Francja, Niemcy i Wielka Brytania nadal popierają końcową deklarację ze szczytu przywódców państw G7 w kanadyjskim La Malbaie. Prezydent USA Donald Trump w sobotę niespodziewanie ogłosił, że wycofuje swe poparcie dla tego oświadczenia.

Trump odrzucił komunikat końcowy i na pokładzie lecącego do Singapuru Air Force One w ostrych słowach skrytykował gospodarza spotkania, premiera Kanady Justina Trudeau. Na Twitterze nazwał go "nieuczciwym i słabym".

"Współpraca międzynarodowa nie może być uzależniona od wybuchów złości czy sloganów" - zareagował Pałac Elizejski, którego komunikat cytuje agencja AFP. "Spędziliśmy dwa dni, uzgadniając tekst i zobowiązania. Będziemy ich dotrzymywać i ktokolwiek odwróci się do nich plecami, pokaże swoją niespójność" - dodano.

"Bądźmy poważni i godni naszych narodów. Podejmujemy zobowiązania i dotrzymujemy ich" - dodało źródło w biurze francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona.

Przekazało ono też, że "Francja i Europa utrzymują poparcie" dla komunikatu końcowego ze szczytu oraz oczekują, że to samo zrobią "wszyscy sygnatariusze".

Reklama

Również niemiecki rząd zapewnił o swym poparciu dla oświadczenia, o czym poinformował rzecznik władz w Berlinie Steffen Seibert. W podobnym tonie wypowiedział się rzecznik brytyjskiego rządu premier Theresy May.

Ten krok Trumpa zniszczył zaufanie, a odpowiedzią Europy powinna być jeszcze większa jedność - ocenił szef niemieckiego MSZ Heiko Maas. "Właściwie nie jest to niespodzianka, widzieliśmy to przy porozumieniu klimatycznym czy umowie z Iranem" - powiedział Maas. "W ciągu kilku sekund można zniszczyć zaufanie (używając do tego - PAP) 280 znaków na Twitterze" - dodał Maas i zaznaczył, że odbudowa utraconego zaufania potrwa znacznie dłużej.

W komunikacie końcowym po szczycie napisano, że przywódcy USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch i Japonii zgodzili się co do tego, że istnieje potrzeba "wolnego, sprawiedliwego i obopólnie korzystnego handlu", oraz co do znaczenia walki z protekcjonizmem.

"Dążymy do ograniczenia barier celnych, barier nietaryfowych i subsydiów" - głosi oświadczenie.

Na konferencji prasowej po szczycie Trudeau, którego kraj odnotowuje straty z powodu nałożonych ostatnio amerykańskich ceł na stal i aluminium, powtórzył, że jest przeciwny tym taryfom. Zapewnił, że Kanada podtrzymuje zamiar wprowadzenia ceł odwetowych na amerykańskie produkty od 1 lipca.

"Kanadyjczycy są grzeczni i rozsądni, ale nie pozwolimy, by nami pomiatano" - dodał.

"Podkreśliłem w rozmowie z prezydentem (Trumpem - PAP), że Kanada nie przyjęła lekko nałożenia ceł przez USA (...)" - oznajmił. Trudeau dodał, że przesłanka bezpieczeństwa narodowego ma w sobie coś "obraźliwego", biorąc pod uwagę historię stosunków obu krajów.

Kilka godzin później na pokładzie prezydenckiego samolotu Trump zaatakował Trudeau za te wypowiedzi.

"To nieuczciwe i słabe - napisał Trump na Twitterze. - Premier Kanady Justin Trudeau był potulny i łagodny podczas naszych spotkań w ramach G7, a gdy tylko wyjechałem, zaraz powiedział, że cła na stal i aluminium, które zostały nałożone przez USA, +mają w sobie coś obraźliwego+ i że nie wycofa się z ceł odwetowych".

Amerykański prezydent poinformował, że wydał polecenie amerykańskiej delegacji na szczyt, aby pod żadnym pozorem nie poparła komunikatu końcowego uzgodnionego przez przywódców. Wcześniej delegacja poparła ten liczący 28 punktów dokument.

Trump ponowił też swą groźbę zwiększenia ceł na europejskie i zagraniczne samochody importowane do Stanów Zjednoczonych. Taryfy na samochody i części samochodowe zniszczyłyby kanadyjski przemysł motoryzacyjny, który jest ściśle zintegrowany z amerykańskim sektorem. Mogłyby też mieć podobny wpływ na Japonię i Niemcy - wyjaśnia agencja Reutera.

Po krytycznych wpisach amerykańskiego prezydenta gabinet Trudeau podkreślił, że premier podczas konferencji prasowej powtórzył jedynie to, co mówił już wcześniej.

Prezydent Francji Emmanuel Macron zaznaczył na Twitterze, że "import stali i aluminium nie stanowi zagrożenia dla amerykańskiego bezpieczeństwa wewnętrznego". "Podstawa amerykańskiej decyzji wywołuje wątpliwości nawet w Kongresie i amerykańskiej administracji" - dodał.

Poprzednik Macrona, Francois Hollande, w sobotnim wywiadzie dla telewizji France 3 ocenił, że wycofanie przez Trumpa poparcia dla komunikatu końcowego "może być śmiertelnym ciosem" dla G7 i może "znacznie osłabić demokratyczne społeczeństwa".

Hollande dodał, że amerykański prezydent "nie szanuje niczego: ani form, ani porozumień, a tym bardziej własnych słów".