W przeciwieństwie do większości latających samochodów, Opener BlackFly może być pilotowany przez każdego – nie potrzeba do tego licencji pilota. Może być sterowany za pomocą jednego joysticka. Ma też możliwość automatycznego startu i lądowania.

Thomas Tamblyn, dziennikarz portalu Huffington Post, zwrócił uwagę na konstrukcję samochodu: BlackFly wygląda jak UFO z filmów science-fiction z lat 60., a zakrzywione podwozie „samolotu elektrycznego” nie tylko sprawia, że łatwo nim lądować na twardej powierzchni, ale także umożliwia lądowanie na wodzie.

Reklama

Latające samochody wciąż są nowinką popularną wśród technologicznych miliarderów, powoli, powoli ta koncepcja staje się coraz bardziej użyteczna i przystępna dla reszty ludzi.

Według Opener, pierwsze kilka latających aut będzie drogich, ale w miarę ich popularności firma ma nadzieję na obniżenie kosztów, by BlackFly kosztował tyle, co samochód sportowy.

BlackFly używa ośmiu elektrycznych śmigieł, co daje mu możliwość unoszenia, podczas gdy dwa duże skrzydła pozwalają na kierowanie pojazdem.

Jak twierdzi konstruktor, BlackFly obecnie ma zasięg około 40 kilometrów i może być ładowany zarówno energią słoneczną, jak i elektryczną (załadowanie 80 proc. baterii trwa zaledwie 25 minut).

Firma strony działa w tajemnicy od około dziewięciu lat i od tego czasu przetestowała ponad 1200 godzin i ponad 19 000 kilometrów.

Jedną z kluczowych cech BlackFly jest to, że został zaprojektowany tak, aby był naprawdę bezpieczny. Skoro ma być pilotowany bez licencji pilota, każdy właściciel będzie musiał przejść krótkie przeszkolenie.

Pojazd jest też wypełniony kopiami zapasowymi, więc jeśli uszkodzą się silniki lub bateria, zadziała zamiennik, który pomoże bezpiecznie i szybko wylądować. Opener jeszcze nie ujawnił, kiedy BlackFly trafi do sprzedaży lub ile na razie będzie kosztował pojazd. Jednak największą przeszkodą pozostanie prawo. Podczas gdy wiele firm stworzyło w pełni funkcjonujące latające samochody, zasady dotyczące ich legalnego użytkowania nie zostały jeszcze zaktualizowane.

>>> Czytaj też: Dostawa dronami i „balony internetowe”. Oto nowe projekty firmy-matki Google, Alphabet