Obawy o przyszłość niemieckiego chleba pojawiły się najpierw w Bawarii, a potem w innych landach Niemiec, w związku z unijną legislacją o oznaczeniach wartości odżywczych artykułów żywnościowych.
Wtorkowy "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że zdaniem niemieckich piekarzy ich mocno solone wyroby zostaną w UE uznane za szkodliwe dla zdrowia i ludzie przestaną je kupować.
W trwających z krajami członkowskimi dyskusjach chodzi m.in. o ustalenie, jaki poziom soli ma być "zdrowy", czyli - od jakiego poziomu należy umieszczać na opakowaniu ostrzeżenie o jej zbytniej zawartości. Decyzja jeszcze nie zapadła, bo eksperci nie potrafią się w tej sprawie dogadać, więc niewykluczone, że naciski niemieckich piekarzy przyniosą skutek.
"FAZ" pisał, że piekarzom już udało się podnieść dopuszczalny poziom soli w pieczywie z 1,2 proc. (zalecenie Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności) do 1,5 proc. w stosunku do ilości zużytej mąki.
Nerwowość niemieckich piekarzy wzięła się z prowadzonych obecnie dyskusji nad wdrożeniem rozporządzenia przyjętego w 2006 r., które ma chronić konsumentów przed nieprawdziwym reklamowaniem produktów jako "zdrowe".
Zgodnie z nim możliwe będzie zachęcanie klientów napisami typu "bez cukru", "źródło protein" czy "ubogi w cholesterol". Lecz jeśli jednocześnie za dużo jest w nich cukru, tłuszczu albo właśnie soli, to trzeba będzie o tym konsumenta wyraźnie poinformować. Tak by nie uważał pieczywa "bogatego w błonnik" za zdrowy, skoro jest za słone albo za tłuste.
"Unia Europejska nie ma zamiaru regulować zawartości soli w chlebie - ani niemieckim, ani żadnym innym - zapewniła we wtorek rzecznika KE ds. zdrowia Nina Papadulaki. - KE nie prowadzi ataku na niemiecki chleb". "Chcemy tylko informować konsumentów, co jedzą" - powiedziała.