Delegacja wojskowych z Izraela na czele z dowódcą sił powietrznych gen. Amikamem Norkinem przekazała w Moskwie stronie rosyjskiej raport na temat zestrzelenia u wybrzeży Syrii rosyjskiego samolotu wojskowego Ił-20. Izrael zapewnia, że nie miał nic wspólnego z incydentem.

O tym, że gen. Norkin przybył do Moskwy media rosyjskie powiadomiły w czwartek wieczorem nie podając szczegółów. "Kommiersant" w piątkowym wydaniu opisuje przebieg rozmów. Izraelski wojskowy przeprowadził rozmowy z dowództwem sił powietrznych Rosji i przedstawicielami resortu obrony. Do Moskwy razem z Norkinem przylecieli oficerowie izraelskiego wywiadu wojskowego i sił powietrznych oraz przedstawiciele sztabu generalnego. Strony porozumiały się, że będą kontynuować koordynację działań w Syrii - podał "Kommiersant".

Materiały, które przywieźli ze sobą Izraelczycy, zebrane w 40-stronicowym raporcie po rosyjsku i angielsku, mają dowodzić, iż ich siły zbrojne nie mają związku z poniedziałkowym incydentem. "Kommiersant" przypuszcza, iż wśród tych danych są szczegółowe informacje o tym, gdzie i kiedy - z dokładnością co do minuty - znajdował się rosyjski zwiadowczy Ił-20 i izraelskie myśliwce F-16 w niebie u wybrzeży Syrii.

Rosyjski resort obrony oświadczył w poniedziałek, że izraelskie myśliwce użyły Ił-20 jako osłony i w rezultacie maszyna została strącona przez odpierającą izraelski atak syryjską obronę przeciwlotniczą. Natomiast strona izraelska zapewnia, że Ił-20 został zestrzelony około godziny po tym, jak izraelskie F-16, które ostrzeliwały obiekty w Syrii, odeszły w kierunku bazy.

Raport, który przywieźli izraelscy wojskowi do Moskwy głosi, iż 17 września kilka syryjskich baterii obrony przeciwlotniczej przez około 40 minut wystrzeliło w kierunku myśliwców izraelskich łącznie kilkadziesiąt pocisków S-200. Są to pociski systemów przeciwlotniczych wyprodukowanych w Rosji; według mediów rosyjskich strona syryjska otrzymała je od Rosji w ostatnich latach.

Reklama

Według resortu obrony Rosji Ił-20 znikł z radarów w poniedziałek około godz. 23 (czasu moskiewskiego). Izraelscy wojskowi podają, że F-16 ostrzelały cele na terenie syryjskiej prowincji Latakia w dwóch rundach około godz. 22.

"Kommiersanta" przytacza w piątek ocenę izraelskiego eksperta wojskowego Andrieja Kożynowa, który argumentuje, że F-16 w czasie ataku nie potrzebowały osłony w postaci rosyjskiej maszyny. "Po pierwsze, Izraelczycy bez żadnej osłony przeprowadzili w ciągu ostatnich 18 miesięcy ponad 200 ostrzałów w Syrii. Po drugie, technicznie F-16 nie mogą ukryć się za powolnym Ił-20. Ich szybkość przy kącie atakowania przewyższała co najmniej trzykrotnie szybkość samolotu rosyjskiego" - powiedział Kożynow. Ekspert zastrzegł, że nie dysponuje wieloma danymi, niemniej - jego zdaniem - nie można na radarach pomylić ze sobą takich maszyn jak F-16 i Ił-20.

Ił-20 to wyprodukowany w ZSRR samolot zwiadowczy, przeznaczony do rozpoznania obrazowego i elektronicznego (w kodzie NATO - Coot-A). Pierwsza taka maszyna wzbiła się w powietrze w marcu 1968 roku.

Po incydencie u wybrzeży Syrii minister obrony Rosji Siergiej Szojgu we wtorek w rozmowie telefonicznej ze swym izraelskim odpowiednikiem Awigdorem Liebermanem oświadczył, iż "wina za zestrzelony samolot rosyjski i śmierć załogi leży całkowicie po stronie izraelskiej". Na pokładzie Ił-20 było 15 wojskowych Rosji.

Niemniej, komentatorzy w Rosji oceniają, że ostre w tonie publiczne wypowiedzi przedstawicieli władz Rosji są raczej przeznaczone na użytek wewnętrzny. Zdaniem ekspertów współpraca z Izraelem jest Rosji potrzebna po to, by równoważyć w Syrii wpływy Iranu, który w tamtejszej wojnie jest drugim - obok Rosji - sojusznikiem syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada.