Wczoraj podawane były najważniejsze w tym tygodniu dane z amerykańskiej gospodarki, niejako podsumowujące już styczeń (poza bilansem handlowym, który podany zostanie dopiero w marcu) i generalnie wypadły one bardzo źle.

Zamówienia na dobra trwałego użytku obniżyły się aż o 5,2% m/m, a grudniowy spadek został przeszacowany w górę (po raz drugi) do 4,6% m/m. Bez środków transportu zamówienia obniżyły się o 2,5%, co jest fatalną wiadomością dla producentów samochodów. Dane te odzwierciedlają nie tylko spadek dochodów do dyspozycji, ale przede wszystkim negatywne oczekiwania amerykańskich gospodarstw domowych. Dyskredytują one jednocześnie nieco lepsze dane o sprzedaży detalicznej (wzrost o 1% m/m) – jedno z nielicznych pozytywnych zaskoczeń w styczniu.

Kolejny duży spadek odnotowano w kategorii „sprzedaż nowych domów”. W styczniu sprzedaż ta wyniosła 309 tys. wobec 344 tys. (po korekcie, ujęcie anualizowane) w grudniu. Choć dane z rynku pracy dotychczas były już złe, w minionym tygodniu mieliśmy dalsze pogorszenie – liczba nowozarejestrowanych bezrobotnych wzrosła z 631 tys. do 667 tys., znacznie powyżej oczekiwań. Dla porównania w okresie dobrej koniunktury było to z reguły niewiele powyżej 300 tys.

Japoński dołek

Reklama

Nad ranem podane zostały także dane z japońskiej gospodarki. Tym razem większych zaskoczeń nie było, choć oczekiwania nie były wygórowane. Produkcja przemysłowa w styczniu obniżyła się aż o 30,8% r/r, wydatki konsumenckie o 5,9% r/r, wzrósł natomiast indeks PMI dla przemysłu – o 2 pkt. do 31,6 pkt., choć jest to nadal niezwykle niska wartość. W styczniu w Japonii nie mieliśmy już inflacji – wskaźnik CPI (zarówno ogólny, jak i bazowy) obniżył się do 0%.

Dziś w USA drugi szacunek danych o PKB za 4 kwartał. Oczekuje się większego spadku niż podany pierwotnie – 4,9% wobec 3,8% (ujęcie anualizowane). Te dane o godzinie 14.30. O godzinie 15.45 wskaźnik aktywności Chicago PMI, zaś 10 minut później ostateczny odczyt wskaźnika nastrojów UM (konsensus to odpowiednio 33,5 i 56 pkt.).