Rozżalenie w różnych krajach ma różne korzenie. To dzieło nie tylko ekonomii, płci czy klasy, ale też kultury – pisze Leonid Bershidsky.

Artykuły o niedawnych sukcesach wyborczych partii nacjonalistycznych w Europie przedstawiają zwykle taki sam obraz typowego wyborcy populistów: to mężczyzna w średnim wieku pracujący fizycznie, mieszkający poza dużymi metropoliami, sfrustrowany i zmęczony zmianami technologicznymi i kulturowymi, tęskniący za starymi, dobrymi czasami.

Ten obraz jest błędny na wiele subtelnych sposobów, co pokazują badania naukowe dotyczące prawicowego elektoratu w Europie. Partie nacjonalistyczne, które zdobywają od 12 do 20 proc. głosów w Europie Zachodniej – nazwę je hojnie klubem 20 proc. – nie przyciągają wszędzie tych samych 20 proc. społeczeństwa.

W artykule naukowym z 2017 roku politolog Matthijs Rooduijn z Uniwersytetu Amsterdamskiego twierdzi wręcz, że wyborcy 15 partii populistycznych z prawej i lewej strony sceny politycznej w 11 krajach Europy Zachodniej nie mają żadnych zauważalnych wspólnych cech socjodemograficznych – i z pewnością nie łączy ich bycie „ofiarami globalizacji”, jak często się mówi.

Wprawdzie większość naukowców badających elektorat populistów nie wydaje się podzielać tego poglądu, ale mimo to warto zaznaczyć liczne różnice demograficzne pomiędzy krajami. Pomaga to spojrzeć na prawicowych wyborców jak na ludzi, a nie obrazki w kreskówce, a na ich skargi jak na coś racjonalnego i wartego odpowiedzi w postaci przemyślanej polityki.

Reklama

Różnorodność wśród wyborców prawicowych populistów w Holandii, Francji, Niemczech i Szwecji – państwach, w których siły te osiągnęły lub zbliżyły się do rekordowego poparcia - jest widoczna nawet bez wsparcia badań naukowych.

We Francji zeszłoroczne poparcie dla nacjonalistki Marine Le Pen było zjawiskiem wiejskim. Podobnie było w przypadku Niemiec i antyimigranckiej partii Alternatywa dla Niemiec oraz w Szwecji, jeśli chodzi o Szwedzkich Demokratów. Ale Holenderska partia antyimigrancka PVV nie opiera się na poparciu mieszkańców wsi. W Niemczech i Francji zaliczanie się do najniższego przedziału dochodów przekłada się na głosy na radykalną prawicę – ale w Szwecji już nie. W Niemczech AfD ma największy procent głosów bezrobotnych. Ale we Francji i w Szwecji osoby bez pracy częściej głosują na partie lewicowe. Wiek właściwie nigdzie nie stanowił prognostyku.

Różnice te wydają się być zbyt niewielkie, żeby przeanalizować je z dziennikarskiego punktu widzenia. W końcu, jak powiedział mi Eelco Harteveld, politolog z Uniwersytetu Amsterdamskiego, „radykalnie prawicowe partie populistyczne mają wspólny, dający się zidentyfikować elektorat z punktu widzenia socjodemograficznego”. Stwierdził on też, co potwierdzają dane socjologiczne z niedawnych wyborów, że „edukacja i płeć są tak naprawdę najbardziej pewnymi czynnikami we wszystkich krajach”. Mężczyźni pracujący fizycznie, których edukacja zakończyła się przed poziomem policealnym, wszędzie są bardziej skłonni do popierania nacjonalistycznych populistów.

Nawet to może być jednak zbytnim ogólnikiem. Daniel Stockemer, Lobias Lentz i Daniele Mayer opublikowali w tym roku metaanalizę literatury naukowej o europejskiej prawicy sprzed 2017 roku. Analiza modeli ilościowych w artykułach, które je zawierały, wykazała, że żadna cecha demograficzna nie jest pewnikiem pozwalającym przewidzieć głos na prawicowych populistów, chociaż płeć i edukacja sprawdzały się nieco lepiej niż inne czynniki.

W artykule z 2017 roku Grillem Rico i Eva Anduiza z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie spojrzeli szerzej na związek pomiędzy demografią, a populizmem i podejściem antyestablishmentowym (w przeciwieństwie do wsparcia wyborczego dla partii skrajnie prawicowych) w dziewięciu europejskich krajach. Okazało się, że niski poziom wykształcenia nie łączył się konsekwentnie z populizmem w Niemczech, a praca fizyczna nie łączyła się z nim we Francji.

Mężczyzna pracujący fizycznie nie zawsze musi mieć powody do niezadowolenia. W Europie wykwalifikowani robotnicy często prowadzą dostatnie życie dzięki powszechnym niedoborom pracowników w ich branżach. Z populizmem najbliżej związane jest poczucie braku szczęścia i pesymizm, wynika z badań Rico i Anduizy.

„Indywidualne cechy takie jak (niskie) dochody, praca (fizyczna) czy pogarszające się warunki (w znaczeniu warunków konsumpcji i pracy) wydają się faktycznie wzmacniać poparcie dla populistów wśród obywateli, ale wpływ ten różni się znacząco pomiędzy krajami”, napisał Rico w mailu. „Najbardziej konsekwentnym czynnikiem we wszystkich krajach jest pesymizm ekonomiczny, mierzony przez ocenę sytuacji gospodarczej kraju”.

Powszechnie pojawiającym się motywem w najnowszych publikacjach naukowych jest to, że decyzja o udzieleniu poparcia partii populistycznej jest kwestią raczej samopoczucia psychicznego i postaw niż tożsamości.

Stockemer, Lentz i Mayer piszą:

„Zamiast wyodrębnić jeden typ osoby (np. mężczyznę z niskim wykształceniem pracującego fizycznie w niebezpiecznym zawodzie), analiza jakościowa pokazała, że wyborcy radykalnej prawicy są zróżnicowaną grupą. Do poparcia dla radykalnych partii prawicowych prowadzą różne drogi – głosowanie na radykalną prawicę często wynika z poczucia relatywnego niedostatku i wrażenia oderwania od systemu politycznego. Poza przekonaniem, że w sposobie, w jaki uprawia się politykę, zaszło coś fundamentalnie złego, oddanie głosu na prawicową, niekonwencjonalną partię jest również przebudzeniem politycznym wyborcy, który w świadomym akcie politycznym popiera partię spoza głównego nurtu.”

Pesymizm nie zawsze wynika z warunków ekonomicznych. W artykule Rico i Anduizy nie jest on ściśle powiązany z negatywnymi doświadczeniami poszczególnych osób, takimi jak pogarszające się warunki pracy czy zmniejszona konsumpcja. Może on pojawić się w związku z osobistym postrzeganiem zmian w miejscu zamieszkania, które często są przyczyną pojawiania się postaw antyimigranckich w Europie, albo z poczucia niedostatecznej reprezentacji przez główne partie polityczne. Może on też być związany z negatywnymi doświadczeniami w kontakcie z urzędnikami, funkcjonowaniem w bańce w mediach społecznościowych czy słuchaniem historii o porażkach i trudnościach znajomych.

„Najpewniejszym prognostykiem nie są cechy socjodemograficzne, a postawy ludzi, w szczególności wobec imigracji i imigrantów, które to są najlepszym prognostykiem wsparcia dla populistycznej radykalnej prawicy w Europie”, powiedział mi Harteveld. „Często wiąże się to z krytyką elit, a następstwem jest zwykle autorytaryzm, eurosceptyzm itp., w zależności od kraju. Głosujący na populistyczne, radykalne partie prawicowe są też zwykle pesymistami.”

Politykom łatwo jest poddać się w kwestii starszego, pracującego fizycznie, pechowego chochoła – w końcu jak mogliby poprawić jego sytuację, nie cofając postępu gospodarczego? Kuszącym rozwiązaniem jest czekanie, aż zmiany demograficzne wyeliminują poparcie dla partii populistycznych.

To jednak nie zadziała. Doświadczenia kształtujące postawy oraz populistyczne postawy same w sobie przetrwają, jeśli elity z politycznego centrum będą próbowały po prostu je przeżyć albo zwalczyć siły populistyczne wyłącznie środkami politycznymi.

Wyzwanie polega na dążeniu do skutecznej polityki integracyjnej. Postawy antyimigranckie są powodowane w mniejszym stopniu trudną sytuacją ekonomiczną niż codziennymi doświadczeniami, w tym zderzeniem z nieznaną kulturą w miejscu, które uważa się za swoje boisko. Rządy centrowe nie zdają sobie sprawy, że środki, jakie przeznaczają na integrację imigrantów – to znaczy tworzenie pozytywnych doświadczeń dla przybyszów oraz miejscowych w dzielnicach, szkołach i urzędach – inwestują tak naprawdę w swoje przetrwanie. To samo dotyczy wydatków na pilnowanie porządku publicznego adekwatnych do wyzwań zmieniającego się społeczeństwa.

Praca nad postawami to również kwestia odpowiedniej komunikacji od poziomu lokalnego wzwyż. Póki co partie centrowe przegrywają w tej konkurencji z populistami. Szczery przekaz nie musi być prosty. Można mówić o pomocy potrzebującym i wytrwałej ochronie europejskiej kultury życia, wierząc w obie te rzeczy. Małe lokalne sukcesy – spadek przestępczości, zwiększenie zatrudnienia wśród cudzoziemców, sukcesy integracyjnych szkolnych drużyn sportowych – mogą też być komunikowane w sposób, który wywołuje optymizm, a nie niedowierzanie. Na tym etapie trudno jest znaleźć w Europie centrowy rząd, który zwraca wystarczająco dużo uwagi na przyczyny, a nie objawy poparcia dla populistów.

To oznacza, że partie populistyczne mają jeszcze potencjał do zwiększenia swojego poparcia, nawet jeśli skończą im się wyborcy pasujący do (dość słabo zdefiniowanego) głównego elektoratu. Nietrudno jest wyobrazić sobie wykształcone kobiety, być może niezadowolone z postawy niektórych imigrantów wobec europejskiego pojęcia równości, które stanowią kolejną niespodziankę wyborczą dla polityków głównego nurtu zbytnio skupiających się na gospodarce i klasie.