową podwyżkę wynagrodzenia. Clementine Autain, deputowana skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona, zasugerowała, że „było to podziękowanie za ochronę prezydenta Republiki”.

Obecnie trwa dochodzenie w sprawie domniemanych machinacji finansowych w kampaniach szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen i lidera Francji Nieujarzmionej Jean-Luca Melenchona, którzy również ubiegali się o prezydenturę w zeszłorocznych wyborach. Podnoszą się głosy, że kampanią Macrona także powinien zająć się sąd.

Nieuczciwe wydatki kandydatów na prezydenta nie unieważniają wyników wyborów, nie pozbawiają ich również biernych praw wyborczych.

Z Paryża Ludwik Lewin

>>> Polecamy: Wielka Brytania chce "awaryjnego" pozostania w unii celnej do 2021 roku