Dzisiejsze notowania rozpoczęły się od dynamicznych czteroprocentowych wzrostów, ale na utrzymanie tych zwyżek bykom zdecydowanie brakowało sił. Kierunek został bowiem szybko ustalony i notowania w niecałe półtorej godziny osiągnęły poziom piątkowego zamknięcia. W tej okolicy rynek konsolidował się praktycznie do końca sesji. Jedynie nie najlepszy początek notowań za oceanem zaważył na ostatecznym spadku o 1,3 proc.

W Europie Zachodniej nastroje również nie należały do najlepszych. Główne rynki nie spadły o zbyt wiele patrząc procentowo, ale ustanowiły nowe minima bessy. To bardzo zły znak prognostyczny, jednak każdy wie, że to USA nadają rytm innym giełdom. To właśnie na Wall Street są obecnie zwrócone oczy całego świata, który ma świadomość rysującej się 12-stoletniej formacji podwójnego szczytu. Aktualnie notowania krążą wokół hipotetycznej linii szyi i dynamiczny spadek poniżej zeszłorocznych minimów oznacza, że rozpoczyna się kolejna silna fala wyprzedaży. Technicy powiedzą, że następny przystanek to dopiero 400 pkt. na S&P500, czyli spadek o prawie 50 proc. z dzisiejszych poziomów. To bardzo negatywny, aczkolwiek realny scenariusz.

Na rynku walutowym złoty kontynuuje swoją dobrą passę. Co ciekawe nie pomagają mu żadne rządowe kapitały, tylko słowne interwencje. Otóż prezes NBP, Sławomir Skrzypek, w swoim oświadczeniu napisał, że „NBP może podjąć działania w celu uniknięcia niekorzystnego oddziaływania wahań kursowych na gospodarkę”. Można się zastanawiać czy podczas najbliższego posiedzenia RPP stopy procentowe rzeczywiście zostaną obniżone. Rynkowi spodobała się również informacja ministra Koteckigo, że negocjacje na temat wejścia Polski do systemu ERM2 rozpoczną się na przełomie lutego i marca, a samo przystąpienie do mechanizmu może nastąpić już w maju lub na początku czerwca.