Putin sformułował te groźby na posiedzeniu rządu. Wkrótce po jego deklaracji Gazprom potwierdził doniesienia z Kijowa, że Ukraina spłaciła już większość należności za lutowe dostawy gazu i pozostało jej do uregulowania tylko 50 mln dolarów. Rosyjski premier oświadczył również, że Moskwa jest "skrajnie zaniepokojona" informacjami o działaniach ukraińskich struktur siłowych wobec koncernu Naftohaz, w tym doniesieniami o możliwości "aresztowania" gazu na terytorium Ukrainy.

"W związku z informacjami o działaniach ukraińskich struktur siłowych wobec koncernu Naftohaz, w tym zamiarze aresztowania gazu na terytorium Ukrainy, nie możemy nie wyrazić naszego skrajnego zaniepokojenia ewentualnymi konsekwencjami tych kroków" - oświadczył Putin. Szef rządu Rosji przyznał, że wydarzenia na Ukrainie są sprawą wewnętrzną tego kraju. Według niego "znów stawiają one jednak na porządku dziennym kwestię niezawodności Ukrainy jako partnera w rozwiązywaniu problemów energetycznych".

Wicepremier Igor Sieczyn, który w gabinecie Putina zajmuje się sferą energetyczną, poinformował, że wiedzę o najnowszych wydarzeniach w Kijowie strona rosyjska czerpie głównie z mediów. "Podjęte przez Gazprom próby uzyskania oficjalnych informacji zakończyły się niepowodzeniem" - przekazał Sieczyn. Putin oznajmił w związku z tym, że działania ukraińskich struktur siłowych mogą uniemożliwić Kijowowi uregulowanie należności za rosyjski gaz pobrany w lutym, a w konsekwencji doprowadzić do przerwania dostaw paliwa dla odbiorców na Ukrainie, jak i jego tranzytu przez ukraińskie terytorium do Europy.

Reklama

"Jeśli wskutek działań siłowych i aresztowania szeregu menadżerów należność nie zostanie uregulowana, to doprowadzi to do wstrzymania dostaw naszych nośników energii dla odbiorców na samej Ukrainie, a może również dla odbiorców w Europie, gdyż słyszymy o próbach skonfiskowania kontraktu tranzytowego, przy czym nie kopii, lecz oryginału kontraktu tranzytowego" - powiedział rosyjski premier.

Putin zaapelował do Unii Europejskiej, aby zwróciła uwagę na wydarzenia na Ukrainie. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ostrzegł w niedzielę, że jeśli Ukraina nie ureguluje w terminie należności za odebrany w lutym rosyjski gaz, to jego kraj zażąda od Kijowa płacenia z góry za surowiec, który ma być dostarczany w następnych miesiącach. Gospodarz Kremla przypomniał, że możliwość taką przewidują umowy zawarte przez Gazprom i Naftohaz po styczniowej rosyjsko- ukraińskiej wojnie gazowej.

Zdaniem rosyjskich mediów, jeśli Naftohaz nie znajdzie pieniędzy na opłacenie lutowych dostaw, to tym bardziej nie będzie w stanie zapłacić awansem za gaz marcowy.

W ubiegłym tygodniu rosyjski "Kommiersant" pisał, że w razie problemów z opłatami Gazprom może całkowicie zakręcić Ukrainie kurek z gazem. Tak jak podczas ukraińsko-rosyjskiego sporu gazowego w styczniu, mogłoby to oznaczać komplikacje dla europejskich odbiorców paliwa z Rosji, które płynie do nich przez ukraińskie terytorium. Według rosyjskich mediów Ukraina winna była za lutowe dostawy ok. 400 mln dolarów.

Kijów zadeklarował w czwartek, że "4 marca Gazpromowi przelano 310 mln dolarów. "Do zapłacenia pozostało jeszcze 50 mln", które zostaną przekazane jeszcze w czwartek lub w piątek - powiedział przedstawiciela prezydenta Ukrainy Ołeksandr Szłapak. Wyliczenia te potwierdziło w czwartek po południu biuro prasowe Gazpromu, które poinformowało - jak podała agencja ITAR-TASS - że Ukrainie rzeczywiście pozostało do zapłacenia tylko 50 mln dolarów.