Globalny system finansowy nie jest przygotowany

Globalny system finansowy nie jest przygotowany na kryzys - twierdzi w rozmowie z PAP prof. UW i ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Grzegorz Grosse. Dodaje, że banki mają ograniczone możliwości tzw. luzowania ilościowego, a stopy procentowe są tak niskie, zwłaszcza w strefie euro, że nie ma jak schodzić w dół.

"Ekonomiści są zgodni, co do tego, że kryzys przyjdzie, tylko nie potrafią powiedzieć kiedy i jak duży będzie” - uważa Grosse. Jego zdaniem przyczyn globalnego finansowego tąpnięcia może być kilka. "Z jednej strony mamy politykę monetarną Stanów Zjednoczonych, które systematycznie podnoszą stopy procentowe, wywołując przypływ kapitałów do Stanów Zjednoczonych. To może być niebezpieczne, bo w ciągu ostatnich lat znacząco wzrosło zadłużenie w dolarach. W amerykańskiej walucie na potęgę zadłużały się rządy, inwestorzy, przedsiębiorstwa. Zwłaszcza po kryzysie, gdy dolar był tani. Teraz, gdy FED podnosi stopy procentowe, dla wszystkich dłużników to problem. Obecnie dług zagraniczny denominowany w dolarach wynosi blisko 4 biliony dolarów i jest dwa razy większy niż 10 lat temu. Drożejący dolar może przyczynić się do utraty płynności finansowej, nawet upadłości wielu podmiotów" - powiedział.

Reklama

Jego zdaniem drugim czynnikiem destabilizującym jest zapowiedź wojny handlowej. "Wiele wskazuje na to, że będziemy mieli nałożenie sankcji na import chiński do Stanów Zjednoczonych w sumie w wysokości 250 miliardów dolarów. Są nawet zapowiedzi prezydenta (USA Donalda - PAP) Trumpa, że cały import chiński do USA w wysokości ponad 500 miliardów może być objęty dodatkowymi cłami" - mówi Grosse.

Uważa, że turbulencje w handlu światowym mogą mieć przełożenie na rynki finansowe. Już dziś obserwujemy ucieczkę od walut tak zwanych Emerging Markets, czyli walut krajów rozwijających się. Dotyczy to przede wszystkim Turcji i Argentyny, ale niepewność inwestorów zaczyna dotykać tak naprawdę wszystkich krajów, które są lokowane w tym koszyku.

Grosse twierdzi, że regulacje, które zostały wprowadzone po ostatnim kryzysie, po to, żeby zabezpieczyć system finansowy, są za słabe. Niepokoi go też, że niektóre kraje, np. Stany Zjednoczone, zapowiadają wycofanie się z wprowadzonych kilka lat temu regulacji. "Jeśli to zrobią, a wiele na to wskazuje, to osłabiają swój system finansowy" - mówi.

Twierdzi, że w USA od kilku tygodni część prezesów systemu rezerw federalnych domaga się zwiększenia rezerw ostrożnościowych w bankach: chcą dokapitalizowania banków. To - zdaniem profesora - może oznaczać, że sytuacja jest ryzykowna.

Grosse ocenia, że kłopoty z bezpieczeństwem systemu finansowego może mieć też Unia Europejska. "Tu też nie ma wystarczających zabezpieczeń" - mówi. Dodaje, że świadczą o tym np. ostatnie afery z praniem brudnych pieniędzy przez banki. (...)

"Niepokoi mnie też, że banki centralne w większości państw nie mają instrumentów, które pozwoliłyby kryzys opanować" - mówi i dodaje, że gdyby tąpnięcie nastąpiło w ciągu najbliższego roku, to państwa byłyby znacznie bardziej bezradne niż 10 lat temu.

Złoty może nam pomóc

Własna waluta może pomóc Polsce w walce z ewentualnym kryzysem finansowym - mówi PAP prof. UW i ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Grzegorz Grosse. Dodaje też, że naszym atutem jest system narodowego nadzoru.

Polska, według Grosse, ma doświadczenie w radzeniu sobie z kryzysem finansowym 2009 roku, co może jej pomóc, gdyby zaszła potrzeba. Przypomina, że nasz kraj był określany jako zielona wyspa, właśnie dlatego, że "zareagowaliśmy stosunkowo dobrze".

Dodaje, że w znaczniej mierze pomógł nam słabo rozwinięty system finansowy. "Nie mieliśmy tych wszystkich bardzo rozwiniętych, zaawansowanych instrumentów, które w teorii miały zabezpieczać, a tak naprawdę przyczyniły się do kolapsu systemu finansowego świata zachodniego" - mówi.

Podkreśla, że naszym atutem jest system narodowego nadzoru "bardzo ostry, nawet restrykcyjny". Uważa, że dzięki temu instytucje finansowe, które funkcjonują w Polsce są bardziej kontrolowane niż w niektórych innych krajach Unii Europejskiej.

Jak twierdzi - jednym z ważniejszych oręży w walce z ewentualnym krachem finansowym jest własna waluta. Przypomina, że w 2009 roku Polsce bardzo pomogło to, że nie byliśmy w strefie euro. "Mieliśmy własną walutę, która mogła się bardzo elastycznie dostosowywać do sytuacji kryzysowej. Nie mieliśmy sztywnego kursu powiązanego z euro czy wynikającego z polityki Europejskiego Banku Centralnego. W związku z tym nasz płynny kurs walutowy absorbował koszty uderzenia kryzysu, a nie polscy obywatele" - tłumaczy.

Dodaje, że w sytuacji kryzysowej bardzo istotne znaczenie ma kondycja budżetu i systemu finansowego. Uważa, że jeżeli Polska chce się przygotowywać na przyszły kryzys, to "powinna mieć zrównoważone finanse publiczne, nadwyżkę finansową w miarę możliwości i ustabilizowany system finansowy”. To znaczy, że np. banki powinny mieć odpowiednie rezerwy na wypadek pogorszenia sytuacji na rynkach.

Najskuteczniej przed kryzysem finansowym mogą bronić się Chiny

Najskuteczniej przed kryzysem finansowym mogą bronić się Chiny - mówi PAP prof. UW i ekspert Instytutu Sobieskiego Tomasz Grosse. Wyjaśnia, że jest to możliwe dzięki dużym oszczędnościom, a także silnej kontroli państwa nad bankami.

"Wielki kryzys może dotknąć zarówno kraje biedniejsze, zaliczane do koszyka Emerging Markets, jak i bogate, takie jak Stany Zjednoczone czy państwa Europy Zachodniej" - mówi Grosse. Twierdzi też, że największe koszty tąpnięcia poniosą kraje takie jak Argentyna lub Turcja, które już dzisiaj mają poważne wewnętrzne problemy makroekonomiczne. To właśnie one - jak uważa - mogą być wystawione na największy atak spekulacyjny.

Profesor twierdzi, że najskuteczniej przed kryzysem mogą bronić się Chiny, ponieważ dysponują najsilniejszymi instrumentami reagowania na sytuację kryzysową na rynkach finansowych. "Z jednej strony mają bardzo duże oszczędności, powyżej 3 bilionów dolarów, zdywersyfikowane w różnych walutach. Z drugiej zaś jest to kraj, który sprawuje silną kontrolę nad rynkami finansowymi, nad przepływami finansowymi" - argumentuje. Zauważa, że już w tej chwili Chińczycy zacieśniają kontrolę nad swoimi instytucjami finansowymi i nad przepływami transgranicznymi.

Zaznacza też, że kontrolę tę ułatwia fakt, że większość chińskich banków to instytucje państwowe albo kontrolowane przez władze regionalne lub lokalne. "Tam nawet jak Chińczyk kupuje wycieczkę zagraniczną i transferuje kilka tysięcy dolarów, to system to rejestruje" - mówi i dodaje, że dzięki temu Chiny są w stanie szybko zablokować wszystkie transfery. "To ważne, bo jak wiemy z doświadczeń kolejnych kryzysów finansowych, inwestorzy w ciągu kilku godzin potrafią wyprowadzić potężny kapitał, doprowadzić do załamania się rynku, sprawić, że lokalny pieniądz staje się śmieciem" - wyjaśnia.

Pytany o to, jak do kryzysu przygotowana jest Unia Europejska, Grosse twierdzi, że wspólnota "w dalszym ciągu nie jest odporna na taki kryzys". Dodaje jednak, że to, jak poszczególne kraje poradzą sobie, zależy od kondycji ich gospodarek. Słabsze kraje w strefie euro mogą być w gorszej sytuacji.

>>> Czytaj też: Bloomberg: Polska chce się stać lotniczą bramą do Azji. Kosztem Europy Zachodniej