"Die Welt" zauważa, że Trump przemawiał w stylu jak z kampanii wyborczej, tym razem "nie przemawiał przed swoimi zwolennikami, a przed sceptyczną publicznością, która jego przechwałki przyjęła drwiącym śmiechem", co - jak sam przyznał - go zaskoczyło.

Gazeta przypomina, że Trump spełnił wiele obietnic, jakie złożył w swoim pierwszym wystąpieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 2017 roku, ale - jak ocenia - niekoniecznie wyszło z tego coś korzystnego. Amerykański prezydent skłonił wprawdzie przywódcę Korei Północnej Kim Dzong Una do rozmów, ale w kwestii denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego nie odnotowano od tego czasu konkretnych postępów; wycofując USA z porozumienia atomowego z Iranem skłonił kraje europejskie do przyznania, że umowa ta miała poważne niedociągnięcia, ale wyjście z niej USA nie przyniosło żadnych pozytywnych efektów - wylicza "Die Welt".

"Trumpowi chodzi przede wszystkim o to, by dobrze wypaść i móc ogłaszać sukcesy; mniej interesuje go, czy rzeczywiście jest do tego podstawa. Pracę nad szczegółami chętnie zostawia swoim podwładnym, którzy zachowują (w tych kwestiach) o wiele większą ostrożność" - wskazuje dziennik.

"Trump dotrzymał słowa także w innej sprawie - w 2017 roku apelował o powrót do państw narodowych i dał do zrozumienia, że instytucje w rodzaju ONZ (...) postrzega po prostu jako miejsce spotkań przywódców państw, okazję do sondowania wspólnych interesów i podejmowania doraźnej współpracy (...). W ostatnim roku Trump rzeczywiście przypuścił wiele frontalnych ataków na liberalny porządek międzynarodowy, zwłaszcza w handlu (...), a jego rząd osłabił ONZ. Z powodu antyizraelskich rezolucji USA opuściły UNESCO i Radę Praw Człowieka ONZ, wpłaty na rzecz wielu agend ONZ zmniejszyły lub, jak w przypadku UNRWA (agendy pomocy uchodźcom palestyńskim - PAP), całkowicie wstrzymały. We wtorek (Trump) ostrzegł zaś Międzynarodowy Trybunał Karny, by nie ścigał obywateli amerykańskich" - pisze "Die Welt".

Reklama

Zdaniem tego dziennika z wydarzeń ostatniego roku należy wyciągnąć wniosek, że nie wolno nie doceniać "ani Trumpa, ani jego woli wstrząśnięcia międzynarodowymi układami".

"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że ONZ powstała po to, by "liberalny porządek świata zyskał strukturę instytucjonalną" z USA w uprzywilejowanej pozycji gwaranta bezpieczeństwa i dobrobytu. Dodaje, że przed Trumpem "wszyscy prezydenci USA dostrzegali korzyść we współpracy ze światem na rzecz Ameryki", ale obecnie USA zmieniły się "w zapatrzone w siebie, destrukcyjne i izolacjonistyczne supermocarstwo".

"Pod rządami Trumpa USA wybrały drogę izolacji i odłożyły na bok instrumenty ONZ. Doprowadziło to do powstania sprzeczności, których nie da się już tak łatwo zniwelować. Liczy się tylko motto prezydentury Trumpa: Ameryka przede wszystkim. Wokół takiej Ameryki robi się coraz puściej. Gdy Trump ignoruje i wręcz niszczy system stworzony z korzyścią dla USA, posłuszeństwa odmawia mu nawet Unia Europejska. Tym samym prezydent (USA) osłabia ONZ" - konkluduje publicysta monachijskiego dziennika.

"Tagesspiegel" ocenia jako "szczególnie niestosowne", że Trump mówił o przedkładaniu interesów narodowych nad światowy porządek i odrzuceniu globalizmu w "świątyni multilateralizmu" - siedzibie ONZ. Przypomina, że w swoim przemówieniu sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wymienił liczne wyzwania dla pokoju na świecie - wojny w Syrii i Jemenie, terroryzm i ekstremizm, broń biologiczna, atomowa i chemiczna, nierówności społeczne czy spory handlowe - i ocenia, że choć Guterres nie wskazał z imienia i nazwiska osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy, to "do polityki Trumpa pasuje prawie wszystko, co wskazał on jako zagrożenia".

>>> Czytaj też: Media w USA: To Ameryka budowała światowy ład, który Trump chce teraz zburzyć