Oba te kraje mają różne interesy, ale łączy je dążenie do uzyskiwania możliwie największych zysków z eksportu ropy naftowej w dłuższym okresie czasu, a nie tylko w czasie różnych zawirowań geopolitycznych, które sprzyjają podwyżkom cen „czarnego złota” na rynku światowym. Obecne pogorszenie sytuacji geopolitycznej wywołane zerwaniem przez USA porozumienia nuklearnego z Iranem, eskalacją wojny domowej w Syrii i Jemenie oraz kryzysem w Wenezueli spowodowało między innymi gwałtowną zwyżkę cen ropy naftowej na rynku światowym do 80 dol. za 1 baryłkę (a maju br.) czyli do najwyższego poziomu od 2014 roku. Na początku czerwca br. cena ta spadła wprawdzie do 75 dol. za 1 baryłkę, ale jest nadal wysoka i sprzyja interesom konkurentom OPEC i Rosji , tj. głównie Stanom Zjednoczonym i Chinom.

W tym pierwszym kraju przy tak wysokiej cenie ropy naftowej następuje ponowny boom w sektorze wydobycia ropy ze skał łupkowych. Jej wydobycie jest wysoce opłacalne już przy cenie ok. 60 dol. za 1 baryłkę. Natomiast Chiny mogą w sytuacji drożejącej ropy naftowej łatwiej przekonać swoich partnerów handlowych, szczególnie Iran, do sprzedaży ropy nie za dolary, lecz za juany. Iran należy do OPEC, ale nie jest w tej organizacji czołowym producentem i eksporterem ropy naftowej. Jego udział w światowym wydobyciu tego surowca wynosi ok. 4 proc. Kraj ten, popierany przez Rosję, od dawna rywalizuje o wpływy na Bliskim Wschodzie z Arabią Saudyjską, która z kolei jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.

Planowane zerwanie porozumienia o ograniczeniu wydobycia ropy naftowej, które ma zostać ogłoszone już 22 czerwca br. na spotkaniu ministrów krajów OPEC, może przywrócić większą rolę czynnikom podaży i popytu w kształtowaniu ceny tego surowca, a znacznie zmniejszyć znaczenie geopolityki. Dojdzie wówczas do zwiększenia wydobycia ropy naftowej w większości krajów OPEC i Rosji , co tym samym doprowadzi do obniżki ceny czarnego złota na rynku światowym. Z kolei spadek tej ceny utrudni, a może nawet uniemożliwi na pewien czas, rozwój sektora „łupkowego” w USA, gdzie od 2015 roku zbankrutowała prawie połowa firm (z ogólnej ich liczby 1200), zajmujących się wydobyciem ropy naftowej ze skał łupkowych. Wykończyły je stosunkowo niskie do wiosny br. ceny ropy naftowej.

O ile można zrozumieć intencje Rosji, Wenezueli i Iranu, które nie są krajami przyjaźnie nastawionymi wobec USA, to trudno zrozumieć motywację Arabii Saudyjskiej, która jest sojusznikiem tego mocarstwa. Jest też krajem silnie uzależnionym od handlu ze Stanami Zjednoczonymi, które posiadają swoje bazy wojskowe w Arabii Saudyjskiej i udzielają jej wsparcia na arenie międzynarodowej. Trudno sobie wyobrazić dłuższe panowanie dynastii Saudów bez sojuszu z USA. Mimo to władzę w Rijadzie popierają decyzję o zwiększeniu wydobycia ropy naftowej doskonale wiedząc, że przyczyni się to do zastopowania rozwoju sektora łupkowego w USA.

Reklama

Decyzja ta umożliwi także Iranowi – wrogowi Arabii Saudyjskiej - zwiększenie produkcji i eksportu ropy naftowej. Niezbyt skuteczne okazują się bowiem amerykańskie sankcje zakazujące nie importu ropy naftowej z tego kraju dopóki Iran nie zgodzi się na podpisanie nowego, bardziej korzystnego dla USA i rzekomo także dla innych krajów porozumienia nuklearnego. Przykładem może być nie tylko postawa niektórych krajów Unii Europejskiej, które deklarują dalszy rozwój handlu z Iranem, lecz także jednego z największym odbiorców irańskiej ropy, tj. Indii. Niedawno władze w Dehli ogłosiły, że Indie będą honorować tylko sankcje ekonomiczne nakładane przez ONZ, a nie unilateralne sankcje nakładane przez poszczególne państwa. Innymi słowy kraj ten nie zamierza ograniczać swojego handlu z Iranem nawet jeśli spowoduje to „ochłodzenie” stosunków gospodarczo-politycznych ze Stanami Zjednoczonymi.

Na zwiększeniu podaży ropy naftowej na rynku światowym mogą najbardziej skorzystać jej importerzy i wszyscy użytkownicy. W sytuacji większego napływu ropy dojdzie na rynku światowym do kolejnej obniżki jej ceny dopóki kraje OPEC i pozostali eksporterzy netto tego surowca nie dojdą do wniosku, że ich zyski przy większej produkcji i niższych cenach ropy naftowej są jednak za małe w porównaniu do korzyści (także politycznych) wynikających z okresowego uniemożliwienia konkurentom zwiększenia wydobycia „czarnego złota” ze skał łupkowych.