Jeden z zatrzymanych był poszukiwany przez policję za atak na bazę wojskową w 2017 roku, a drugi został aresztowany w 2014 roku za udział w ulicznych protestach antyrządowych - przekazał minister spraw wewnętrznych Nestor Reverol.

Opozycja obawia się, że zagadkowy incydent może posłużyć władzom jako pretekst do nasilenia represji wobec przeciwników politycznych, i wskazuje, że działo się tak już w przeszłości.

"Ostrzegamy, że rząd wykorzystuje ten incydent (...), by ukarać tych, którzy występują przeciwko niemu w sposób legalny i demokratyczny, oraz by wzmóc prześladowania i systemowe naruszanie praw człowieka" - głosi opublikowane na Twitterze oświadczenie opozycyjnej koalicji Szeroki Front.

W alei Boliwara w centrum Caracas, gdzie w sobotę miał miejsce incydent z udziałem Maduro, w niedzielę panował spokój. Podwyższenie, z którego przemawiał prezydent, usunięto.

Reklama

Wcześniej w niedzielę jakikolwiek związek USA z sobotnim zajściem wykluczył doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, John Bolton. Zasugerował za to, że może stać za nim rząd Wenezueli.

Chodzi o zagadkowy incydent, jaki miał miejsce w sobotę w wenezuelskiej stolicy, gdy Maduro wygłaszał przemówienie podczas uroczystości wojskowej. Wśród uczestników miało eksplodować wówczas kilka dronów, a do jednego z wybuchów doszło niedaleko ustawionego na ulicy podwyższenia, z którego przemawiał szef państwa. Maduro przerwał przemówienie i oddalił się z miejsca zdarzenia, ale rannych zostało siedmiu żołnierzy. Incydent był tylko częściowo transmitowany przez państwową telewizję.

Wenezuelski przywódca powiedział, że była to próba zamachu na jego życie i o podjęcie tej próby oskarżył prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa. Ocenił także, że zamach został sfinansowany przez bliżej nieokreślonych mocodawców z amerykańskiego stanu Floryda i poprosił Trumpa o pomoc. Strona kolumbijska oskarżenia Maduro odrzuciła jako bezpodstawne.

Według wenezuelskiej straży pożarnej eksplodował jedynie zbiornik na gaz w położonym nieopodal budynku.

Do spowodowania incydentu przyznała się na Twitterze nieznana dotąd grupa przedstawiająca się jako "patriotyczni żołnierze i cywile" pod nazwą "Flanelowi żołnierze" (Soldados de Franelas). Weryfikacja ich deklaracji nie była możliwa.

Maduro, który w maju został wybrany na drugą prezydencką kadencję, jest oskarżany przez przeciwników i społeczność międzynarodową o osłabianie demokracji i doprowadzenie zamożnej Wenezueli do stanu katastrofy humanitarnej, co w ostatnich miesiącach zmusiło setki tysięcy Wenezuelczyków do ucieczki do sąsiednich krajów. (PAP)

akl/ ap/