W ciągu roku przybyło ponad 6 tys. zgłoszeń do Państwowej Inspekcji Pracy. Na warunki zatrudnienia coraz częściej skarżą się cudzoziemcy i zleceniobiorcy.
W 2017 r. do PIP wpłynęło 50,5 tys. skarg na naruszenie prawa pracy (w stosunku do roku poprzedniego to wzrost o 14,3 proc.). Najczęściej skarżyli się byli i obecni pracownicy etatowi – skierowali ponad połowę wszystkich zgłoszeń. Ale przybywa też zawiadomień od zleceniobiorców oraz cudzoziemców. W 2016 r. ci ostatni stanowili 1 proc. zgłaszających naruszenia (ok. 400–500 skarg), a rok później już 2,9 proc. (ok. 1,5 tys. zgłoszeń; wcześniej nie wyodrębniano ich nawet w oficjalnych statystykach).
– Na liczbę skarg wpływają zmiany w prawie, bo wdrożenie nowych przepisów wywołuje zazwyczaj wątpliwości. Równie ważna jest sytuacja na rynku pracy, na którym przybywa cudzoziemców – wskazuje Piotr Wojciechowski, adwokat z kancelarii Piotr Wojciechowski, ekspert prawa pracy.

Stawka pomogła

Zmiana prawa miała znaczenie przede wszystkim w przypadku zleceniobiorców. Od 1 stycznia 2017 r. obowiązuje minimalna stawka godzinowa dla zatrudnionych na zleceniu lub umowie o świadczenie usług (13 zł w 2017 r. i 13,70 zł w 2018 r.). Te osoby zyskały więc możliwość zwrócenia się do PIP w przypadku, gdy zatrudniający nie płacił im ustawowego minimum. A inspektorzy mogą skontrolować firmę, nawet jeśli np. zatrudnia wyłącznie na zleceniu, czyli nie jest pracodawcą w rozumieniu kodeksu pracy. W 2017 r. takie skargi złożyło 1,7 tys. osób.
Reklama
– Wobec podmiotów, które naruszyły przepisy dotyczące minimalnej stawki godzinowej, inspektorzy wydali ponad 6,8 tys. wniosków w wystąpieniach i prawie 770 poleceń ustnych. Nałożyli grzywny na kwotę ponad 370 tys. zł oraz skierowali 101 wniosków o ukaranie do sądu – wskazuje Danuta Rutkowska, rzecznik głównego inspektora pracy.
Sytuacja na rynku zachęca do dochodzenia swoich praw wszystkich wykonujących pracę zarobkową, bez względu na podstawę zatrudnienia. – Pracownicy stają się bardziej roszczeniowi. Wiedzą, że firmy potrzebują rąk do pracy i jeśli dany pracodawca zrezygnuje z ich usług, szybko znajdą nowy angaż – podkreśla Izabela Zawacka, radca prawny i wspólnik w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Wskazuje, że silniejszą pozycję – ze względu na dobre relacje z rządem – mają obecnie związki zawodowe, zwłaszcza te funkcjonujące w spółkach Skarbu Państwa. One także mogą samodzielnie zgłaszać naruszenia do PIP lub zachęcać do tego zatrudnionych.
– W zeszłym roku opinia publiczna była skupiona m.in. na informacjach o pracach nad projektem nowego kodeksu pracy. To także mogło spowodować wzrost świadomości prawnej pracowników i skutkować skuteczniejszym egzekwowaniem swoich praw – dodaje mec. Zawacka.
Możliwe, że pracownicy decydują się też coraz częściej na zawiadomienie PIP, ponieważ zdają sobie sprawę, że to bardziej efektywny sposób dochodzenia roszczeń w porównaniu z postępowaniem sądowym. W 2016 r. średni czas trwania postępowania z zakresu prawa pracy to 9,4 miesiąca w sądach rejonowych; w okręgowych – 13,3 miesiąca. W porównaniu z 2015 r. okres ten wydłużył się o miesiąc, a w stosunku do 2012 r. – aż o trzy miesiące. Rekordziści czekają na wyrok nawet ponad osiem lat. PIP działa szybciej. Każda skarga powinna być załatwiana bez zbędnej zwłoki, co do zasady nie później niż w ciągu miesiąca.
– Szukającym porady często wskazuję, że zanim zdecydują się na złożenie pozwu do sądu, powinny zastanowić się, czy ich roszczeń nie może wyegzekwować PIP. Nie ma ona tak szerokich uprawnień jak sąd, ale może rozwiązać wiele problemów związanych z zatrudnieniem – tłumaczy Piotr Wojciechowski.
– Nie sądzę jednak, aby czas trwania postępowań sądowych miał decydujące znaczenie dla liczby skarg do PIP. To jeden z elementów, który ma na nią wpływ, ale na pewno nie najistotniejszy – dodaje.

Skala naruszeń

Jakie były efekty działań inspekcji? W wyniku kontroli PIP (łącznie, tych na podstawie skarg i planowych) 17 tys. osób, które pracowały na podstawie kontraktu cywilnoprawnego lub bez żadnej umowy, otrzymało umowy o pracę. Wykryto też wiele nieprawidłowości dotyczących czasu pracy – co czwarta wizyta inspektora wykazała naruszenia w zakresie określania systemów i rozkładów czasu pracy oraz nieprzestrzeganie zasady przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy.
– Przy wypłacie wynagrodzeń i innych świadczeń ze stosunku pracy do najczęściej ujawnianych należały naruszenia przepisu nakazującego rekompensowanie nadgodzin – wskazuje Danuta Rutkowska.
W związku z wykroczeniami nałożono 14,7 tys. mandatów na kwotę 17,7 mln zł. Inspektorzy skierowali też 3 tys. wniosków o ukaranie do sądów. Rozpatrując je, sądy orzekły grzywny w łącznej wysokości 5,8 mln zł.

>>> Czytaj też: 3,7-proc. bezrobocie na Węgrzech. Minister gospodarki: Ten poziom może się jeszcze obniżyć