"Nie jesteśmy pod żadną presją, by zawrzeć umowę z Chinami, to oni są pod presją, żeby zawrzeć umowę z nami. Nasze rynki idą w górę, ich się załamują. Niedługo będziemy zbierać miliardy z ceł i wytwarzać nasze produkty w kraju. Spotkamy się, jak przyjdzie na to czas" - napisał amerykański prezydent na Twitterze.

W środę dziennik "The Wall Street Journal" napisał, że sekretarz skarbu Steven Mnuchin zaprosił przedstawicieli chińskich władz na kolejną rundę rozmów handlowych, co miałoby być efektem politycznej presji na Trumpa, by zdeeskalował napięcia w relacjach handlowych z Pekinem. Główny doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow potwierdził, że takie zaproszenie faktycznie zostało wystosowane, ale nie ma żadnych gwarancji, że rozmowy doprowadzą do jakiegokolwiek przełomu.

Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych oświadczył z kolei, że Pekin z zadowoleniem przyjął zaproszenie. "Chiny zawsze stały na stanowisku, że eskalacja konfliktu handlowego nie jest w niczyim interesie. Od czasu wstępnych rozmów w Waszyngtonie zespoły negocjacyjne obu stron utrzymywały różne formy kontaktu i odbywały dyskusje na temat trosk obu stron" - podkreślił Geng Shuang.

Ostania jak dotychczas runda rozmów między USA a Chinami, którą prowadzili urzędnicy średniego szczebla, odbyła się w dniach 22-23 sierpnia i zakończyła się fiaskiem.

Reklama

Jak do tej pory USA i Chiny nałożyły nowe stawki celne na towary, których import ma wartość po 50 miliardów dolarów. Ale administracja Trumpa finalizuje listę chińskich produktów, na które w najbliższych dniach mają zostać nałożone wyższe - wynoszące od 10 do 25 proc. - stawki celne. Wartość sprzedawanych w USA chińskich towarów, które miałyby zostać objęte nowymi stawkami, to 200 miliardów dolarów.

>>> Czytaj też: Polska podała Niemcom Kozłowską na tacy. Decyzja Berlina jest dla nas rujnująca [OPINIA]