Według francuskich mediów wtorek miał być "dniem wszelkich niebezpieczeństw", gdyż prezydent miał mianować nowych ministrów i zadecydować, czy od nowego roku Francuzi będą płacić podatki inaczej niż dotychczas - w dwunastu ratach bezpośrednio odliczanych od pensji przez pracodawców.

W rządzie spodziewano się szerszego przetasowania niż to, które ostatecznie nastąpiło. Z rządu odeszła para najlepiej rozpoznawalnych i najbardziej popularnych ministrów - szef resortu środowiska Nicolas Hulot i szefowa ministerstwa sportu Laura Flessel. Hulota zastąpił dotychczasowy przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Francois de Rugy, natomiast Fessel - dawna pływaczka, wicemistrzyni olimpijska z 2000 roku Roxana Maracineanu.

Z kolei wprowadzona ostatecznie reforma pobierania podatków, zainicjowana jeszcze za poprzednika Macrona Francois Hollande'a, była już dwukrotnie odkładana, a ostatnio obecny prezydent publicznie dzielił się wątpliwościami co do jej przydatności i wykonalności.

Na dodatek opublikowany we wtorek rano sondaż wskazywał na spadek popularności prezydenta - zadowolonych z jego działań jest 31 proc., o 10 pkt procentowych mniej niż przed miesiącem. Jest to wynik gorszy niż ten, który po takim samym okresie sprawowania prezydentury uzyskał Hollande.

Reklama

Po ogłoszeniu zmian w rządzie i potwierdzeniu przez premiera Edouarda Philippe'a, że nowy system pobierania podatków wejdzie w życie jak planowano, media rozpisywały się, że "Macron próbuje odzyskać inicjatywę" i "odbić się od dna", przeprowadzając "najmniejsze z możliwych zmian", co zdaniem komentatorów jest "zadziwiające, skoro następuje w momencie, gdy rząd potrzebuje nowego rozmachu".

Prezes instytutu sondażowego Polling Vox Jerome Sainte-Marie w wywiadzie dla radia France Info sceptycznie odniósł się do możliwości odzyskania popularności przez "prezydenta, który latem przeszedł przez serię kryzysów". Jego zdaniem obciążeniem dla Macrona jest "brak widocznych wyników reform gospodarczych", panujące poczucie "niesprawiedliwości społecznej" i obawy dotyczące "spadku siły nabywczej". Ekspert zwracał uwagę, że prezydent najbardziej traci na popularności wśród przedstawicieli warstwy społecznej, z której się wywodzi. "Wśród przedstawicieli wolnych zawodów oraz średnich i wyższych kadr kierowniczych poparcie dla niego spadło o 25 pkt proc." – wskazywał Sainte-Marie.

Z kolei ekspert ekonomiczny telewizji BFMTV Emmanuel Lechypre zwrócił uwagę, że "zmiana sposobu płacenia podatków nie jest reformą podatkową". Podobną opinię wyraził deputowany prawicowej partii Republikanie Sebastien Huyghe, dodając: "Rząd jest w kryzysie, a nam się opowiada o podatkach".

Rzecznik Zjednoczenia Narodowego (RN, dawniej Front Narodowy) Sebastien Chenu uznał "wahania i niezdecydowanie" władz wykonawczych za "krzywdzące dla Francuzów", którym "rok po dojściu do władzy Macrona nie żyje się lepiej". Polityk skrajnej prawicy, twierdząc, że "prawdziwa reforma wciąż czeka na podjęcie", napiętnował "nieustępujące bezrobocie" i "szalejącą migrację".

Przeciwnikami reformy ściągania podatków są również komuniści oraz skrajnie lewicowa, populistyczna Francja Nieujarzmiona Jean-Luca Melenchona. Stowarzyszenie pracodawców sprzeciwia się natomiast "pobieraniu podatków przez pracodawców" i wymienia "dodatkowe koszty", szczególnie bolesne dla małych i średnich firm.

Komentator prawicowego "Le Figaro" Guillaume Tabard powiedział w debacie telewizyjnej, że "swymi wątpliwościami prezydent zaraził obywateli" oraz że "Macron nie ma się co łudzić, że po aestas horribilis (straszliwym lecie) jego prezydentura wróci na poprzednie ścieżki".

"Obsadzając jedynie wakujące stanowiska ministerialne, Macron chciał powiedzieć, że załatwił sprawę tych dwóch osób i że turbulencje w rządzie są zakończone" - ocenia Tabard. Jego zdaniem tak nie jest, a prezydent i rząd nie uporali się jeszcze z trudnościami.

Z kolei przedstawiciele rządzącej większości przywołują sondaże, według których 60 proc. badanych opowiada się za reformą pobierania podatków. Powtarzają także słowa premiera, który, twierdząc, że "Francuzi rozumieją korzyści nowego systemu", tłumaczył: "Nie jesteśmy niezdecydowani, jesteśmy wymagający".

A w dyskusji w BFMTV Serge Raffy z lewicowego tygodnika "L’Obs" radził, by Macrona "przedwcześnie nie grzebać", gdyż "po roku sprawowania władzy spadek popularności przeżywali wszyscy prezydenci V Republiki".

>>> Czytaj też: Jak Trump rozpętałby wojnę nuklearną? Oto bardzo możliwy scenariusz