Przygotowana przez Komisję Europejską reforma prawa autorskiego może spowolnić rozwój nowoczesnych rozwiązań na polu edukacji, twórczości, biznesu i mediów; będzie też skutkować ograniczeniem prawa do informacji i swobody wypowiedzi - mówi PAP Alek Tarkowski, prezes Centrum Cyfrowego.

"Decyzje tylko pozornie dotyczą tego, kto będzie miał więcej pieniędzy: tradycyjny biznes kreatywny, czy biznes internetowy. Politycy popierający propozycje Komisji pomijają fakt, że ceną, jaką zapłacą internauci będzie ograniczenie ich swobody wypowiedzi, oraz dostępu do informacji. Największym zagrożeniem są automatyczne filtry, cenzurujące twórczość dozwoloną przez prawo" - podkreśla.

Ocenia też, że europejskie prawo autorskie jest tworzone w oderwaniu od innych strategii Unii Europejskiej. "Z jednej więc strony słyszymy o innowacyjnej Europie, opartej na wykorzystaniu +big data+ i sztucznej inteligencji. Jednocześnie proponowane przepisy prawa autorskiego ograniczą swobodę wykorzystywania danych dla nowatorskich rozwiązań biznesowych" - zaznacza.

Ekspert przypomina, że od półtora roku w Brukseli trwa debata nad kształtem prawa autorskiego przyszłości, a już w środę 20 czerwca Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego JURI, odpowiedzialna za tę reformę, będzie głosowała nad tekstem dyrektywy. Wynik głosowania - jak twierdzą rozmówcy PAP z PE - jest bardzo niepewny - może o nim zdecydować jeden głos. Głosowanie PE nie zakończy jednak ścieżki legislacyjnej, gdyż do przyjęcia przepisów potrzebna będzie jeszcze zgoda wypracowana w negocjacjach z państwami UE.

Regulacja ta - podkreśla Tarkowski - będzie miała wpływ na życie wszystkich Europejczyków – użytkowników internetu, dziennikarzy, edukatorów, przedsiębiorców i artystów.

Reklama

W jego ocenie europejska reforma prawa autorskiego była szansą na unowocześnienie prawa autorskiego i dostosowania przepisów do postępu technologicznego. "Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Najbardziej niepokojące jest jednak to, reforma prawa autorskiego może spowolnić rozwój nowoczesnych rozwiązań na polu edukacji, twórczości, biznesu i mediów" - podkreśla.

Jak wskazuje, dwa najbardziej kontrowersyjne przepisy nowej dyrektywy będą skutkowały ograniczeniem prawa do informacji i swobody wypowiedzi. Pierwszy (art.13) dotyczy automatycznego filtrowania treści przez pośredników internetowych w celu zapobiegania naruszeniom prawa autorskiego, które ma być obowiązkiem nie tylko dużych firm jak Facebook czy YouTube, ale także mniejszych portali, oraz repozytoriów takich jak Github, czy repozytoria otwartej nauki.

"Oznacza to obowiązek filtrowania każdego materiału, który zostanie zamieszczony w takim repozytorium, pod kątem naruszeń praw autorskich. Przepis ten w praktyce będzie skutkował nieustanną inwigilacją zasobów umieszczonych przez użytkowników na tych platformach. A także sytuacją, w której technologiczne rozwiązania blokują prawomocne wykorzystanie treści, na mocy dozwolonego użytku" - przestrzega szef Centrum Cyfrowego.

Drugim pomysłem Komisji Europejskiej, który - jego zdaniem - może stanowić zagrożenie dla dalszego funkcjonowania internetu, jaki znamy, jest wprowadzenie art. 11, czyli nowego prawa dla wydawców prasy. Jak wyjaśnił, umożliwi im ono zarabianie na wykorzystywaniu krótkich fragmentów tekstu przez wyszukiwarki i agregatory treści. "Doświadczenia z takim prawem dla wydawców w Hiszpanii i Niemczech pokazują, że wydawcy chcą wykorzystywać takie nowe prawa do ograniczania działalności innych podmiotów. Opodatkowane zostają nawet krótkie fragmenty tekstu – a ucierpią na tym serwisy tworzące innowacyjny obieg mediów i prasy w internecie" - argumentuje.

Tarkowski uważa, że reforma może mieć też wpływ na funkcjonowanie systemu edukacji. "Jeśli zostanie przyjęta w formie proponowanej przez Komisję Europejską, otworzy to furtkę do wprowadzenia opłat za korzystanie z materiałów edukacyjnych w szkołach (art.4). Propozycja umożliwia państwom członkowskim +wyłączenie+ wyjątku i zastąpienie go systemem licencjonowania. Oznacza to, że nauczyciele będą mogli korzystać z większości zasobów dopiero, kiedy szkoła wykupi do nich licencję" - zaznacza ekspert.

Jak dodaje, Komisja Europejska proponuje również wprowadzenie nowego wyjątku od prawa autorskiego, dopuszczającego stosowanie technologii TDM (maszynowa analiza tekstów i danych – art. 3). "Nowy wyjątek brzmi obiecująco, jednak ma on dotyczyć tylko instytucji naukowych, z wyłączeniem biznesu. Takie ograniczenie sprawi, że Europa nie będzie konkurencyjnym miejscem rozwoju innowacyjnych rozwiązań w obszarze sztucznej inteligencji i big data" - wskazuje Alek Tarkowski.

>>> Czytaj też: Woźniak: Facebook jest klasycznym monopolem. To sprawa dla UOKiK [WYWIAD]