ikona lupy />
Robin Harris historyk, wieloletni doradca oraz oficjalny biograf Margaret Thatcher, autor książki „Not for Turning: The Life of Margaret Thatcher” fot. mat. prasowe / Dziennik Gazeta Prawna
Czy Margaret Thatcher poparłaby wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej?
Tak. Bez dwóch zdań. Jej negatywna postawa wobec Unii radykalizowała się w miarę, jak organizacja ta stawała się coraz bardziej scentralizowana, zyskując nowe kompetencje. Tego Thatcher nie mogła zaakceptować, bo oznaczało to powolne zrzekanie się przez jej kraj suwerenności.
Reklama
Theresa May, obecna premier Wielkiej Brytanii, realizuje co prawda scenariusz wyjścia z UE, tj. brexit, ale robi to dość opornie. Przed referendum zresztą wcale nie była zwolenniczką brexitu. Dzisiejsza Partia Konserwatywna aż tak się oddaliła ideologicznie od źródeł?
Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym przypomnieć, dlaczego w ogóle powstała Unia Europejska...
Żeby zagwarantować pokój na kontynencie.
Bzdura! Całkowita bzdura. To jest narracja wygodna dla Francuzów i Niemców. Gdy powstawała, prawdopodobieństwo, że ktokolwiek w powojennej Europie Zachodniej będzie chciał znów angażować się w konflikty zbrojne, było bliskie zeru. Prawdziwym celem powstania wspólnot europejskich było wzmocnienie sojuszu państw demokratycznych względem ZSRR przez ugruntowanie w nich idei gospodarczego liberalizmu. Gospodarczy liberalizm gwarantował Europie prosperity, a ta jest podstawą potęgi państwowej. W trakcie zimnej wojny powód istnienia wspólnot europejskich był dla wszystkich oczywisty, jednak z jej końcem pojawiła się potrzeba wymyślenia nowego raison d,être. W rezultacie powstała Unia i zamiast platformą współpracy gospodarczej zaczęła stawać się po prostu państwem. I to był właśnie ten moment, w którym Margaret Thatcher zaczęła się radykalizować. To m.in. jej negatywna postawa wobec planowanego podpisania Traktatu z Maastricht (podpisany 7 lutego 1992 r., wszedł w życie 1 listopada 1993 r. – red.), który oficjalnie ustanawiał Unię Europejską, sprawiła, że straciła funkcję premiera. Chciano się jej pozbyć nawet we własnej partii. A Theresa May? Ona, jak zresztą wszyscy następcy Thatcher, ma szansę udowodnić, że pod żadnym względem jej nie dorównuje.
>>> CAŁY WYWIAD W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP