We wtorek wiceszef Samsunga oraz osoby związane z innymi czebolami dołączą do prezydenta Moona Jae-in w czasie jego trzeciego szczytu z przywódcą Korei Północnej. Rzecznik prezydenta Moona stwierdził, że szefowie firm w przeszłości także uczestniczyli w tego rodzaju szczytach i nie jest to nic niezwykłego. Samsung odmówił komentarza na ten temat.

Bliskie więzi między politykami a czebolami nie są niczym nowym w Korei Południowej. Co prawda prezydent tego kraju Moon Jae-in przed wyborami zapowiadał ograniczenie wzajemnego wpływu i kontaktów pomiędzy politykami, a firmami, ale dziś, gdy skandal korupcyjny z udziałem byłej prezydent Park Geun Hie nieco ucichł, zmieniła się też sytuacja.

Eksport półprzewodników, za który odpowiedzialny jest Samsung, to jeden z nielicznych jasnych punktów na mapie koreańskiej gospodarki, która w ostatnim czasie zmaga się z wieloma problemami. W efekcie zależność gospodarcza kraju od jego największej firmy powiększa się, a presja regulacyjna słabnie.

„Rząd potrzebuje dziś Samsunga” – komentuje Chung Sun-sup, dyrektor wykonawczy ds. analiz korporacyjnych w Chaebul.com. „Samsung także nie ma nic do stracenia” – dodaje.

Reklama

Biura prasowe prezydenta Korei oraz Samsunga nie komentują, co będzie przedmiotem rozmów Jay’a Y. Lee w czasie jego podróży do Korei Północnej. Co więcej, Samsung nie ma żadnych podmiotów operujących na terytorium tego państwa, które jest celem międzynarodowych sankcji.

„Prawdopodobnie nie zostanie podpisane żadne porozumienie. Myślę, że będziemy dyskutować o dalszej współpracy gospodarczej, którą niedawno rozpoczęliśmy. Tym razem bez konkretnych efektów” – komentuje rzecznik południowokoreańskiego prezydenta.

>>> Czytaj też: Samsung inwestuje w rozwój AI. Koncern wspiera startup tworzący „wyobraźnię” komputerów