Swoje stanowiska opuszczają szefowie resortów: spraw wewnętrznych Walentin Radew, transportu Iwajło Moskowski i rozwoju regionalnego Nikołaj Nankow. Zdaniem premiera ponoszą oni polityczną odpowiedzialność za tragiczny wypadek autobusu w okolicach miasta Swoge, na północ od Sofii, do którego doszło 25 sierpnia.

Nankow i Radew potwierdzili na konferencji prasowej, że podali się do dymisji. Wyjaśnili, że czas od soboty był im potrzebny do współpracy ze śledztwem. Iwajło Moskowski nie był obecny na konferencji; poinformowano, że ma problemy zdrowotne.

Radew przyznał, że ponosi polityczną odpowiedzialność. "Widocznie nie zorganizowałem pracy w resorcie jak należy, by uniknąć takich sytuacji" - oświadczył. Dodał jednak, że statystyka pokazuje spadek liczby ofiar na bułgarskich drogach.

Prokuratura i organy śledcze, które zajęły się w niedzielę badaniem przyczyn wypadku, ujawniły szereg niedociągnięć i skandalicznych faktów, związanych ze zleceniem zamówienia publicznego na remont drogi pięć lat temu i z kontrolą jakości wykonanych prac.

Reklama

Okazało się m.in., że powierzchnia asfaltowa i bariera ochronna nad 20-metrową przepaścią, w którą runął autobus, nie odpowiadają standardom. Na miejscu wypadku w ostatnich latach często dochodziło do różnych incydentów drogowych, co sygnalizowały policja drogowa i władze w Swoge. Resort rozwoju regionalnego i Agencja Infrastruktury Drogowej nie reagowały jednak na te sygnały.

Wypadek i fakt, że w pierwszych dniach po nim mimo licznych sygnałów o wadach w budowie drogi zarzuty postawiono jedynie kierowcy autobusu, spowodowały szeroki negatywny rezonans społeczny. Ludność w Swoge codziennie blokuje drogę z żądaniem jej naprawy. Analogiczne protesty rozpoczęły się w innych regionach kraju, szczególnie w miejscach, gdzie często dochodzi do wypadków drogowych.

Bardzo ostro o biernej jego zdaniem postawie rządu wypowiedział się prezydent Bułgarii Rumen Radew. „Tragedia w okolicach Swoge ujawniła wadliwy system zamówień publicznych i budownictwa, brak kontroli nad jakością, pokazała, że wszędzie w kraju panoszy się bezkarność” – powiedział prezydent w czwartek, gdy rząd zadecydował o powołaniu kolejnej komisji ds. bezpieczeństwa na drogach.

„Sądzę, że po raz kolejny składane są obietnice i zapowiadane tworzenie nowych organów, a wszyscy czekamy na wyroki. Ten wadliwy system zamówień oraz brak kontroli widać gołym okiem, z jego powodu giną ludzie. Niezależnie od wyników śledztwa droga została źle wyremontowana i to jest faktem. A pieniądze za ten remont ktoś otrzymał” – powiedział prezydent Radew.

Również bardzo ostro na wypadek i działania władz zareagowała lewicowa opozycja parlamentarna. Liderka Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) Kornelia Ninowa, która kilka miesięcy temu mówiła, że korupcja pozbawiła budżet kraju przychodów w wysokości 16 mld lewów (8 mld euro), oświadczyła: „Wcześniej korupcja czyniła nas uboższymi, obecnie nas po prostu zabija”. BSP zażądała natychmiastowej dymisji całego rządu.

W Bułgarii od lat mówi się o zbyt wysokiej liczbie ofiar w wypadkach drogowych w porównaniu z pozostałymi państwami unijnymi. Według Eurostatu Bułgaria jest drugim po Rumunii krajem UE o największej liczbie ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych.

Ewgenia Manołowa (PAP)