Niedawno wezwaliście wspólników do wniesienia dodatkowych wkładów na kapitał zakładowy. Czy to była trudna decyzja? Rozmowa z Davidem Childsem, globalnym partnerem zarządzającym firmy Clifford Chance.
- Ta decyzja jest błędnie interpretowana. W zeszłym roku wspólnie z dyrektorem finansowym uznaliśmy, że od poprzedniego wezwania do wniesienia dodatkowych wkładów nasza działalność wzrosła o około 30 procent... i że czas pomyśleć o kapitale. Zamierzaliśmy zwiększać kapitał stopniowo, etapami, przez kilka lat... banki zgodziły się dostarczyć środki pochodzące z kredytów zaciągniętych w imieniu wspólników. Teraz, gdy zmieniły się warunki, postanowiliśmy przeprowadzić tę operację w jednej transzy. To nastąpiło w październiku.
• Mówi się, że obecnie czasy są złe dla bankierów, natomiast niezwykle korzystne dla prawników. Czy są obszary, w których dla waszej firmy otwierają się możliwości wzrostu?
- Oczywiście, w dzisiejszych czasach dobrze jest być prawnikiem - specjalistą z dziedziny regulacji, restrukturyzacji i upadłości. Natomiast dla prawników zajmujących się transakcjami to wcale nie jest pomyślny okres.
• Czy recesja działa na waszą korzyść w tym sensie, że klienci wolą współpracować z jedną, większą firmą?
Reklama
- Jeszcze nie. Widzimy natomiast, że klienci chcą z nami rozmawiać o wyprowadzeniu na zewnątrz kosztów wewnętrznej obsługi prawnej i o tym, w jaki sposób możemy im pomóc w obniżeniu kosztów wykonywanej dla nich pracy. Na przykład w Indiach mamy ośrodek, który świadczy nam, oprócz usług księgowych i informatycznych, pomocnicze usługi prawne. Zaproponowaliśmy im, żeby omówili z niektórymi naszymi klientami możliwość przejęcia pomocniczej obsługi prawnej, za pośrednictwem Londynu, z wykorzystaniem aplikantów w Indiach.
• Czy model rozliczeń według godzin przetrwa recesję?
- Pamiętam, że kiedy byłem świeżo upieczonym partnerem, dyskutowano bez końca nad tym, czy los rozliczeń według nakładu czasu jest przesądzony... i 25 lat później ciągle o tym rozprawiamy. Ta debata nie ma końca. Mamy mieszany system rozliczeń, który - jak przypuszczam - utrzyma się. Uważam jednak, że znaczna część naszej pracy będzie nadal rozliczana według nakładu czasu, ponieważ tego chcą klienci.
• Czy po bankowcach, obwinianych za kryzys finansowy, przyjdzie kolej na prawników?
- Przyznam, że irytuje mnie to szukanie winnych - zwłaszcza gdy robią to politycy... którzy, z racji posiadanych uprawnień, mają swój udział w popełnionych błędach. Bez wątpienia makroekonomia przyczyniła się w pewnym stopniu do tego, co mamy. Jest oczywiste, że politycy nie dostrzegali, na co się zanosi - podobnie jak nie dostrzegały tego organy regulacyjne i banki. To nie jest wyłącznie dzieło bankowców.
• Jesienią brytyjski premier Gordon Brown wydawał się bohaterem chwili- człowiekiem, który znalazł sposób na uratowanie banków. Czy nadalzasługuje na taką ocenę?
- No cóż, niewątpliwie zrobił dobrą robotę... Obecnie świat pokłada ogromne nadzieje w nowej administracji amerykańskiej. Uważa się, że pierwszą gospodarką, która naprawdę wyjdzie z tarapatów - z tej recesji - będzie gospodarka USA.
• To znaczy, że nie tylko Amerykanie liczą na Baracka Obamę?
- Nie - myślę, że liczy na niego znaczna część świata.
• Czy nie jest to stosowny moment, by nakłaniać najlepszych i najbystrzejszych młodych ludzi, by wybierali raczej zawód prawnika niż menedżera funduszu arbitrażowego?
- Jest kilka sektorów, które w obecnych warunkach kwitną. O ile wiem, firmy dostarczające pizzę na wynos mają się nieźle - ale dla bardzo wielu organizacji komercyjnych obecne środowisko okazuje się trudne. Nie chcę ani przez moment sugerować, że branża prawnicza jest w kłopotach - ale wiele firm, podobnie jak moja, musi się nieco ograniczać.
• Czy sytuacja różnie wygląda w różnych regionach? Mówił pan o Indiach, a ostatnio podejmujecie pewne kroki w tamtym kierunku?
-Tak. Okazuje się, że spowolnienie w działalności transakcyjnej jest jak dotąd najgłębsze w Nowym Jorku i Londynie. Co prawda w innych ośrodkach także spada aktywność, ale ogólnie rzecz biorąc, nie tak znacznie, jak w Nowym Jorku i Londynie. Co ciekawe, nadal trwają prace nad wieloma strategicznymi fuzjami i przejęciami. Aktualnie pracujemy nad trzema czy czterema bardzo znacznymi transakcjami.
• Ale czy one dojdą do skutku - czy firmy nie odłożą realizacji takich planów?
- No tak, jest to wielki znak zapytania.
• Czy powinniśmy szczególnie bacznie obserwować konkretne sektory?
- Ostatnio zawarto dwie wielkie transakcje w sektorze opieki zdrowotnej.
• Czy naprawdę zostały jeszcze jakieś możliwości w sektorze opieki zdrowotnej?
- Zawsze są jakieś możliwości, takie jak informatyzacja, infrastruktura... uważa się, że w infrastrukturze będzie ruch.
BĘDZIE WIĘCEJ FUZJI
David Childs jest globalnym partnerem zarządzającym kancelarii prawnej Clifford Chance od 2006 r. Ukończył Uniwersytet w Shefflield i University College w Londynie. Pracę w firmie zaczął jako stażysta, a partnerem jest od 1981 r. Jako specjalista z dziedziny finansów spółek uważa, że w segmencie fuzji i przejęć może zaczynać się ożywienie - o czym świadczyłyby trzy transakcje, nad którymi pracuje jego firma. Jedna z nich - między ogromną spółką wydobywczą Rio Tinto a państwową firmą górniczą Chinalco - jest największą inwestycją zagraniczną przedsiębiorstwa z Chin.