Raport MFW powstał na podstawie analiz i wniosków podczas wizyty w krajach strefy euro misji Funduszu dokonującej oceny sektora finansowanego (Financial Sector Assessment Program, FSAP). Takim ocenom, zgodnie z artykułem IV statutu MFW, poddawane są wszystkie kraje członkowskie.

Misja przebywała w państwach strefy euro przez kilka miesięcy na przełomie 2017 i 2018 roku. Dyskutowała zagadnienia związane ze stabilnością finansową z przedstawicielami wszystkich najważniejszych instytucji europejskich oraz banków centralnych, nadzorów, organizacji branżowych i instytutów badawczych w poszczególnych państwach.

Przegląd FSAP ma służyć całościowej ocenie sektora finansowego, a nie poszczególnych instytucji. Dlatego też stres testy przeprowadzone dla grupy banków europejskich pokazują sytuację „z lotu ptaka”, w ujęciu makroostrożnościowym. Nie mają natomiast charakteru badania oddolnego, jakie przeprowadza Europejski Urząd Nadzoru Bankowego EBA.

Główne zagrożenia

Reklama

Cechami banków strefy euro są słabości strukturalne i niewielka odporność na zmianę sytuacji makroekonomicznej, w tym na zacieśnienie polityki monetarnej. To jest powodem największych zagrożeń dla samych instytucji i dla stabilności finansowej strefy euro.

Gdyby warunki finansowe się zaostrzyły, inwestorzy dokonaliby zapewne ponownej oceny podstawowych założeń globalnej polityki monetarnej. Zmieniłoby się – na przykład z powodu „zaskoczenia inflacyjnego” – postrzeganie zwłaszcza premii terminowej. Mogłoby dojść do gwałtownych zmian na rynkach finansowych, które zostałyby spotęgowane przez nawrót obaw związanych z wiarygodnością kredytową państw, banków i przedsiębiorstw.

Taki „wstrząs” rynkowy miałby oczywiście niekorzystne skutki dla gospodarki realnej, a jak wiadomo boryka się ona z niskim wzrostem produktywności i nierozwiązanymi problemami spuścizny kryzysu globalnego – takich jak góry złych długów. Reformom strukturalnym brak napędu, utrzymująca się niska inflacja nie budzi nadziei na przyspieszenie wzrostu w średnim terminie.

Wstrząs osłabiłby aktywność inwestycyjną, spowodował wzrost bezrobocia, a to miałoby złe skutki dla jakości „pokryzysowej” akcji kredytowej zarówno dla gospodarstw domowych, jak i dla przedsiębiorstw. Mógłby doprowadzić także do pogorszenia się stabilności długu publicznego i oddalić przywrócenie równowagi wewnątrz strefy euro.

Zacieśnienie polityki monetarnej oznaczałoby wyższe koszty finansowania dla banków, a zwłaszcza tych, które uważane są za słabe. Spowodowałoby też straty związane z wyceną aktywów, deprecjacją wartości zabezpieczeń i wzrostem ryzyka kredytowego, co wpłynęłoby na osłabienie kapitałów.

Kolejne zagrożenia, których skutki dla sektora finansowego i stabilności finansowej w strefie euro mogą być wysoce niekorzystne, to brexit oraz inne wyzwania wynikające z sytuacji politycznej i geopolitycznej.

Coraz bardziej realny staje się scenariusz „twardego” Brexitu, polegający na zerwaniu budowanych dziesiątki lat więzów Unii z Wielką Brytanią, bez zastąpienia ich nowymi umowami. Dochodzą do tego niepokojące procesy polityczne w niektórych krajach europejskich utrudniające Unii, w tym także strefie euro, utrzymanie dynamiki reformatorskiej oraz trudna do przewidzenia polityka USA.

„Twardy” Brexit może doprowadzić do zakłóceń na rynkach finansowych, nagłego wzrostu premii za ryzyko, wzrostu niepewności inwestorów. Może też osłabić i tak niewysoką skłonność do inwestycji, wpłynąć na osłabienie produktywności i zahamować cykliczne ożywienie. Natomiast odwrót od integracji transgranicznej, protekcjonizm i izolacjonizm miałyby negatywne konsekwencje dla handlu, przepływów kapitału i pracy oraz – w konsekwencji – dla wzrostu. A równocześnie wszystkie te czynniki prowadzą do wzrostu premii za ryzyko – oczekiwanej od rządów, banków i przedsiębiorstw.

Wyniki nie są złe

W stres testach przeprowadzonych przez misję MFW uczestniczyła próba 28 największych banków strefy euro, gromadzących ok. 65 proc. skonsolidowanych aktywów jej sektora bankowego. Banki były też badane pod kątem modeli biznesowych. Podzielono je na systemowo ważne o znaczeniu globalnym (G-SIB), duże, ale mniej złożone, działające na skalę międzynarodową oraz relatywnie mniejsze banki krajowe. 29 banków gromadzących ok. 70 proc. aktywów sektora poddanych zostało dodatkowo testom płynności.

Ogólny wynik wykazał, że pod wpływem niekorzystnych warunków – począwszy od 2018 roku do końca 2020 – najtwardszy kapitał CET1 badanych instytucji obniżyłby się o ok. 390 punktów bazowych. Największą rolę odegrały czynniki ryzyka związane ze “wstrząsem” stopy procentowej oraz wzrostem spreadów papierów korporacyjnych. To nie są wyniki złe, zważywszy na to, że w okresie pokryzysowym europejski sektor wyraźnie wzmocnił kapitały.

Wyniki te nie uwzględniają jednak korelacji związanych na przykład z podwyższoną niepewnością dotyczącą polityki, a więc „efektów drugiej rundy”. Pokazują też, że choć „średnia” dla badanej grupy nie wygląda dramatycznie, to obok banków silniejszych są też słabsze czy nawet bardzo słabe, także wśród największych instytucji. A „zachwianie” się takiej instytucji pod wpływem niekorzystnych warunków powoduje dodatkowe efekty dla innych.

Stres testy pokazały, że większość banków jest stosunkowo odporna na ryzyko stopy procentowej i jego oddziaływanie na zyski. Spowodowane jest to finansowaniem się głównie depozytami klientów. Niemniej założone w scenariuszu niekorzystnym nagłe równoległe przesunięcie stóp o 200 pb w górę ma znaczący wpływ na poziom CET1 badanych instytucji, a spośród nich G-SIB są narażone na to ryzyko bardziej niż inne, z powodu dużych portfeli papierów przeznaczonych do sprzedaży.

Założony w scenariuszu niekorzystnym wzrost premii za ryzyko korporacyjne – o 350 pb, czyli taki jak w 2008 roku – jest drugim najważniejszym powodem ubytków kapitału. W tym wypadku także G-SIB byłyby nim bardziej dotknięte z powodu większych ekspozycji na obligacje korporacyjne. Znacznie mniejszy negatywny wpływ dla kapitałów miałby wzrost spreadów długu rządowego niektórych państw strefy euro o założone 200 pb.

Badanie pokazało bardzo duże zróżnicowanie sektora bankowego strefy euro – także pod względem siły kapitałowej. Kilka banków jest znacznie bardziej podatnych na zagrożenia niż inne. Pogarszanie się wskaźników kapitałowych niektórych banków powodowałoby dla nich znaczący wzrost kosztów finansowania. Najbardziej odporne na niekorzystny scenariusz byłyby duże, ale mniej złożone banki działające na skalę międzynarodową. Odnoszą korzyści z podziału ryzyka, które przynosi bankowość transgraniczna. Najgorzej radziłyby sobie G-SIB oraz banki krajowe.

„Ponieważ modele biznesowe G-SIB na ogół kładą nacisk na działalność handlową i działalność związaną z rynkiem kapitałowym, są one nieproporcjonalnie narażone na ryzyko rynkowe. Z kolei banki zorientowane na rynek wewnętrzny są bardziej narażone na pogorszenie warunków makroekonomicznych” – napisał MFW.

Dodajmy, że duże, ale mniej złożone banki aktywne na skalę międzynarodową, w największym stopniu korzystają aktualnie z poprawy warunków makroekonomicznych. Notują one relatywnie większy wzrost marż kredytowych, poprawę jakości aktywów i ekspansji kredytowej – stwierdził MFW.

Stare złe długi ciężarem

Choć banki strefy euro przez ostatnie lata wzmocniły wskaźniki kapitałowe i bufory, ich kapitał jest lepszej jakości, to ich największym problemem strukturalnym, z którym sobie nie radzą, są złe kredyty. Przypomnijmy, że średni wskaźnik najtwardszego kapitału CET1 banków poddanych przeglądowi wzrósł do 14,6 proc. na koniec 2017 roku, z 13,5 proc. dwa lata wcześniej.

Ale jeśli od kapitału odjąć złe kredyty (NPL) w tej części, w której nie są pokryte rezerwami, taki hipotetyczny CET1 spada już w okolice 8 proc. Na koniec 2017 roku wartość NPL wynosiła 721 mld euro i choć widać postęp w zmniejszaniu tej góry złych długów, jest on wciąż za mały, choć w ciągu dwóch lat ich wartość zmniejszyła się o niemal jedną czwartą.

Ożywienie gospodarcze wpływa korzystnie na rentowność banków, ale nie wystarcza, żeby rozwiązać problemy strukturalne tych najmniej rentownych. MFW przeprowadził analizę sytuacji banków w ciągu całej dekady 2007-2016 i wynika z niej, że duża grupa nierentownych banków nie byłaby w stanie poprawić rentowności nawet przy solidnej poprawie sytuacji gospodarczej. Powodem tego są właśnie posiadane przez nie portfele NPL.

Nie można powiedzieć, że w sprawie NPL w strefie euro nic się nie dzieje. Rada Europejska przedstawiła w zeszłym roku plan działania w tej sprawie, po wcześniejszej dogłębnej analizie złożoności sytuacji.

Komisja Europejska ogłosiła w marcu projekt dyrektywy dotyczącej pozasądowego egzekwowania zabezpieczeń, zharmonizowanych zasad dla „złych” kredytobiorców i nabywców złych długów oraz opublikowała propozycję reguł działania spółek zarządzających aktywami (AMC), czyli skupujących NPL. Oprócz tego istnieje wcześniejszy projekt KE dotyczący ujednolicenia unijnych zasad restrukturyzacji i „drugiej szansy” dla niewypłacalnych przedsiębiorstw.

Europejski Bank Centralny (EBC) wydał w ubiegłym roku zalecenia dla banków dotyczące postępowania z NPL i uzgodnił z nimi konkretne cele ich redukcji. W sierpniu SSM zapowiedział inspekcję realizacji tych celów w bankach greckich. Przypomnijmy, że w sektorze greckim odsetek złych kredytów sięga 45 proc., a według uzgodnień z EBC ma być obniżony do 10 proc.

Mimo to MFW wskazuje na konieczność wprowadzenia przez SSM wyraźnych oczekiwań nadzorczych w zakresie klasyfikacji, tworzenia rezerw oraz obsługi NPL we wszystkich bankach strefy euro. Wszystkie te procedury są niespójne w różnych krajach. To zalecenie powinno obejmować także zarządzanie ryzykiem kredytowym, aby zapobiegać „produkcji” nowych złych kredytów. W ocenie MFW EBC powinien uzyskać taki mandat z mocy prawa europejskiego.

Tajemnice niskiej rentowności

Drugim wielkim problem strukturalnym sektora bankowego strefy euro jest niska rentowność, niezależnie od modeli biznesowych instytucji, utrzymująca się pomimo poprawy koniunktury. Wskaźnik zwrotu z kapitału badanych przez MFW banków (ROE) wyniósł na koniec 2017 roku 6 proc.

Na koniec 2017 roku tylko ok. 25 proc. badanych banków wykazywało rentowność lepszą niż 8 proc. MFW przyjął, że koszt pozyskania kapitału dla banków strefy euro wynosi 8-10 proc. A zatem zdecydowana większość instytucji funkcjonuje poniżej kosztu kapitału, co przekłada się na ich wyceny. Średni wskaźnik wyceny wartości kapitału banków (wskaźnik P/BV) wynosi 0,8 proc. To mniej niż połowa wartości osiąganej przez europejskie banki 10 lat wcześniej. Dodajmy, że wskaźnik ROA, który w 2006 roku wynosił 0,9 proc., przez dekadę obniżył się do 0,3 proc.

Symulacje MFW pokazują, że silniejszy wzrost gospodarczy przyniósłby wzrost zysków banków, ale słabsze z nich nadal borykałyby się z problemem niskiej rentowności. Natomiast konsekwentne rozwiązywanie problemu NPL w sytuacji ożywienia znacznie bardziej zwiększyłoby rentowność banków.

Strukturalnym problemem banków strefy euro są także wysokie koszty operacyjne. A równocześnie wiele banków wciąż musi pozyskiwać kapitał oraz dług zaliczany do instrumentów MREL na wypadek uporządkowanej upadłości. Muszą stawić czoło wymaganiom regulacyjnym, konkurencji ze strony firm niebędących bankami, a na dodatek inwestować w technologie IT. Wszystko to wymaga odpowiednich stóp zwrotu.

Szansą dla banków jest poszukiwanie efektywności kosztowej, a przez to trwałej poprawy rentowności, dzięki cyfryzacji. Wymaga to jednak modernizacji modeli biznesowych, zwolnień pracowników i zmniejszenia sieci oddziałów. Drugą szansą jest wykorzystanie trwającego wzrostu i niskich kosztów finansowania dla zdecydowanego zmniejszenia nawisu złych długów oraz pozyskanie instrumentów zaliczanych do MREL. To w średnim okresie oznaczałoby powrót banków do rentowności i wzrost stabilności finansowej strefy euro.

Z raportu MFW wynika, że na razie sektor bankowy strefy euro jest słabo przygotowany do normalizacji polityki monetarnej. Niewykluczone, że EBC będzie musiał brać pod uwagę także ten czynnik.

Autor: Jacek Ramotowski, dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.