Mazurek była pytana we wtorek przez dziennikarzy w Sejmie o raport NIK z którego wynika, że 17 osób zatrudnionych w KPRM dostało nagrody w wysokości prawie mln złotych. Wicemarszałek Sejmu odpowiedziała, że trudno jej odnieść się do tego pytania, bo nie pracowała w KPRM.

"Rz" napisała we wtorek, powołując się na raport NIK, że w 2017 r. w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na nagrody - dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe - zaplanowano okrągły milion złotych. Ostatecznie wydano 918 tys., podobną kwotę, jak w 2016 r. Jak zauważa "Rz", problem w tym, że wówczas tylko jedna trzecia poszła na nagrody w KPRM, a reszta – dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w ministerstwach, urzędach centralnych i wojewódzkich. Tymczasem - jak pisze "Rz" - w 2017 r. całą pulę zgarnęło 17 osób z KPRM.

"Tak, czy inaczej sprawa nagród jest dla nas zamknięta, ponieważ te nagrody - mówiłam o tym wielokrotnie i nasi przedstawiciele też - zostały zwrócone" - oświadczyła Mazurek.

Dopytywana, czy kwota miliona złotych, rozdzielona na 17 osób, nie szokuje, wicemarszałek Sejmu powiedziała, że nie będzie tego komentować, bo tych nagród nie przyznawała. "Nie korzystaliśmy z tych nagród jako klub, nie wiem za co te nagrody były przyznawane, więc niech wypowiadają się na ten temat ci, którzy podejmowali takie decyzje" - mówiła Mazurek.

Reklama

W lutym tego roku Krzysztof Brejza (PO) opublikował na Twitterze odpowiedź na interpelację skierowaną do kancelarii premiera w sprawie nagród przyznanych członkom rządu Beaty Szydło w 2017 r. Wynikało z niej, że nagrody przyznano m.in. wszystkim ministrom konstytucyjnym (rocznie było to od 65 do 82 tys. zł brutto). Sama b. premier dostała 65 tys. zł brutto.

Po ujawnieniu informacji o nagrodach na PiS spadła lawina krytyki. W kwietniu komitet polityczny partii zdecydował, że obdarowani ministrowie przekażą nagrody na cele charytatywne.

Wicemarszałek Sejmu powiedziała też, że w mediach pojawiła się informacja, że w Krakowie radni PO założyli spółkę "do dzielenia pieniędzy". "Mam więc nadzieję, że Grzegorz Schetyna do tych informacji medialnych się odniesie, bo chodzi o dosyć duże pieniądze, które ze spokojem mógłby wydawać samorząd województwa małopolskiego" - zaznaczyła Mazurek.

"A w tym momencie mamy do czynienia ze stworzeniem podmiotu, który będzie finansował polityków PO. Nie rozumiem dlaczego do tej pory Platforma w tym temacie milczy" - dodała Mazurek.

Onet podał, że władze województwa małopolskiego – na czele, których stoją politycy Platformy Obywatelskiej – powołały spółkę Małopolski Fundusz Rozwoju. Jej prezesem został Bogusław Kośmider (PO) przewodniczący miejskiej rady i jeden z liderów krakowskiej PO. Według Onetu, Małopolski Fundusz Rozwojowy działa od ponad 8 miesięcy; przez ten czas na pensje prezesa wydano ponad 70 tysięcy złotych, a w radzie nadzorczej zasiadają ludzie związani z koalicją PO-PSL.

Onet podkreśla, że w tym roku MFR ma otrzymać do dyspozycji 21 milionów złotych. "Sukcesywnie do 2027 roku spółka powinna zgromadzić kapitał ponad 170 milionów złotych" – powiedział, cytowany przez Onet, Filip Szatanik, rzecznik prasowy urzędu marszałkowskiego województwa małopolskiego.