A dlaczego Amerykanie nie mieli takich agentów jak Philby?

Z początku przeszkodziła im w tym niesłychana histeria antyszpiegowska w Związku Sowieckim, bo ludzie bali się utrzymywać jakiekolwiek kontaktów z Zachodem. A i później, w czasach postalinowskich, było to bardzo utrudnione.

Dlatego na rzecz USA szpiegowali głównie przewerbowani agenci KGB?

Weźmy przykład Olega Pieńkowskiego, wysoko postawionego funkcjonariusza wywiadu wojskowego GRU, który na początku lat 60 współpracował z Amerykanami i Brytyjczykami, przekazując, zwłaszcza podczas kryzysu kubańskiego, mnóstwo ważnych informacji.

Reklama

Albo Ryszarda Kuklińskiego.

To był bardzo ważny agent, bo jako jeden z niewielu rozumiał strategię wojskową Układu Warszawskiego, której zresztą często był współtwórcą. Dopuszczano go do największych tajemnic, nic dziwnego, że jako agent był dla USA bezcenny.

Oleg Pieńkowski, Ryszard Kukliński, Wasilij Mitrochin, Oleg Gordijewski – agentów amerykańskich było całkiem sporo, a my wciąż uważamy, że to Kreml wygrał wojnę na szpiegów?

Mógłbym półżartem powiedzieć, że Rosjanie bardzo lubią się swoimi sukcesami wywiadowczymi chwalić, a Amerykanie wolą o nich milczeć. Poza tym Piątka z Cambridge to była brytyjska elita, więc chwalenie się ich pozyskaniem było jak uderzenie w twarz upadającego imperium. Nic dziwnego, że Brytyjczycy na głowie stawali, żeby się odkuć.

Odkuli się?

W wymiarze czysto informacyjnym tak. Wielkim ciosem dla Rosjan było wywiezienie archiwum Mitrochina. Pogardzany i zesłany do archiwów funkcjonariusz KGB miał dostęp do wszystkich tajemnic i czuł się potwornie niedoceniany. Wszyscy archiwiści na świecie czują się niedoceniani, a archiwista KGB, który zna wszystkie sekrety świata i nie może z tym nic zrobić, to już szczyt frustracji. I Wasilij Mitrochin po prostu zgłosił się do ambasady USA w Rydze, ci nie byli zainteresowani, więc poszedł do Brytyjczyków – tak brzmi oficjalna wersja.

Ale to dopiero w 1992 r.?

To oficjalna wersja, ale nie wiemy czy Mitrochin nie przekazywał dokumentów wcześniej. Nawet jeśli zaczął to robić już po zimnej wojnie, zemsta jest słodka. Dostarczył ogromną liczbę dowodów zdrady mnóstwa ludzi. Tysiące nazwisk.

Wyszła nawet książka…

Staranne wyselekcjonowana. Najlepsi agenci albo zostali przekręceni, albo trafili przed sąd za zdradę.

Treść całego artykułu będzie można przeczytać w piątkowym wydaniu DGP.

>>> Polecamy: Były szef niemieckiego wywiadu ostrzega Berlin przed współpracą z Austrią