"To będzie pierwszy rząd, który nie będzie stosował żadnych politycznych represji" - zapowiedział w powyborczym przemówieniu transmitowanym przez TV były sportowiec. Obiecał, że jego gabinet będzie pomagać najbiedniejszym Pakistańczykom, walczyć z korupcją oraz stosować takie samo prawo wobec każdego.

"Rozpocząłem walkę 22 lata temu i szczęśliwie dzisiaj otrzymałem szansę spełnienia tego, o czym marzę dla tego państwa" - oświadczył Khan. Przyrzekł też stworzenie "nowego Pakistanu".

Odnosząc się do polityki zagranicznej, zapowiedział m.in. dążenie do pokoju w Afganistanie, "bardziej zrównoważonych" relacji z USA oraz lepszych stosunków z Iranem. Podkreślił, że Pakistan, jedyne muzułmańskie państwo posiadające broń nuklearną, oraz Indie powinny rozwiązać spór dotyczący Kaszmiru na drodze negocjacji. "Wykonajcie krok w naszym kierunku, a my wykonamy dwa w waszym" - wezwał władze w Delhi.

Po przeliczeniu połowy głosów PTI ma znaczną przewagę nad rządzącą do tej pory Pakistańską Ligą Muzułmańską Nawaz (PML-N) - podają media. Według ich szacunków PTI otrzyma 119 z 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, o które toczyła się wyborcza batalia. Na 63 mandaty może liczyć PML-N, a na 42 Pakistańska Partia Ludowa (PPP), kierowana przez Bilawala Bhutto Zaddariego, syna zamordowanej byłej szefowej rządu w Islamabadzie Benazir Bhutto.

Reklama

"The Guardian" pisze, że wynik PTI "przekracza oczekiwania" i "daje urząd premiera" Khanowi. Mimo tego, że ugrupowanie to nie uzyska prawdopodobnie potrzebnych do samodzielnego rządzenia 137 mandatów, to nie powinno mieć problemu w znalezieniu koalicyjnych partnerów wśród mniejszych partii oraz niezależnych parlamentarzystów - wskazuje Reuters.

Oficjalne ogłoszenie wyników jest opóźnione - jak podała komisja wyborcza - z powodów technicznych i spodziewane na czwartek wieczór czasu lokalnego. Nawaz Sharif, były premier i lider PML-N zapowiedział, że nie zaakceptuje rezultatu wyborów. Jego sympatycy zarzucają armii, że ingerowała w ich przebieg na korzyść PTI.

Przebywający w areszcie Sharif stwierdził na Twitterze, że "demokratyczny proces" w Pakistanie "cofnął się o dekady". "Gdyby mandat do sprawowania władzy był przekazany sprawiedliwie, zaakceptowalibyśmy wynik (wyborczy)" - dodał. Khan zobowiązał się w czwartek do zbadania wszystkich oskarżeń o domniemane fałszerstwa wyborcze.

Ponad 11 tys. kandydatów ubiegało się o 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu, oraz o łącznie 577 miejsc w czterech zgromadzeniach prowincji.

Nowy pakistański rząd będzie musiał zmierzyć się z wieloma poważnymi i palącymi problemami, od panującego w kraju kryzysu gospodarczego i walutowego, przez pogarszające się relacje z USA, po coraz dotkliwsze niedobory wody w całym kraju.

Występujący przeciw korupcji Khan obiecał zwolennikom "islamskie państwo dobrobytu", a swoją populistyczną kampanię przedstawiał jako walkę o obalenie chciwej elity politycznej, która hamuje rozwój kraju. Odpierał zarzuty o otrzymywanie wsparcia od armii, która przez wiele lat rządziła Pakistanem i nadal kontroluje ważne stanowiska w polityce bezpieczeństwa i zagranicznej.(PAP)

mobr/ mal/