Eksperci przekonują od dawna, że wprowadzenie autonomicznych samochodów na drogi drastycznie zmniejszy liczbę wypadków. Czy aby na pewno? W marcu tego roku doszło do incydentu, który wstrząsnął tym segmentem branży motoryzacyjnej.

Chodzi o wypadek, w którym autonomiczne auto Ubera potrąciło na przedmieściach Phoenix kobietę, która na skutek poniesionych w wypadku obrażeń zmarła w szpitalu. Moment był niezwykle niefortunny dla firm, które noszą się z wprowadzeniem na rynek nowej technologii. Do wypadku doszło w momencie, w którym Amerykanie przymierzali się do zliberalizowania przepisów regulujących zasady ruchu autonomicznych aut.

Ze śledztwa przeprowadzonego przez Associated Press wynika, że z 48 autonomicznych pojazdów poruszających się po Kalifornii w pierwszych miesiącach 2015 roku co najmniej 4 (3 należące do Google’a) miało po jednej stłuczce. Podane liczby są niepokojące. Okazuje się jednak, że za każdą z nich był odpowiedzialny… człowiek. Google odpowiedziało szybko na publikację AP i przedstawiło oficjalne statystyki ruchu swoich niezależnych aut. System autonomicznej jazdy nie spowodował żadnego ze wspomnianych wypadków. Były one skutkiem błędów ludzi prowadzących pojazdy Google’a albo innych uczestników ruchu drogowego.

Statystki wypadków z udziałem autonomicznych aut są bardzo optymistyczne. Z danych Google’a, które objęły 6 lat testów, 1,7 mln mil tras wynika, że doszło w sumie do 11 drobnych kolizji z udziałem takich pojazdów. 7 z nich dotyczyło uderzeń z tyłu przy dojeździe do świateł, które zazwyczaj są spowodowane przez „nadjeżdżające” auto. Z podanych 1,7 mln, 700 tys. mil prowadzili ludzie.

- Prawda jest taka, że ludzie są dramatycznie złymi kierowcami. Na drogach naszej planety ginie rocznie ponad milion ludzi, a dziesiątki milionów odnosi obrażenia, często kończące się inwalidztwem. Mamy więc do czynienia z rozwiązaniem transportowym, które zabija tysiące ludzi dziennie - przyzwyczailiśmy się jednak do niego tak bardzo, że zdajemy się tego nie zauważać - mówi Norbert Kołos, partner zarządzający w 4CF i ekspert Polskiego Towarzystwa Studiów nad Przyszłością. - Jesteśmy jako ludzkość tak beznadziejni w prowadzeniu pojazdów, że jedynym sensownym kierunkiem zwiększenia bezpieczeństwa wydaje się być stopniowe odbieranie nam decyzyjności za kierownicą - dodaje.

Reklama

Amerykański rząd spodziewa się ogromnych oszczędności dla gospodarki w wyniku motoryzacyjnej rewolucji. Zmniejszenie liczby korków, oszczędności dla ubezpieczycieli, odciążenie policji, straży pożarnej i służby zdrowia… O jakich kwotach mówimy? Budżet USA może zyskać (źródło w linku) na wprowadzeniu nowych technologii motoryzacyjnych nawet 300 mld dol. rocznie.

Eksperci z branży motoryzacyjnej i rząd nie mają wątpliwości, że wprowadzenie autonomicznych aut na drogi to dobre posunięcie. Niestety zupełnie inaczej jest w przypadku Amerykanów. Sekretarz transportu USA Elanie Chaos podała, że według jednego z sondaży 78 proc. mieszkańców tego kraju boi się wsiąść do autonomicznego samochodu. Może to znacznie opóźnić albo zatrzymać liberalizację przepisów, które dopuszczą do powszechnego korzystania z autonomicznych aut. W tym roku administracja Trumpa skierowała już do Kongresu dokument, który miałby m. in. pozbawiać poszczególne stany możliwości wydawania własnego prawa w tym zakresie. Inne zapisy odnoszą się do postępowania policji w stosunku do nowego typu transportu. W dyskursie medialnym przebije się raczej narracja przeciwników zmian na drogach. Widać to po histerycznej reakcji mediów na wypadek w Phoenix i inne doniesienia o „autonomicznych” kraksach. - Niestety tempo upowszechniania się pojazdów autonomicznych może być spowolniony przez ogólną niechęć społeczeństwa, podsycaną spektakularnymi i chętnie podchwytywanymi przez media wpadkami. Jednak ich popularność będzie rosła w czasie - mówi Kołos.

Lektura za kierownicą

Na jakim etapie rozwoju są technologie autonomicznej jazdy?

Już obecnie na rynku są dostępne auta z pierwszym i drugim poziomem automatyzacji. Potrafią one samodzielnie zaparkować, utrzymywać stałą prędkość w ruchu drogowym i nawet wspomagać kierowcę w wyprzedzaniu innych pojazdów (nowa Kia Ceed czy nowy Ford Focus). Prawdziwą rewolucję przyniosły samochody tzw. trzeciego poziomu. Są wyposażone w systemy autonomicznej jazdy, ale wymagają też pewnego udziału człowieka. W tego typu technologię wyposażone jest m. in. Audi A8 (w Polsce w tej wersji będzie dostępne prawdopodobnie w 2019 roku). To jeszcze jednak nie koniec rewolucji w prowadzeniu aut. Czwarty poziom „wtajemniczenia” to auta prowadzone przez sztuczną inteligencję, które są wspomagane przez laserowe skanery, ultradźwiękowe i radarowe czujniki oraz kamery (produkcyjny elektryczny Volkswagen I.D. Vizzion, który wejdzie na rynek od 2022 roku). Na piątym poziomie automatyzacji auta staną się robotami na kołach. Nie będą bowiem wyposażone w kierownicę i pedały. Jako przykłady takich aut można podać Audi Aicon z elektrycznym zasięgiem ponad 800 km i I.D. Vizzion (w wyższej wersji dostępnej od 2025 r.). Innym ciekawym przykładem wyposażonym w tę zaawansowaną technologię będzie SEDRIC, czyli SElf DRIving Car Volkswagena. W ogóle będzie pozbawiony… miejsca dla kierowcy. A jego unowocześniona wersja może się stać szkolnym autobusem sterowanym przez SI. Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.

Nowa rzeczywistość stanie się niedługo udziałem Polaków. - Już w 2019 roku powstanie specjalna strefa do testów prototypów autonomicznych pojazdów – mówi prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego. Jednak prace nad rozwojem i testowaniem samosterujących pojazdów już trwają. W marcu 2018 roku specjaliści Instytutu Transportu Samochodowego wzięli udział w pilotażowym skanowaniu wybranych obszarów Jaworzna. Inżynierowie stworzyli mapę składającą się z wirtualnego zbioru punktów, która będzie mogła zostać wykorzystywana do testów pojazdów autonomicznych.

>>> Polecamy: Tesla rozpoczyna wartą miliardy dolarów ekspansję w Chinach. To klucz do przetrwania firmy

Profesor Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie przewidywał w rozmowie z PAP, że już za 10-20 lat widok tego typu pojazdów na polskich drogach będzie czymś normalnym. Co ciekawe uważa on, że to tradycyjne samochody staną się rzadkością i luksusowym dobrem. Powszechne mają stać się też autonomiczne taksówki. Badacz stawia w ogóle pod znakiem zapytania przyszłą dominację na drogach samochodów. Mogą je jego zdaniem zastąpić drony pasażerskie (w przypadku miast) czy kolej w tunelach niskiego ciśnienia (na dalszych trasach). Innego zdania jest Norbert Kołos: "Pełna autonomia, połączona z coraz efektywniejszym napędem elektrycznym, ma szansę utrzymać samochody osobowe w czołówce pojazdów którymi się poruszamy na średnich dystansach nie tylko w związku ze wzrostem wygody i bezpieczeństwa, ale także szybkości podróży, która zwiększy się dzięki upłynnieniu ruchu i optymalizacji tras. Technologia sprawia, że coraz więcej rzeczy, które do niedawna wymagały sporo zachodu, obecnie działa na zasadzie “mówisz-masz”".

Według raportu międzynarodowej grupy GEAR 2030, w której uczestniczył ITS z ramienia Ministerstwa Rozwoju, za 10-20 lat modele autonomiczne będą stanowić 20-30 proc. wszystkich pojazdów.

Więcej na temat autonomicznych aut dowiesz się podczas Impact mobility rEVolution'18. Dziennik Gazeta Prawna jest partnerem wydarzenia.

Trwa ładowanie wpisu