Chociaż obecny przewodniczący Komisji Europejskiej będzie piastował swój urząd jeszcze przez rok, wyścig o schedę po nim już trwa.
ikona lupy />
KE unia - kandydaci 2 / Dziennik Gazeta Prawna
W przyszłym roku do wzięcia będzie cała pula najwyższych, europejskich stanowisk, a niepisane zasady Unii głoszą, że decyzja odnośnie każdego z nich ma wpływ na obsadę pozostałych. Dla przykładu, jeśli Niemiec zostałby prezesem Europejskiego Banku Centralnego, Berlin może się pożegnać z perspektywami na obsadzenie fotela szefa KE. To oznacza, że państwa członkowskie muszą się dobrze zastanowić, kogo wesprzeć i jakie stanowiska mają realną szansę objąć.
W tej układance należy też wziąć pod uwagę, kto obecnie pełni najważniejsze funkcje w UE. Szefem Rady Europejskiej jest Donald Tusk, co z grona jego następców wyklucza kandydatów z Polski (biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę). Jean-Claude Juncker jest z Luksemburga, ten kraj nie ma więc szans na objęcie stanowiska szefa KE w 2019 r.
Dotychczas przewodniczącymi Komisji byli politycy wywodzący się albo z mniejszych krajów – jak Jose Barroso, Portugalczyk – albo z większych, stanowiących przeciwwagę dla Niemiec – jak Francja czy Włochy. Angela Merkel nie ukrywa jednak, że chciałaby, aby ktoś z jej kraju przejął stery unijnej egzekutywy. W ręku ma poważny argument – Niemcy to największa gospodarka Unii, największy płatnik netto do wspólnotowego budżetu, a mimo to polityk znad Renu nigdy nie był przewodniczącym Komisji.
Reklama
Nie wiadomo na razie, czy następny szef KE zostanie wybrany w procesie zwanym Spitzenkandidat. Polega on na tym, że kandydata wysuwają mające większość w europarlamencie frakcje. W ten sposób fotel przewodniczącego objął Jean-Claude Juncker. W 2014 r. największa frakcja, czyli ludowcy, dogadała się z socjaldemokratami, drugą co do wielkości grupą w PE, i zawarli układ, na mocy którego ci pierwsi wskazali swojego nominata do Berlaymontu, a w zamian ci drudzy zajęli fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. W nowej kadencji te dwie grupy mogą jednak nie mieć większości, co oznacza, że do podobnego układu musieliby włączyć również trzecią frakcję, co zwiększa wachlarz potencjalnych kandydatów. Idea Spitzenkandidaten nie cieszy się jednak powszechnym poparciem ze strony europejskich polityków; swojego sceptycyzmu nie kryje np. prezydent Francji Emmanuel Macron. Ostateczna decyzja, kto zastąpi Junckera, należy do Rady Europejskiej, czyli zgromadzenia szefów rządów państw UE. ©℗