Po publikacji danych o produkcji przemysłowej z Eurolandu spadki na GPW powiększyły się i sięgały już trzech procent. Dane faktycznie były słabe, bo w ciągu roku produkcja zmniejszyła się aż o 12 proc. U nasz większa podaż nie była jednak związana z fatalnym odczytem, ale z coraz większą przeceną sektora bankowego. Największe straty notowały banki PEKAO i PKO BP dołując po 4 proc. Sytuacja zaczęła się poważnie komplikować gdy WIG20 zszedł poniżej 1500 pkt. To jednak wysokość przy której byki postanowiły walczyć i ratować przynajmniej wybrane spółki. Rosnący dynamicznie obrót udowadniał, że dla niektórych 5 procentowa przecena w dwa dni zachęca do zakupów.

Widać było wyraźną wiarę w kontynuacje odbicia, któremu miały pomóc lepsze dane o sprzedaży detalicznej ze Stanów Zjednoczonych. Dane faktycznie okazały się lepsze, bo zamiast spadku o 0,8 proc. mieliśmy jedno procentowy wzrost. W ważniejszym odczycie o sprzedaży bez samochodów też był wzrost i to pierwszy od siedmiu miesięcy. Dla równowagi pesymizmem powiało z danych o nowych bezrobotnych w USA. W ostatnim tygodniu ich ilość wzrosła do 623 tysięcy. Średnio w ciągu ostatniego miesiąca ilość bezrobotnych zwiększała się o 607 tysięcy tygodniowo, co jest najwyższą wartością od listopada 1982 roku.

W ostatecznym rozrachunku przewagę mimo lepszych danych osiągnęły niedźwiedzie spychając WIG20 na nowe minima. Przecena sięgała już 3,5 procent, a poziom 1500 pkt. oddalał się coraz bardziej. Negatywne rozpoczęcie sesji w Stanach potwierdziło obowiązującą tendencję. Przed fiksingiem spadek indeksu sięgał już 4 procent, ale w końcówka doprowadziła do niewielkiego zmniejszenia strat. Cała sesja pokazała po raz kolejny, że potencjał spadku wciąż jest i test niedawnych minimów wydaje się przesądzony. Po raz kolejny zobaczymy więc czy więksi gracze, którzy niedawno generowali miliardowe obroty wciąż będą chętni na akcje.

Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse

Reklama