Niemniej przedstawiony w poniedziałek raport wskazuje na wiele oczekiwanych zalet polskiego euro: większy wzrost gospodarczy, mniejsze ryzyko kursowe, i mniejsze koszty transakcyjne, mniejsze ryzyko makroekonomiczne, spadek kosztu kredytu, a nawet większa przejrzystość cen. Nie odpowiada na pytanie: po jakim kursie przyjąć euro i dokładnie kiedy.

Raport odrębnie traktuje skutki kryzysu finansowego na świecie. "Bilans integracji walutowej naszego kraju pozostaje w dalszym ciągu otwarty. Pewne korzyści i koszty mogą pojawić się ze zmienną intensywnością, trudną do przewidzenia" - mówił w poniedziałek cytowany przez PAP prezes NBP Sławomir Skrzypek na konferencji prasowej.

No to kiedy euro?

Raport nie odpowiada na pytanie o najlepszy moment na polskie euro. Dodatkowo na tej decyzji waży trwający kryzys. „Większość argumentów ekonomicznych, będących przedmiotem analizy w Raporcie, wskazuje na dodatni efekt netto wprowadzenia wspólnej waluty w długim okresie. Niemniej, skala zawirowań na rynkach finansowych oraz ich potencjalne konsekwencje dla sfery realnej skłaniają do refleksji na temat ewentualnego wpływu akcesji do strefy euro w krótkim okresie, jeżeli przygotowania do niej miałyby następować w czasie trwania kryzysu” – napisali autorzy.

Reklama

Zgodnie z październikową „mapą drogową” polski rząd chce wprowadzić euro z początkiem 2012 r., choć w ostatnich dniach sygnalizuje, że mogą pojawić się opóźnienia. NBP podsumował w raporcie czy spełniamy warunki znalezienia się w obszarze wspólnej waluty.

Polski bank centralny zwraca więc uwagę, że wchodząc do UE Polska zobowiązała się do spełnienia wszystkich kryteriów konwergencji, czyli kryteriów z Maastricht i przyjęcia euro w przyszłości. W grudniu 2008 r. Polska spełniała kryterium fiskalne oraz długoterminowych stóp procentowych. Natomiast nie spełniała kryterium stabilności cen, kryterium kursowego i kryterium konwergencji prawnej.

"Zdolności Polski do trwałego wypełnienia kryteriów z Maastricht skłaniają do pogłębionej refleksji na temat odpowiedniego wyboru momentu przystąpienia do ERM2" - uznał NBP.

„Integracja walutowa może się wiązać z wieloma korzyściami, szczególnie dla gospodarek doganiających. Korzyściom i szansom towarzyszą jednak pewne koszty i zagrożenia. Dlatego też bilans będzie pozytywny pod warunkiem dobrego przygotowania społeczeństwa i gospodarki do integracji. Trzeba mieć również świadomość, że samo dobre przygotowanie nie gwarantuje sukcesu, zwiększa tylko jego prawdopodobieństwo” – napisali autorzy raportu NBP.

Jaki kurs wejścia do euro?

Raport NBP nie odpowiada również wprost na to pytanie. Kurs wejścia do strefy euro, czyli kurs konwersji, zostanie ustalony przez Radę Ecofin (ministrów finansów UE). Czym innym może być natomiast kurs centralny w ERM2, od którego waluta nie może się odchylać o więcej niż plus/minus 15 proc.

NBP powtarza znane wcześniej argumenty: kurs wejścia do euro nie może być ani niedowartościowany ani przewartościowany. Za niski kurs złotego do euro może skutkować przegrzaniem gospodarki i zrodzić nacisk na większą inflację. Przy okazji – za drogi import spowodowałby, że naszym firmom trudno byłoby kupować innowacyjne technologie. Wreszcie – za niski złoty wobec euro oznaczałby, że relatywna siła nabywcza Polaków byłaby niższa, chociażby ze względu na poziom płac niższy niż przy kursie równowagi.

Jeśli natomiast złoty byłby za silny podczas wchodzenia do euro, to nasza gospodarka stałaby się mniej konkurencyjna, zyskowność prowadzenia działalności byłaby niższa, zniechęcałoby to do inwestycji w naszym kraju i tworzyło problemy na rynku pracy.

Polacy mało wiedzą o euro i boją się wzrostu cen

Z badań NBP wynika, że Polacy nie do końca łączą skutki wprowadzenia euro dla gospodarki ze skutkami dla obywateli. Uważają, że korzyści raczej odniesie gospodarka (53 proc.) niż obywatele (47 proc.). Z badania Eurobarometr 2008 wynika, że 83 proc. Polaków obawia się wzrostu cen, a 84 proc. – oszustw i nadużyć. Przy tym wszystkim aż 66 proc. Polaków uważa, że nie są dobrze poinformowani o europejskiej walucie.

NBP przyznaje w raporcie, że "w krótkim okresie koszty i zagrożenia to ewentualny wzrost cen na skutek przeliczania złotego na euro".

Ale z drugiej strony polski bank centralny wskazuje, jakie działania władz mogą przeciwdziałać wzrostom cen. To na przykład nakaz podwójnego podawania cen, monitoring cen przez władze i organizacje konsumenckie oraz ustawowy zakaz "nieuzasadnionego ekonomiczne" podnoszenia cen. Wskazano też, że większa przejrzystość cen i wzrost konkurencji mogą również zwiększyć stabilność cen.

W raporcie powołano się na badania prowadzone podczas opracowywania raportu. Wskazują one, że „w średnim okresie wprowadzenie wspólnej waluty do obiegu gotówkowego krajów strefy euro nie przyczyniło sie do przyspieszenia dynamiki ogólnego poziomu cen”.

„Brak średniookresowego wpływu zanotowano również w dynamice cen usług (tylko w przypadku sekcji restauracje i hotele w niektórych latach po wymianie (rok 2002 i 2004) ceny rosły szybciej niż to wynikało z fundamentów)”. Autorzy raportu wskazują, że od 202 r. ceny towarów konsumpcyjnych zaczęły rosnąć szybciej niż wynikałoby to z czynników fundamentalnych. „ Nie nastąpił natomiast trwały wzrost dynamiki cen żywności, jednak
w niektórych latach wokół wymiany (rok 2001 i 2003) efekty cenowe były istotne” – takie doświadczenia krajów strefy euro wskazano w raporcie.

Jednak zdanie później autorzy piszą: „W świetle prowadzonych badań ryzyko zbyt szybkiego wzrostu cen po przystąpieniu Polski do strefy euro wydaje się niewielkie. Dalszy wzrost przeciętnego poziomu cen w Polsce będzie bowiem w dużym stopniu wynikiem dalszej konwergencji realnej (wzrost poziomu rozwoju gospodarczego).

Same zalety: wyższy wzrost PKB, niższe stopy

Według analiz autorów raportu, w długim okresie poziom polskiego PKB może być o 7,5 proc. wyższy w porównaniu do scenariusza pozostawania poza strefą euro, z czego większa część może mieć miejsce w ciągu pierwszych dziesięciu lat po przystąpieniu do strefy euro. Oznacza to, że tempo wzrostu gospodarczego może być w tym okresie wyższe o ok. 0,7 pkt proc. w porównaniu z sytuacją, gdyby Polska pozostała poza strefą euro. To efekt m.in. łatwiejszej wymiany handlowej. Na takie możliwe skutki, zdaniem autorów raportu, wskazują zarówno teoria ekonomii jak i doświadczenia krajów strefy euro.

Autorzy raportu podkreślają jednak, że polskie przedsiębiorstwa będą musiały się przystosować do wyższej konkurencji i do szybszego przejmowania innowacji.

Tańsze pieniądze dla każdego

Z raportu wynika, że przyjęcie euro przez Polskę będzie oznaczać niższy koszt pożyczania pieniędzy. Wynika to z przewidywanego spadku nominalnych stóp procentowych (które w Europejskim Banku Centralnym są niższe niż w NBP), spadku premii za ryzyko kraju. W dalszej kolejności przyjęcie wspólnej waluty powinno się przełożyć nie tylko na zwiększony handel, ale także – na wzrost konkurencji i wyższe inwestycje w Polsce. Zwiększyć inwestycje powinna także redukcja kosztów transakcyjnych oraz mniejsze ryzyko walutowe, a także mniejsze ryzyko makroekonomiczne.

Autorzy raportu uznali, że spadek nominalnych stóp procentowych po przyjęciu euro – skoro będą one na poziomie ustalanym przez EBC, a nie przez NBP – może oznaczać tańszy kapitał dla zarówno firm, gospodarstw domowych jak i państwa.

„Z perspektywy gospodarstw domowych, niższe stopy procentowe powinny zwiększyć dostępność i atrakcyjność kredytu, co może pozwolić na obniżenie kosztu konsumpcji. W przypadku przedsiębiorstw niższy koszt finansowania (w połączeniu z oczekiwanym napływem kapitału) może przyczynić sie do akumulacji kapitału i rozszerzenia działalności inwestycyjnej” – uznali autorzy raportu.

Wreszcie euro oznacza, że także polski rząd mógłby taniej pożyczać pieniądze na rynkach.

W konsekwencji oczekuje się szybszego tempa wzrostu gospodarczego, wzrostu zatrudnienia i dochodów.

Autorzy raportu spróbowali nawet policzyć o ile tańszy byłby pieniądz dla polskiej gospodarki. Samo ryzyko kursowe, które istnieje teraz w długoterminowych stopach procentowych to około 230-240 punktów bazowych, czyli 2,3 – 2,4 pkt. proc. Podkreślili jednak, że im Polska będzie lepiej postrzegana, tym mniejsze znaczenie w cenie pieniądza dla naszej gospodarki będą miały inne składniki premii za ryzyko, czyli ryzyko płynności oraz ryzyko niewypłacalności. Dodatkowo zwrócili też uwagę, że już w chwili określenia daty przystąpienia Polski do euro rynek może zacząć dyskontować korzyści ze wspólnej waluty.

„Naturalna stopa procentowa dla strefy euro jest prawdopodobnie niższa niż jej wielkość dla polskiej gospodarki’ – piszą autorzy raportu. I dodają, że z związku z tym w ramach członkostwa w strefie euro realna stopa procentowa w Polsce będzie najprawdopodobniej niższa niż miałoby to miejsce w warunkach niezależnej polityki pieniężnej realizowanej przez RPP.

W raporcie zwrócono jednak uwagę na zagrożenia wynikające z tańszego kredytu. To m.in. wzrost cen nieruchomości. Ponadto – podkreślili autorzy – korzyści z tańszego kredytu dla gospodarki oznaczają koszty dla banków, które utracą część przychodów, na przykład z operacji walutowych – a więc m.in. tych, które kredytobiorcy hipoteczni znają jak spread między ceną zakupu i odsprzedaży waluty.

Mniej szaleństw złotego

Podobnie jak w pierwszym raporcie NBP o wejściu Polski do strefy euro (z 2004 r)., także i teraz NBP zwrócił uwagę, że bezpośrednim skutkiem rezygnacji z własnej waluty na rzecz waluty międzynarodowej jest ograniczenie ryzyka spekulacji walutowych lub zmiany zaufania inwestorów zagranicznych bez uzasadnienia w rzeczywistej sytuacji ekonomicznej kraju. „Dodatkowo, rezygnując z własnej waluty na rzecz euro, Polska istotnie ogranicza ryzyko wystąpienia kryzysu walutowego, tym samym zwiększa długookresową stabilność makroekonomiczną” – czytamy w raporcie.

Kolejne zalety euro – według autorów raportu to „import wiarygodności polityki monetarnej prowadzonej przez Europejski Bank Centralny. Polityka EBC jest bowiem oceniana jako bardziej wiarygodna niż polityka prowadzona przez banki centralne poszczególnych krajów”.
Z kolei dyscyplina finansowa wynikająca z Paktu Stabilności i Wzrostu zwiększa wiarygodność makroekonomiczną.

Autorzy raportu przestrzegają jednak, że uczestnictwo w strefie euro „można traktować jako czynnik ułatwiający przetrwanie perturbacji finansowych, ale tylko wtedy, gdy w gospodarce ma miejsce równowaga makroekonomiczna”.

Lepiej nas ocenią

W raporcie zwrócono uwagę na wynikające z wprowadzenia euro wyższe oceny dla Polski. „Przedstawiciele Fitch, Moody’s i Standard and Poor’s oceniają, że po przystąpieniu Polski do strefy euro rating naszego kraju wzrośnie” – czytamy w raporcie. Jednocześnie agencje ratingowe zwracają uwagę, że zakres zmian będzie zależny od skali reform przeprowadzonych jeszcze przed przystąpieniem do strefy euro, w szczególności od reformy finansów publicznych, jak również od skali zmniejszenia deficytu strukturalnego i zadłużenia.

Przy tym agencje ratingowe podkreślają, że jeśli dany kraj nie prowadzi autonomicznej polityki monetarnej, to większą wagę w ocenach odgrywają polityka fiskalna i struktura gospodarcza, a mniejszą – wielkość deficytu płatniczego.

„Fitch ocenia, że po przystąpieniu do strefy euro rating Polski może wzrosnąć o dwa stopnie. Jednocześnie zastrzega, że jeżeli nie zostaną dokonane konieczne reformy, ocena zostanie podniesiona prawdopodobnie tylko o jeden stopień. Równocześnie podkreśla się, że w przypadku przeprowadzenia niezbędnych reform zostanie podniesiony rating Polski, niezależnie od tego, czy przystąpimy do strefy euro” – czytamy w raporcie.

Więcej handlu

Autorzy raportu zwracają uwagę, że przedsiębiorcy działający w obszarze euro mają za sobą tak silną walutę i takie warunki, jakie wcześniej miały tylko firmy amerykańskie.” Dzięki temu producenci mogą ponosić większe nakłady inwestycyjne w celu poszerzenia zakresu swojej działalności. Za sprawa wspólnej waluty strefa euro stanowi drugi co do wielkości, liczący ponad 300 milionów konsumentów, wysoko rozwinięty obszar walutowy na świecie pod względem wytworzonego PKB”. W raporcie uznano, że po wejściu Polski do strefy euro zwiększy się zarówno eksport jak i import. „W ciągu kilkudziesięciu lat można spodziewać się eksportu o ok. 12-13 proc. większego niż przy scenariuszu pozostawania poza strefę euro”.

Z kolei według nowszych szacunków po wejściu do strefy euro handel międzynarodowy Polski może się zwiększyć o około 18,5 proc..

NBP słabsze i silniejsze

Autorzy raportu zajęli się też pozycją NBP po przyjęciu euro przez Polskę. Zwrócili uwagę, że – z jednej strony – będzie ona słabsza, bo wpływ NBP na decyzje o stopach procentowych w eurolandzie będzie ograniczony. Dlatego też dla Polski ważne będzie, czy polityka pieniężna EBC będzie adekwatna do sytuacji polskiej gospodarki.

Ale jednocześnie – uznano w raporcie - przystąpienie do strefy euro nie oznacza jednak całkowitej utraty wpływu Polski na decyzje w sprawie stóp procentowych obowiazujących w polskiej gospodarce. „Przedstawiciele Polski pośrednio mogą oddziaływać w wiekszym stopniu na proces decyzyjny albo poprzez udział w formowaniu koalicji, albo poprzez odpowiedni wpływ na przebieg dyskusji, a tym samym na ostateczny kształt polityki pieniężnej”.

Ponadto, dodają autorzy raportu, coraz większa globalizacja oznacza, że niezależność polityki pieniężnej danego kraju jest i tak stale redukowana.

To już kolejny raport

Nie jest to pierwszy raport na temat polskiego euro. Po raz pierwszy kwestia przystąpienia Polski do strefy euro pojawiła się w dokumencie Rady Polityki Pieniężnej z 1998 r. Potem, w „Strategii polityki pieniężnej po roku 2003” strategia wejścia do strefy euro została dokładniej sprecyzowana, ale bez daty przystąpienia do strefy euro, chociaż RPP uważała, że należy zmienić walutę jak najszybciej. Następnie w 2004 r. NBP przygotował „Raport na temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro”. Przedstawiono wówczas szacunki dla scenariusza przystąpienia Polski do strefy euro w roku 2007. W 2005 r. Ministerstwo Finansów przygotowało opracowanie „Integracja Polski ze strefą euro: uwarunkowania członkostwa i strategia zarządzania procesem”.