W chwili gdy Polacy narzekają na słabość złotego, Japończycy mają coraz bardziej mieszane uczucia co do... siły swojej waluty. W zeszłym roku jen zyskał od kilkunastu do kilkudziesięciu procent wobec 177 walut, co z jednej strony zachęciło tamtejszych inwestorów do zagranicznych inwestycji, ale jednocześnie mocno zabolało japońskich eksporterów.

Jen – prawdziwy mocarz wśród światowych walut

Waluta Kraju Kwitnącej Wiśni ma za sobą imponujący rok. Wobec dolara jen zyskał blisko 20 procent, a wobec euro prawie 30 procent. Jeszcze bardziej spektakularny był wzrost siły jena wobec walut państw rynków wschodzących. W stosunku do brazylijskiego reala japońska waluta zyskała 60 procent, a tureckiej liry 62 procent. Z kolei wobec polskiego złotego jen umocnił się o 50 procent.

Japońskiej walucie pomógł …światowy kryzys

Reklama

Skąd wzięły się tak duże wzrosty wartości jena? Jednym z głównych powodów jest fakt, że do tej pory był on po prostu dość słaby, bo inwestorzy stosowali tak zwane „carry trade”. Ta strategia polega na pożyczaniu tanich jenów (stopy procentowe w Japonii od wielu lat znajdują się poniżej poziomu 1 procent) w celu sfinansowania działalności inwestycyjnej w walutach krajów o wyższych stopach procentowych.

Marek Rogalski, niezależny ekspert rynku walut wyjaśnia: „jen jest idealnym miernikiem poziomu globalnego ryzyka. Kiedy spekulacja była w cenie, był on dość słaby, bo inwestorzy wykorzystywali strategię carry trade. Jednak w sytuacji załamania się rynków, jakie miało miejsce w 2008 roku sytuacja dość gwałtownie się odwróciła. Tak zwane lewarowane na rynkach zagranicznych pozycje były w panice zamykane, stąd skala ruchu.”.

Mocna waluta ruszyła na polowanie

Tak duży wzrost wartości jena spowodował, że inwestorzy z Kraju Kwitnącej Wiśni łakomym okiem zaczęli patrzeć na możliwości inwestycyjne na rynkach zagranicznych, a zwłaszcza na rynkach wschodzących. Według informacji agencji Bloomberg, w zeszłym roku wartość fuzji i przejęć japońskich firm za granicą potroiła się do rekordowego poziomu blisko 77 miliardów dolarów.

Najbardziej spektakularnym przykładem fuzji dokonywanych przez japońskie spółki był zakup w październiku zeszłego roku przez Nomura Holdings europejskich i azjatyckich oddziałów upadłego banku inwestycyjnego Lehman Brothers za 2 miliardy dolarów. Z kolei największy producent piwa w Japonii Asahi Breweries w grudniu wyłożył ponad 800 milionów USD na zakup browarniczej części koncernu Cadbury działającej w Australii.

„Jeśli spółki potrafią sobie zapewnić odpowiednie źródła finansowania, aprecjacja jena daje im świetną szansę na penetrację możliwości biznesowych poza Japonią. Prawdopodobnie w tym roku zobaczymy o wiele więcej takich transakcji.” – mówi Toshiro Yanagiya, menedżer z banku Aozora w Tokio.

Na celowniku znalazły się gospodarki wschodzące

Wzrosła również ilość pieniędzy lokowanych przez japońskich inwestorów w papiery wartościowe na rynkach wschodzących. Jeden z największych brokerów inwestycyjnych w Japonii – Daiwa SB Investments, coraz częściej zachęca swoich klientów do lokowania środków w Brazylii, Meksyku i Turcji, mimo że jeszcze rok temu nie miał w ofercie żadnego funduszu inwestującego w krajach rozwijających się.

Kraje rynków wschodzących są dla Japończyków tak interesujące, ponieważ ucierpiały one relatywnie najmniej na kryzysie finansowym szalejącym na świecie. W zeszłym miesiącu Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował raport, w którym zawarte były prognozy mówiące, że o ile gospodarka na świecie w tym roku skurczy się o 0,5 procent, to kraje rynków wschodzących będą się rozwijać ze średnią szybkością 3,4 procent.

„Kraje rynków wschodzących wciąż sprawiają wrażenie, że radzą sobie stosunkowo lepiej niż państwa rozwinięte. Japońscy inwestorzy instytucjonalni i indywidualni są ciągle zainteresowani rynkami wschodzącymi.” – komentuje Kimihiko Tomita z firmy State Street Bank & Trust zarządzającej aktywami związanymi z rynkiem walutowym.

Faworytem inwestorów portfelowych z kraju samurajów jest obecnie Brazylia, w której główna stopa procentowa wynosi aż 12,75 procent. Brazylijski real kosztuje obecnie około 40 jenów podczas gdy jeszcze w sierpniu zeszłego roku trzeba było za niego zapłacić blisko 70 jenów, a to skłania do lokowania pieniędzy w tym regionie.

Mocny jen – wielki eksportowy kłopot

Nie wszyscy są jednak zadowoleni z siły japońskiej waluty. Duży wzrost jej wartości spowodował ogromne problemy dla eksporterów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Trzeci największy producent samochodów w Japonii – Nissan, ogłosił że właśnie między innymi z powodu mocnego jena poniesie pierwszą stratę od 9 lat i zostanie zmuszony do obcięcia zatrudnienia o 20 tysięcy osób.

Według aktualnych szacunków, w kończącym się 31 marca roku obrachunkowym Nissan poniesie 265 miliardów jenów netto strat, wobec zakładanych wcześniej 160 miliardów jenów zysku. Jak mówią przedstawiciele koncernu, w tak drastycznej zmianie prognoz dotyczących wyniku finansowego pokaźny – bo wynoszący blisko 61 miliardów jenów – ma właśnie umocnienie japońskiej waluty.

Jak wynika z ogłoszonych przez władze Nissana informacji, podczas pierwotnego planowania budżetu motoryzacyjnego giganta założony został kurs jena na poziomie: 99,7 jenów za dolara i 141,9 jenów za euro. W okresie między przyjęciem tych założeń, a chwilą obecną kurs japońskiej waluty obniżył się o około 8 i 25 jenów, dodatkowo wzmacniając negatywny wpływ słabnącego poza granicami Japonii popytu na samochody.

Mocny jen bije też w polskie firmy

Duże umocnienie jena to również poważny kłopot dla części polskich przedsiębiorców. Jak się okazuje, w obecnym armagedonie związanym z opcjami walutowymi niebagatelny udział mogą mieć instrumenty pochodne oparte na japońskiej walucie. Chodzi o transakcje CCIRS (Cross Currency Interest Rate Swap), które umożliwiały zamianę pożyczki nominowanej w euro lub złotych na pożyczkę w jenach.

Główną zachętą do przeprowadzenia takiej operacji były najniższe na świecie stopy procentowe, które w Japonii od wielu lat oscylują wokół zera. W pogoni za niższymi kosztami kredytowania polscy przedsiębiorcy pominęli jednak zagrożenie związane z możliwą zmianą kursu walutowego. Podrożenie jena w stosunku do złotego o ponad 100 procent od lipcowego minimum spowodowało adekwatny – czyli dwukrotny – wzrost kosztów pożyczki zaciągniętej w wyniku transakcji CCIRS.

Jak twierdzi Marek Rogalski, przedsiębiorcy sami są sobie winni. „Jeżeli firma nie posiada żadnych przychodów w walutach obcych, to powinna jak ognia wystrzegać się finansowania w walutach obcych.” – tłumaczy Rogalski, uspokajając jednocześnie, że „skala problemów z CCIRS będzie jednak mniejsza niż z opcjami na EUR/PLN.”.

Trend może się jednak odwrócić

Pocieszeniem dla japońskich eksporterów i polskich przedsiębiorców może być przewidywana przez analityków zmiana trendu kursu walutowego jena. Jak twierdzi Akio Shimizu, szef departamentu walutowego z japońskiego giganta bankowego Mitsubishi UFJ Trust & Banking Corp. w tym roku jen może się osłabić o 18 procent wobec dolara, co oznaczałoby że za 1 USD płacono by 112 jenów, a nie jak obecnie około 90.

Podobnego zdania jest Marek Rogalski. „W najbliższych tygodniach spodziewam się osłabienia jena. Będzie miało to związek ze stopniowym ocieplaniem się klimatu inwestycyjnego i powrotem inwestorów na bardziej ryzykowne rynki. Proces carry-trade rozpocznie się od nowa.” – uważa Rogalski.