Wynika on głównie z zadłużenia w obcych walutach. W ciągu ostatniej dekady Turcja zaciągnęła dziesiątki miliardów pożyczek w dolarach i euro, korzystając z niskich stóp procentowych w USA i strefie euro. Jednak większość z tych pożyczkobiorców działała w kraju, co oznacza, że posługiwali się lirą. Gdy inwestorzy zaczęli wycofywać kapitał z Turcji, tamtejsza waluta zaczęła szybko tracić na wartości - pisze Quartz.

Spadek wartości liry sprawił, że znacznie wzrósł koszt spłaty pożyczek zaciągniętych w euro i dolarze (do których straciła około 40 proc.). Niestety może się okazać, że to nie koniec spadków wartości tureckiej waluty. W marcu 2018 roku Turcja była zadłużona w zagranicznych bankach na około 246 mld dol. z czego dwie trzecie to dług w obcej walucie – wynika z danych Bank for International Settlements.

Jak łatwo się domyślić, turecki problem jest zarazem problemem banków, które udzielały temu krajowi pożyczek. Okazuje się, że szczególnie jeden kraj mocno straci na tureckim kryzysie. To Hiszpania.

W 2011 roku drugi największy hiszpański Bank, BBVA, przejął część największego tureckiego, czyli Garanti Bankami. Po niedanym zamachu stanu w Turcji w 2016 roku większość zagranicznych kredytodawców wycofała się z tego kraju. Nie BBVA, które na początku 2017 roku zwiększyło swoje udziały w tureckim banku.

Reklama

Tureccy obywatele są winni hiszpańskim bankom około 80 mld dol. – zdecydowanie więcej niż jakiegokolwiek innemu państwu. Sytuację komplikuje fakt, że ekspozycja Hiszpanii również na tureckie kredyty w obcej walucie jest zdecydowanie większa niż w innych państwach. Drugim z najbardziej zagrożonym kryzysem walutowym w Turcji krajem jest Francja.

>>> Polecamy: Oszukiwanie Ukraińców stało się modelem biznesowym polskich firm?