Część składającego się z trzech podmiotów politycznych ugrupowania Zjednoczeni Patrioci wypowiedziała się przeciw dymisji trzech ministrów, którzy według Borisowa ponoszą polityczną odpowiedzialność za wypadek drogowy, w którym dwa tygodnie temu zginęło 17 osób. Są to ministrowie transportu, spraw wewnętrznych i rozwoju regionalnego. Wypadek spowodował spore poruszenie społeczne, a dymisje według ośrodka badań Alfa Research zaaprobowało 61 proc. ankietowanych. Jednak część deputowanych GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) oraz jego koalicyjnego partnera nie jest skłonnych ustępować pod naciskiem opinii publicznej.

W ostatnich miesiącach kilkakrotnie zdarzyło się, że klub poselski GERB wraz z koalicjantem odrzucał propozycje rządu dotyczące dymisji, więc ewentualny podobny krok nie byłby precedensem. Obecna sytuacja jest jednak zbyt napięta i zdaniem obserwatorów może doprowadzić do upadku rządu.

Przed tym niebezpieczeństwem przestrzegł prezydent Rumen Radew. Wśród niepokojących incydentów w zarządzaniu państwem wymienił oprócz tragicznego wypadku awarię serwera rejestru handlowego oraz upadłość firmy ubezpieczeń samochodowych Olimpic.

Prezydent podkreślił, że klasa polityczna zamiast na wewnętrznych intrygach "powinna skupić się na dwóch głównych problemach współczesnej Bułgarii – niesprawiedliwości i korupcji". "Jeżeli politycy okażą się niezdolni, by podołać tym problemom, Bułgarzy będą zmuszeni odkryć nowe drogi do ich rozwiązania" – podkreślił.

Reklama

Jak jednak zastrzegł Radew, w obecnej sytuacji wobec braku jasnej alternatywy przedterminowe wybory nie są rozwiązaniem.

Tymczasem parlamentarna opozycja zapowiedziała przygotowania do kampanii wyborczej. Liderka lewicowej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) Kornelia Ninowa oznajmiła we wtorek, że trzy czwarte deputowanych z 80-osobowego klubu lewicy opuszcza parlament i zaczyna pracować wśród wyborców na rzecz przedterminowych wyborów. Według Ninowej po ostatnich skandalach rząd powinien natychmiast podać się do dymisji.

W większym stopniu jednak los rządu zależy od stosunków w koalicji. Ugrupowanie Zjednoczeni Patrioci jest podzielone, a jeden z jego współprzewodniczących żąda dymisji drugiego. Mimo że współprzewodniczący oświadczyli, że pozostają razem w składzie rządu, we wtorek nie udało im się osiągnąć zgody w kwestii wspólnego oświadczenia na początku sesji parlamentarnej.

Układ sił politycznych stanie się jasny w przyszłym tygodniu podczas głosowania w sprawie dymisji trzech ministrów.

Ewgenia Manołowa (PAP)