Prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk zadeklarowali po środowym szczycie społecznym wolę tworzenia wspólnej, narodowej strategii wejścia Polski do strefy euro. Tusk oświadczył ponadto, że jest gotów rozmawiać o dacie wejścia do eurolandu, bo - jak mówił - nie jest tu "więźniem żadnej doktryny".

Do niedawna rząd zdecydowanie opowiadał się za przyjęciem przez Polskę euro w 2012 roku. PiS oprotestowuje tę datę, a ponadto domaga się referendum ws. wprowadzenia euro, na które nie chce się zgodzić Platforma.

Prezydent ocenił w środę, że w sprawie euro w Polsce "będzie można dojść do jakiegoś porozumienia, które może się łączyć z referendum, a może nie". "Referendum jest postulatem głównej partii opozycyjnej i ma silne poparcie społeczne. Ja nie wypowiadam się w tej sprawie" - dodał L.Kaczyński.

O narodowej strategii dojścia do euro prezydent powiedział, że musi opierać się o to, co jest najskuteczniejsze dla Polski".

Reklama

Różnice dotyczą terminu

Podkreślił też, że Polska do strefy euro "musi wejść", a różnice między głównymi siłami politycznymi dotyczą terminu przyjęcia wspólnej europejskiej waluty. Zadeklarował, że może być pośrednikiem między PO i PiS w rozmowach na temat wprowadzenia w Polsce wspólnej waluty.

Prezydent chciałby też, aby jak najszybciej odbył się szczyt dotyczący wejścia Polski do strefy euro. Nie podał jednak żadnej daty. W szczycie tym - jak mówił - mieliby wziąć udział: przedstawiciele sektora finansowego, przedsiębiorcy, związki zawodowe, reprezentanci rządu oraz Kancelarii Prezydenta.

Szukanie sojuszników wśród państw regionu

Premier zadeklarował z kolei, że jest gotów rozmawiać o dacie wejścia do strefy euro pod warunkiem, że budowana będzie "wspólna narodowa strategia dojścia do euro" i że nie będzie to odłożone "na nie wiadomo kiedy". Szef rządu ocenił też, że po szczycie społecznym w Pałacu Prezydenckim jest bliżej "wspólnej drogi do euro".

Tusk zapowiedział ponadto, że będzie chciał - przed niedzielnym szczytem UE w Brukseli - rozmawiać z szefami państw naszego regionu i szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso o tym, czy można uprościć procedurę przystąpienia nowych państw UE do strefy euro.

"Chciałbym z tymi państwami, które aspirują do strefy euro - a większość z nich to uczestnicy tego mojego spotkania przygotowanego w Brukseli - zastanowić się jak wspólnie, bez jakichś brutalnych nacisków na naszych partnerów w Europie, przekonywać do takich regulacji, działań, które urealniłyby aspiracje do strefy euro państw - członków UE, które nie są dzisiaj w strefie euro" - mówił premier.

Przed obradami szczytu UE 1 marca w Brukseli ma dojść do nieformalnego spotkania szefów rządów państw naszego regionu oraz przewodniczącego KE. Spotkanie to ma na celu wypracowanie wspólnej strategii przed rozmowami w gronie wszystkich członków Unii Europejskiej.

Pierwsza debata, ale nie ostatnia

Tusk - pozytywnie oceniając środowy szczyt społeczny - przyznał jednocześnie, że czeka nas "jeszcze niejedna debata w sprawie euro". "Mam nadzieję, że już nie kłótnia, ale debata. Prezydent zresztą zaoferował swój udział np. w charakterze gospodarza dla takiej debaty i to dobrze jej wróży" - dodał.

W środę Pałacu Prezydenckim kilka godzin trwały obrady szczytu społecznego zorganizowanego z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego.

Oprócz Tuska rząd reprezentowali: minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak oraz minister Michał Boni. W obradach szczytu wzięli też udział ekonomiści, przedstawiciele związków zawodowych, pracodawców i samorządowcy.

Premier został na szczyt zaproszony we wtorek. Jego wystąpienie odbywało się podczas części zamkniętej dla mediów. Zarówno premier, jak i prezydent optymistycznie wypowiadali się jednak o efektach obrad. Lech Kaczyński powiedział też, że jest zadowolony z wystąpienia szefa rządu.

Prezydent PKPP Lewiatan Henryka Bochniarz oceniła w rozmowie z dziennikarzami, że cieszy się z obrad szczytu, ale "nie ma złudzeń", że przyniesie on konkretne efekty. Z kolei szef OPZZ Jan Guz pytany o środowe spotkanie u prezydenta powiedział: "Jesteśmy pełni optymizmu, w końcu zaczyna się coś dziać".

Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek powiedział, że związek postuluje, by proponowane rozwiązania związane z kryzysem finansowym obowiązywały jedynie czasowo, tak aby zagrożenia kryzysowe nie służyły np. do "demolowania" ochronnych funkcji kodeksów pracy".