Członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego podczas sobotniej manifestacji w Warszawie wystąpią pod hasłami "Chcemy godnie zarabiać!" i "Chcemy godnie żyć!". Zaprotestują tym samym przeciwko niskim płacom pracowników oświaty, działaniom minister edukacji Anny Zalewskiej oraz będą apelować o jej dymisję.

"Postulaty ZNP dotyczą przede wszystkim zwiększenia nakładów na edukację, a w tym zwiększenia płac nauczycieli, bo polscy nauczyciele należą do najgorzej uposażonych w Unii Europejskiej" – podkreślił prezes ZNP na piątkowej konferencji prasowej. Dodał, że nauczyciele "nie chcą pracować w takim bałaganie, w takiej atmosferze i za tak niskie wynagrodzenie".

"Chcemy, żeby polscy nauczyciele, na których spadł obowiązek wdrażania działań pani Zalewskiej, które trudno nazwać reformą, zarabiali godnie" – mówił, postulując jednocześnie o "podwyżkę o tysiąc złotych dla nauczycieli". "Mamy dość niskiego i wręcz uwłaczającego poziomu wynagrodzenia, i to osób, które mają wyższe studia, często dwa albo trzy fakultety, i swoją przyszłość zawodową łączą z zawodem nauczyciela" – podkreślił Broniarz. "Chcemy, żeby ta podwyżka miała wymiar realny, a nie symboliczny" – dodał.

Kolejny problem, na który zwrócił uwagę, to zmiana prawa oświatowego. Zdaniem Sławomira Broniarza "wydłużenie procedur awansu zawodowego do 15 lat pozbawia nauczycieli o prawie od 1,5 do 2 mld złotych, a więc wszystkie ewentualne przyszłe podwyżki, które mamy otrzymywać, a które są zapowiadane przez minister Zalewską, będą pochodziły z oszczędności dokonanych na kieszeniach samych nauczycieli".

Reklama

Szef ZNP podkreślił, że nauczyciele mają "dość chaosu organizacyjnego realizowanego przez politykę Zalewskiej". Dlatego – dodał – "wracamy do naszego wielokrotnie zgłaszanego postulatu, aby premier Mateusz Morawiecki negatywnie ocenił działalność Zalewskiej i nie pozwolił na dalszą degrengoladę w edukacji, wynikającą z tego, co czyni Zalewska".

Wyraził też opinię, że "reforma Zalewskiej krzywdzi nauczycieli, krzywdzi także dzieci i my to mówiliśmy już dawno". "Mówimy dość, żądamy dymisji i zwracamy uwagę premierowi, że oświata nie może funkcjonować w takim chaosie, dyskomforcie, niedoszacowaniu" – podkreślił.

Protest ZNP dołączy do manifestacji organizowanej przez Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych pod hasłem "Polska potrzebuje wyższych płac!". Zapowiada ono, że udział w nim wezmą pracownicy zrzeszonych w nim branż, m.in. górnictwa i energetyki, przemysłu, oświaty i nauki, usług publicznych, budownictwa, transportu i handlu. Udział deklarują też przedstawiciele sektora zdrowia, m.in. fizjoterapeuci.

Minister edukacji Elżbieta Zalewska, zapytana o zapowiadany protest nauczycieli, zaznaczyła, że "bardzo szanuje sam protest i związki zawodowe". "Upominać się o racje nauczyciela to upominać się o podstawowe prawa nauczyciela, które ja oczywiście szanuję" – podkreśliła podczas piątkowej konferencji prasowej.

Przypomniała o zapowiadanych rok temu podwyżkach, które, jej zdaniem, są realizowane. Podkreśliła, że podwyżkę średnio o tysiąc złotych otrzymają nauczyciele w ciągu roku i dziewięciu miesięcy. Ma się to wydarzyć, jak wskazała, "przy obniżonym pensum, bo decyzją z 2016 r., która weszła w życie w 2017 r., zlikwidowaliśmy tzw. godziny karciane, czyli darmowe 2 godziny obowiązkowe dla każdego nauczyciela".

Zalewska wyjaśniła też, że różnice w wysokości podwyżek wynikają ze stopnia awansu zawodowego poszczególnych nauczycieli. "Stażysta kontraktowy, mianowany, będzie miał zróżnicowaną (podwyżkę – PAP) w zależności od stopnia awansu. Przypomnijmy, że mówimy o średniej, która jest w tym minimalnym wynagrodzeniu" – zwróciła uwagę minister. Dodała, że "od tego uzależnionych jest wprost 7 innych dodatków, dlatego, że pensja nauczyciela składa się nie tylko z pensji minimalnej, ale jeszcze z 16 innych wynagrodzeń, np. godzin nadliczbowych i tzw. trzynastki – one wprost liczone będą od tej kwoty podwyższonej".

Dodała, że za 3 lata nauczyciele będą mogli otrzymywać ocenę wyróżniającą i będą mogli otrzymywać 300, 400 lub 500 zł co miesiąc. "Jednocześnie rozmawiamy cały czas ze związkami. W wypadku jednego i drugiego związku większość postulatów zostało zrealizowanych" – oceniła Zalewska.

Od 1 września weszły w życie nowe zasady awansu zawodowego nauczycieli – ścieżka awansu wydłużyła się z 10 do 15 lat, jednak będzie można ją skrócić lub wydłużyć. Minister edukacji narodowej Anna Zalewska zapowiedziała na początku września, że w odpowiedzi na głosy środowiska nauczycielskiego, w tym związków zawodowych, zmieniony zostanie przepis dotyczący tego, co ile lat nauczyciel będzie musiał się poddać obowiązkowej ocenie. Odstęp między ocenami obowiązkowymi ma zostać wydłużony do pięciu lat. Kryteria oceny nauczycieli minister edukacji określiła w rozporządzeniu, a wskaźniki oceny ma ustalić dyrektor szkoły w regulaminie. Ponadto, w nowym systemie nauczyciele na poszczególnych stopniach awansu będą oceniani według różnych kryteriów, których liczba rośnie kaskadowo.

>>> Czytaj też: Czerwińska przedstawiła projekt budżetu na 2019. "Realny, ostrożny, odpowiedzialny"