Rośnie liczba znanych z imienia i nazwiska Żydów ocalonych dzięki akcji paszportyzacyjnej prowadzonej w czasie II wojny światowej przez grupę berneńską Aleksandra Ładosia.
Polscy dyplomaci we współpracy ze środowiskami żydowskimi ratowali Żydów z Zagłady nie tylko na podstawie sfałszowanych paszportów paragwajskich, o których pisaliśmy w 2017 r. Korzystano też z dokumentów innych państw obu Ameryk. Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego opracowuje właśnie listę haitańską i honduraską.
– Dotychczas udało nam się ustalić 115 nazwisk ocalonych spośród 710 osób, które otrzymały dokumenty Haiti i Hondurasu – mówi DGP dr Wojciech Kozłowski, p.o. dyrektor ISiM. Zastrzegając zarazem, że lista ocalonych posiadających dokumenty dostarczone przez grupę berneńską wydłuży się wraz z postępem badań. Trzeba do niej dodać co najmniej kilkuset ocalonych przez grupę berneńską na paszportach paragwajskich, które badają dyplomaci z ambasady RP w Szwajcarii.
– Poprzez badania archiwów polskich i zagranicznych oraz specjalistyczne badania genealogiczne nasi badacze ustalają nazwiska ocalonych i ich potomków. Stworzyliśmy specjalny zespół, który przez kilka tygodni pracował nad listą haitańską i honduraską. Usiłujemy się dowiedzieć, czy osoby, które otrzymały paszporty, przeżyły wojnę – mówi dr Kozłowski. ISiM analizuje też depesze dyplomatyczne na temat pracy grupy berneńskiej, które przechowuje Archiwum Akt Nowych.
Z depesz wyłania się obraz sprawnego mechanizmu, w który zaangażowana była polsko-żydowska grupa pod wodzą posła Aleksandra Ładosia. Abraham Silberschein, przedwojenny poseł na Sejm, pisał w jednej z nich, że „akcja posiada pełną aprobatę Poselstwa RP w Bernie, które robi wszystko, aby nam pomóc”, jednocześnie podając, iż „w ten sposób uratowaliśmy m.in. Natana Eka, żonę prof. Schorra z rodziną, rabina Rappaporta z Pińczowa, Feiwla Stempla i wiele młodzieży”. Ten pierwszy już jako Nathan Eck wyemigrował po wojnie do Izraela i został badaczem Holokaustu.
Reklama
Placówka udostępniła organizacjom żydowskim własne szyfry. Dzięki nim szwajcarscy Żydzi mogli alarmować świat, gdy państwa latynoamerykańskie w 1943 r. wskutek wpadki przestały uznawać wystawione dokumenty. „Deportacja i straszna śmierć grozi posiadaczom paszportów paragwajskich. Proszę spowodować wszelkie możliwe interwencje przez organizacje, osobistości i rząd holenderski. Chodzi o obywateli polskich, belgijskich i holenderskich, którzy po wojnie pod gwarancją tych rządów zwrócą paszporty i wrócą do swych krajów; rządy amerykańskie zatem nie będą mieć wobec nich żadnych zobowiązań. Byłoby hańbą wydać ich świadomie na pewną śmierć” – pisał w grudniu 1943 r. Izaak Sternbuch do kilku amerykańskich i brytyjskich organizacji żydowskich.
Następnego dnia prośbę Sternbucha wzmocnił Ładoś, prosząc polskie MSZ o analogiczną interwencję na szczeblu rządowym w USA, Wlk. Brytanii i Ameryce Łacińskiej. Izaak Lewin, działacz z USA, pisał do Berna w lutym 1944 r.: „W sprawie paszportów południowo-amerykańskich interweniowaliśmy w Watykanie, a rząd Stanów Zjednoczonych poprze sprawę również wobec Szwajcarii. Peru, Ekwador i Wenezuela uznały paszporty. Paragwaj wydał polecenie ambasadorowi hiszpańskiemu”. Madryt reprezentował w Berlinie interesy państw latynoamerykańskich, stąd rola ambasadora Hiszpanii.
Rząd RP nie tylko wiedział o akcji, ale i typował własnych kandydatów do paszportyzacji. „Pan Premier prosi Pana Posła o podjęcie starań celem uzyskania paszportu jednej z republik Ameryki Południowej na nazwisko Ernst Bergauer, urodzony w Saint-Étienne” – czytamy w depeszy z sierpnia 1943 r. Autor pisał, że ewentualnie koszty zakupu dokumentu pokryje MSW. Między Bernem a innymi polskimi placówkami na świecie krążyły nazwiska Żydów, którym dyplomaci chcieli pomóc, a także kwoty zebrane na ten cel w USA.
Konsul Sylwin Strakacz meldował z USA, iż „dr Izaak Lewin prosi zawiadomić Chaima Eissa, że wkrótce otrzyma 4000 $; z tego dla następujących rodzin po 400 $” – i dalej siedem nazwisk z Brześcia, Kielc, Tykocina, Tomaszowa Maz. i Warszawy. Zdarzają się ponaglenia: „Zapytać Markusa Herza, Zurych, czy wie coś o Mosesie i Miriam Teitelbaum, czy załatwił dla nich paszporty, za co wpłacili jego synowie w Stanach Zjednoczonych”.
Pojawia się też wątek próby przekupienia Niemców. W listopadzie 1944 r. Sternbuch meldował Unii Rabinów Ortodoksyjnych w USA: „Po pertraktacjach z Himmlerem nasz przedstawiciel donosi, że za 20 milionów fr. można by ewakuować do państw neutralnych 300.000 Żydów, partjami po 15.000 osób miesięcznie. Pieniądze deponowalibyśmy w banku szwajcarskim też ratami po milion fr. po ewakuacji odnośnej grupy”.
Akcja nie dotyczyła tylko polskich Żydów. W marcu 1943 r. Lewin pisał do Berna: „Jesteśmy przejęci sytuacją na Węgrzech i Słowacji, telegrafujcie, co robicie. Przesłać paszporty południowo-amerykańskie wielkiej ilości osób i rabinów do Rumunii, Węgier i Słowacji”. Członkowie grupy berneńskiej zdawali sobie sprawę z rangi zadania. „Nie trzeba nam dziś dekoracyj, tylko ludzi dyskretnych i naprawdę pracujących. Dla świętej sprawy pracujemy dzień i noc” – pisali wspólnie Sternbuch i pracujący w konsulacie RP Juliusz Kühl.