Instytut Łączności musiał odwołać przetarg na podwykonawców, którzy mieli mu pomóc w przejęciu systemu poboru opłat od Kapscha. Na gorączkowe polowanie zostało już tylko 56 dni. Opóźnienie może kosztować Krajowy Fundusz Drogowy 5,5 mln zł dziennie.

20 sierpnia podległy Ministerstwu Cyfryzacji Instytut Łączności (IŁ) otworzył oferty w przetargu na przejęcie i eksploatację Elektronicznego Systemu Poboru Opłat (ESPO). Oferty w postępowaniu o budżecie blisko 200 mln zł złożyło pięć firm - w większości podwykonawców obecnego wykonawcy, czyli Kapscha. Każda z ofert dotyczyła innej części zlecenia - informuje piątkowy "Puls Biznesu".

Jak podaje gazeta, przetarg odbywał się w procedurze negocjacji bez ogłoszenia (NBO). Sprawa wzbudziła liczne kontrowersje, gdyż nie wiadomo, jak wyłoniono podmioty, do których trafiły zaproszenia, kiedy odbyły się negocjacje i czy zapewniono konkurencję. PZP nakazuje wysłanie zaproszeń do nie mniej niż dwóch wykonawców, jeśli przedmiot zamówienia jest specjalistyczny. Wygląda jednak na to, że żadna z części postępowania nie spełniła tego wymogu.

"Przetarg unieważniono ze względu na niemożliwą do usunięcia wadę prawną. Zdecydowano, że zamówienie ma zostać udzielone w innym trybie" - mówi gazecie jej informator.

"Czy w związku z decyzją IŁ, GITD (Generalna Inspekcja Transportu Drogowego) nie obawia się o realizację umowy?" - pyta "PB". I przytacza wypowiedź biura prasowego inspekcji: "Na obecnym etapie realizacja umowy nie jest zagrożona".

Reklama