Dwóch sędziów zostało wyłączonych z orzekania w procesie Janusza T., ps. „Krakowiak”, przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach, który postanowił też zwrócić się do Sądu Najwyższego o wyznaczenie innego sądu do rozpatrzenia tej sprawy.

Jak poinformowała w poniedziałek rzeczniczka katowickiego sądu apelacyjnego Aleksandra Janas, sędziów wyłączono ze względu na to, że orzekali w innym procesie dotyczącym działalności tej grupy przestępczej, a kolejnych nie można było wyznaczyć, bo zabrakło już niezwiązanych z tą sprawą sędziów specjalizujących się w prawie karnym.

„Sąd Apelacyjny nie ma możliwości prawnej, by skompletować skład niezbędny do rozpoznania tej sprawy, sędziów karnistów - choć w Katowicach jest ich około 20 - jest zbyt mało. W składzie już jest dwóch cywilistów, ale skompletowanie składu z aż czterech cywilistów w pięcioosobowym składzie orzekającym w tak poważnej i skomplikowanej sprawie sprawiłoby, że gwarancje procesowe nie byłyby realizowane" – powiedziała PAP sędzia Janas.

"Przyjmuje się, że jeśli sędzia nawet w niewielkim zakresie orzekał o winie oskarżonych, to jest to podstawą do jego wyłączenia w ich kolejnym procesie, a spraw dotyczących tej grupy przestępczej było bardzo dużo" – wyjaśniła.

Jeśli Sąd Najwyższy wyznaczy inny sąd do rozpoznania tej apelacji, to jego sędziowie będą musieli się zapoznać z liczącymi ponad 300 tomów aktami sprawy. Aby dostarczyć je do Sądu Najwyższego, potrzeba dwóch samochodów.

Reklama

27 czerwca Sąd Apelacyjny w Katowicach po raz drugi odroczył rozprawę odwoławczą w procesie Janusza T., ps. "Krakowiak", i 10 innych osób oskarżonych m.in. o udział w kierowanym przez niego gangu. Jeden z oskarżonych po raz kolejny złożył wniosek o wyłączenie katowickich sędziów z orzekania. Zarzucił im popełnianie przestępstw, a toczącą się sprawę określił jako jedną z największych afer wymiaru sprawiedliwości po 1989 r.

W pierwszej instancji "Krakowiak" został skazany na 25 lat więzienia, podobnie jak Marek M., ps. "Oczko", oskarżony o zlecenie grupie Janusza T. jednego z zabójstw. Karę dożywocia sąd wymierzył uważanemu za egzekutora gangu Zdzisławowi Ł., ps. "Zdzicho". To właśnie ten oskarżony złożył w środę ponowny wniosek o wyłączenie ze sprawy wszystkich sędziów katowickiego sądu apelacyjnego i przekazanie jej do innego okręgu. Przez blisko godzinę w emocjonalnym wystąpieniu przekonywał, że sprawa nie powinna się toczyć przed katowickim sądem. Sędziom sądu okręgowego, którzy wydawali wyrok w I instancji zarzucił, że w uzasadnieniu skopiowali fragmenty poprzednich uzasadnień. Według niego, w ten sposób nie dopełnili obowiązków, podobnie jak sędziowie II instancji, którzy tego nie dostrzegli, czytając akta.

Do wniosku o wyznaczenie innego sądu przyłączyli się obrońcy i inni oskarżeni. Sprzeciwiał się temu prok. Michał Binkiewicz, który argumentował, że wniosek został już merytorycznie rozpoznany. Sąd odroczył rozprawę, wykreślając z wokandy najbliższe terminy posiedzeń.

Nieprawomocny wyrok zapadł w październiku 2016 r. Był to drugi proces w tej sprawie. Oskarżeni odpowiadają za ponad 40 czynów, m.in. zabójstwa i napady rabunkowe. Część poprzedniego wyroku, dotyczącą najpoważniejszych przestępstw, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach, nakazując powtórzenie procesu przez sąd okręgowy. W wyroku pierwszej instancji jeden z 11 podsądnych został uniewinniony. "Krakowiak" i "Oczko" zostali skazani na 25 lat więzienia, "Zdzicho" na dożywocie. Sąd okręgowy zastrzegł, że "Krakowiak" będzie mógł się ubiegać o zwolnienie z więzienia po 20 latach, a "Zdzicho" po 30. Pozostałym sąd wymierzył kary od 2 do 10 lat pozbawienia wolności.

Na więzienie w zawieszeniu został skazany tylko Andrzej K., który przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia obciążające kolegów. Sąd okręgowy uznał oskarżonych za winnych większości zarzucanych im przestępstw, samego Janusza T. - za kilkanaście. Skład orzekający nie miał wątpliwości, że T. założył w 1991 r. grupę, która z czasem przekształciła się w związek przestępczy o charakterze zbrojnym, popełniający najpoważniejsze przestępstwa. Tylko za ten czyn wymierzył mu 5 lat więzienia. Na 25 lat skazał go za przyjęcie od "Oczki" zlecenia zabójstwa konkurenta na Wybrzeżu Białorusina Wiktora F. Do zbrodni doszło w 1997 r. Według prokuratury i sądu strzelał "Zdzicho".

Sąd uznał "Krakowiaka" za winnego i wymierzył mu jednostkowe kary także m.in. za: zlecenie napadów rabunkowych na właściciela kantoru w Przemyślu i inkasenta krakowskiej firmy Rovita (obaj zostali zabici), zlecenie zabójstwa Mirosława S. w Koninie (ten mężczyzna przeżył), zlecanie kradzieży oraz produkcji i handlu narkotykami.

Zdzisława Ł. sąd skazał na dożywocie m.in. za zabójstwo Wiktora F. oraz zbrodnię w Przemyślu. Pozostałym wymierzył kary np. za udział w rozbojach i kradzieżach. Najważniejszymi dowodami w sprawie były zeznania dwóch świadków koronnych - Wiesława Cz. i Dariusza J., a w procesie kluczowa była ocena ich wiarygodności. Sąd okręgowy uznał, że choć z powodu upływu czasu mylili się co do szczegółów lub niektórych spraw nie pamiętali, ich zeznania były wiarygodnie.

Sprawa, którą ma rozpoznawać sąd apelacyjny, dotyczy tylko części działalności grupy. Prokuratura skierowała przeciwko jej członkom do sądów około 20 aktów oskarżenia. Np. w grudniu 2016 r. Janusz T. został – już prawomocnie – skazany na 10 lat więzienia za nakłanianie kolegów do zabójstwa ścigających go policjanta i prokuratora. Opisujący 57 zarzutów akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu 2000 r.

Pierwszy proces, w którym na ławie oskarżonych początkowo zasiadało 36 osób, rozpoczął się w lutym 2001 r. i zakończył w 2008. W 2010 r. Sąd Apelacyjny z powodów proceduralnych uchylił część wyroku dotyczącą najważniejszych zarzutów i skierował do ponownego rozpatrzenia. Potwierdził jednak wtedy, że Janusz T. założył i kierował związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, a także utrzymał kilkuletnie wyroki wobec większości oskarżonych.

Zdaniem prokuratury związek przestępczy kierowany przez "Krakowiaka" należał do najgroźniejszych grup przestępczych w Polsce. Działał od 1991 do 1999 roku, głównie na południu kraju. Jak zeznawali świadkowie koronni, w szczytowym okresie liczył około 300 osób. Według śledczych i sądu, gang miał ustaloną strukturę i hierarchię z niekwestionowanym przywódcą i "organami" wyznaczonymi do poszczególnych zadań, np. "egzekutor" zajmował się zabójstwami i wyznaczaniem kar niepokornym gangsterom, "skarbnik" dbał o pomoc prawną dla aresztowanych członków grupy i ich rodzin.