Autorką projektu rezolucji jest europosłanka Zielonych, Holenderka Judith Sargentini. Jak powiedziała dziennikarzom, nie potrafi oszacować szans, czy rezolucja zostanie przyjęta.

Te wątpliwości wynikają z faktu, że w skład Europejskiej Partii Ludowej (EPL), największego ugrupowania w Parlamencie Europejskim, wchodzi Fidesz, partia premiera Węgier Viktora Orbana. Dlatego można się spodziewać, że głosy wewnątrz tego ugrupowania będą podzielone, a wynik nie do końca pewny.

We wtorkowej debacie poprzedzającej głosowanie chce wziąć udział premier Węgier Viktor Orban. "Musimy zobaczyć, co pan Orban ma do powiedzenia na sali plenarnej i na spotkaniu grupy EPL" - powiedział PAP zasiadający w PE od jego I kadencji europoseł niemieckiej CDU Elmar Brok.

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że we wtorek z Orbanem rozmawiał telefonicznie szef grupy EPL Manfred Weber. Jego przesłanie sprowadzało się do tego, że grupa nie pomoże mu, jeśli on sam nie pomoże partii. "Przemówienie Orbana może mieć spory wpływ na decyzje europosłów" - przewiduje to źródło.

Reklama

O tym, czy szef węgierskiego rządu będzie mógł wziąć udział w przyszłotygodniowej debacie poprzedzającej głosowanie rezolucji zdecyduje formalnie w czwartek konferencja przewodniczących europarlamentu. Poza tym podjęta będzie też decyzja co do trybu głosowania w sprawie Węgier. Wątpliwości budzi fakt, czy głosowana ma być sama rezolucja krytykująca działania władz tego kraju i wzywająca Radę UE do podjęcia działań zgodnie z art. 7, czy będzie również dodatkowe głosowanie w sprawie uruchomienia art. 7 unijnego traktatu.

Jak powiedziała Sargentini, żeby rezolucja została przyjęta przez PE, potrzebuje poparcia 2/3 europosłów, ale jednocześnie nie może ich być mniej niż 376 (ponad połowę pełnego składu izby). Nie zostanie przyjęta, jeśli uzyska poparcie 2/3, jednak przy jednoczesnym braku 376 głosów.

Część europosłów być może będzie nieobecna na sali podczas głosowania, nie chcąc brać na siebie odpowiedzialności za wynik. Część zapewne będzie chciała wstrzymać się od głosu. Jednak zdaniem Sargentini, wstrzymanie się od głosu trzeba będzie traktować jako głos przeciwko przyjęciu rezolucji.

Frakcja EPL decyzję o tym, jak zachować się podczas głosowania, ma podjąć dzień wcześniej. "Moim zdaniem zapadnie decyzja o tym, że nie będzie dyscypliny, ale większość europosłów naszej grupy poprze projekt" - powiedział PAP jeden z wysokich przedstawicieli EPL w PE.

Rezolucję zamierzają poprzeć europosłowie ugrupowania liberałów (ALDE). "Nasza frakcja będzie głosowała za, nie ma co do tego wątpliwości. Pytanie, czy pomimo tego uda się uzyskać 2/3 głosów" - powiedział PAP rzecznik tej frakcji Lucian Goleanu. Rezolucję poprą również socjaliści. Sargentini zapowiada, że to samo stanowisko zajmą Zieloni.

W PE spekuluje się, że deputowani z różnych grup pochodzących z krajów Europy Środkowo-Wschodniej mogą nie być chętni do poparcia projektu w obawie przed tym, że kiedyś procedura art. 7 może być skierowana przeciwko ich ojczyznom.

Zdaniem Sargentini fakt, że wobec Budapesztu nie wszczęto jeszcze procedury pozwala przypuszczać, że instytucje unijne do tej sprawy podchodzą politycznie. Jako dowód wskazuje fakt, że wobec Polski taka procedura została już wszczęta. "Fakt, że EPL wsparła akcję wobec Polski, a już nie wobec Węgier ma prawdopodobnie wpływ na to, dlaczego KE nie podjęła działań wobec Węgier (w ramach procedury art. 7)" - powiedziała europosłanka. Dała tym do zrozumienia, że chodzi o obecność Fideszu w największej frakcji w PE.

W poniedziałek sekretarz stanu ds. komunikacji w węgierskim MSZ Tamas Menczer projekt rezolucji nazwał zemstą na Węgrzech. Oświadczył w telewizji M1, że w projekcie są kłamstwa i zawarto w nim "stare sprawy", które już dawno zostały zamknięte na różnych forach Unii Europejskiej.

Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE (LIBE) opowiedziała się w czerwcu za uruchomieniem art. 7 unijnego traktatu wobec Węgier. W przegłosowanym przez nią dokumencie podkreślono, że na Węgrzech istnieje poważne ryzyko naruszenia praworządności.

Powodem zgłoszenia rezolucji były zarzuty o podważanie przez rząd Orbana niezależności sądownictwa, wolności prasy i podstawowych praw obywateli, ale lista zarzutów w ostatnich miesiącach się wydłużyła. W czerwcu parlament Węgier przyjął poprawkę do konstytucji przewidującą, że w kraju nie wolno osiedlać obcej ludności, o ile osoby te nie mają prawa pobytu i swobodnego przemieszczania się. Przegłosowano też pakiet ustaw antyimigranckich, nazwany przez rząd "Stop Soros" w nawiązaniu do amerykańskiego finansisty, któremu władze Węgier zarzucają działania na rzecz sprowadzenia do Europy milionów imigrantów.

Art. 7 Traktatu o UE stanowi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych. Decyzja w tej sprawie, podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem na drodze do nich. Ewentualne podjęcie decyzji o sankcjach wymaga jednomyślności państw UE.

Z Brukseli Łukasz Osiński i Krzysztof Strzępka (PAP)