Po poniedziałkowych zniżkach inwestorzy kontynuowali wczoraj wyprzedaż akcji. Tuż po rozpoczęciu sesji WIG20 spadł do najniższego poziomu od sierpnia 2003 r., tracąc niemal 4,3 proc. Po południu strata przekroczyła 5 proc. Dzień zakończył się spadkiem o 7,52 proc., do 1327,64 pkt.
- Poza spekulacyjnymi odreagowaniami nie ma impulsu, który mógłby skłonić inwestorów do zakupów akcji. Sytuacja na giełdzie jest skorelowana z wydarzeniami na rynku walutowym. Przy tak gwałtownie tracącym na wartości złotym trudno oczekiwać, że na giełdę wróci kapitał. Tym bardziej że cały region boryka się z narastającymi problemami gospodarczymi i spadkiem wartości krajowych walut. To zniechęca do inwestycji - mówi Mirosław Saj, analityk BM DnB Nord.
Osłabiające się waluty regionu powodują, że straty zagranicznych graczy są większe, niż wynika tylko ze spadku kursów. Euro i dolar niemal codziennie zyskują wobec złotego po kilka procent. Od lata, kiedy złoty bił rekordy notowań wobec tych walut, euro zyskało na wartości ponad 52 proc., a dolar 90 proc. W normalnych warunkach osłabiający się złoty powinien być dobrą wiadomością, szczególnie dla eksporterów. Jednak skala spadku, w połączeniu z problemem opcji walutowych, staje się niebezpieczna dla gospodarki.

Możliwa krótka korekta

Reklama
- Trzeba brać pod uwagę możliwość znacznie głębszego spadku WIG20. Nie widzę wsparć dla indeksu między poziomami 1500 a 1000 pkt - dodaje analityk BM DnB Nord.
Przemysław Smoliński z DM PKO BP ocenia, że ostatnie silne wyprzedanie rynku doprowadzi w najbliższym czasie do krótkiej korekty wzrostowej, choć w średnim terminie nadal obowiązuje trend spadkowy, który może sprowadzić indeks w okolice 1310-1300 pkt.
Ryzyko spadków przynajmniej do tych poziomów pogłębi się, jeżeli wsparcie przebije amerykański S&P 500, z którym WIG20 jest mocno skorelowany. S&P 500 od kilku sesji konsoliduje się ponad wsparciem w okolicy 820-825 pkt. Kolejne silne wsparcie ma na poziomie ok. 750 pkt.
Odbicia w najbliższych tygodniach spodziewają się analitycy DM BZ WBK.
- Na giełdzie mamy apogeum pesymizmu. Odbicie może być silniejsze niż odreagowanie z końca 2008 r., ale to nie będzie koniec problemów na rynkach akcji. Wrócimy do poziomów, na których indeksy są teraz notowane - mówi Marek Juraś z DM BZ WBK.
Według Krzysztofa Pado z Beskidzkiego Domu Maklerskiego, do odbicia na rynku może dojść jednak dopiero po tym, jak inwestorzy poznają wszystkie wyniki za ostatni kwartał 2008 r.
Do fatalnych notowań WIG20 w tym roku przyczyniają się głównie banki. Wchodzące w skład indeksu Pekao, PKO BP, BZ WBK, Getin i BRE były wczoraj najsłabszymi spółkami w indeksie i spadały do najniższych poziomów od kilku lat. To efekt coraz większego ryzyka, z jakim wiążą się inwestycje w sektor finansowy, który wczoraj był liderem spadków na wszystkich giełdach w Europie. Niechęć do banków wywołały obawy o ich dalsze straty oraz obniżenie ratingów zachodnioeuropejskich banków, które są obecne w Europie Środkowo-Wschodniej. Takie ostrzeżenie przekazała wczoraj rynkowi agencja ratingowa Moody's, która wskazała na ryzyko pogarszania się jakości aktywów banków i dostępu do krótkoterminowego finansowania z powodu problemów lokalnych gospodarek.

Ukraiński problem

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, wskazuje też, że polskie banki może dotknąć załamanie gospodarki Ukrainy.
- Nie jest tajemnicą, że w największym stopniu załamaniem u naszego sąsiada może być dotknięte Pekao, zaangażowane w ukraiński Unicredit Bank. Również w przypadku PKO BP i Getin Holding kryzys może się negatywnie przełożyć na wyniki finansowe w kolejnych kwartałach - uważa szef Quercus TFI.
- Banki z GPW mają jeszcze duże pole do spadków, nawet kilkudziesięcioprocentowe - dodaje Mirosław Saj.
30,9 proc.
stracił WIG20 od najwyższych tegorocznych notowań 6 stycznia
46,7 proc.
stracił w tym czasie indeks WIG-Banki