Turcja, osłabiona gospodarczo oraz politycznie wskutek konfliktu z USA, bardzo potrzebuje poprawy stosunków z UE – twierdzą w piątek francuskie media informując o państwowej wizycie tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w Niemczech.

Z drugiej strony UE z władzami Turcji postępuje "ostrożnie jak z jajkiem", z powodu - jak to ujmuje "Le Figaro" - "bomby z opóźnionym zapłonem”, jaką stanowią trzy miliony uchodźców na terenie Turcji.

Francuskie media analizują również to, co nazywają "turecką ofensywą do zapanowania nad muzułmanami Francji".

Politolog i dyrektor pisma "Geostrategiques" Ali Rastbeen zwrócił uwagę w radiu RFI, że "Erdogan potrzebuje wsparcia dobrze działających gospodarczo państw, takich jak Niemcy, bo lira turecka spada i wraz z nią spada jego popularność".

Obserwatorzy podkreślają, że zarówno Berlinowi, jak i Ankarze zależy na poprawie stosunków. Ale - jak twierdzi dziennik "Le Monde" - "choć to priorytet podróży Recepa Tayyipa Erdogana, to do odwilży jeszcze daleko".

Reklama

Korespondenci tej gazety w Stambule i Brukseli wskazują, że 18 miesięcy po nawymyślaniu przywódcom niemieckim od "nazistów", "Erdogan zdaje się być obecnie łaskawszy". Ich zdaniem nie starczy to jednak, aby oddzielić grubą kreską przeszłość, czego pragnie prezydent Turcji, gdyż liczne są przedmioty sporu, w tym przetrzymywanie w tureckich więzieniach osób z podwójnym niemieckim i tureckim obywatelstwem pod zarzutem zmowy z organizacjami terrorystycznymi.

Argumentem tureckim "nie do odrzucenia jest podkreślana przez Ankarę zasadnicza rola Turcji w walce z terroryzmem i przyjmowanie uciekinierów syryjskich" – tłumaczy, cytowany przez dziennik "Le Figaro", były ambasador UE w Turcji Marc Pierini.

Komentator tej gazety nazwał sprawę uchodźców z Syrii "bombą z opóźnionym zapłonem", gdyż "na kilka miesięcy przed wyborami europejskimi, kiedy populizmy zdobywają teren na Starym Kontynencie, zmiana postępowania Ankary w tej kwestii (uchodźców) miałaby nadzwyczaj groźne konsekwencje polityczne wewnątrz Unii". "Z władzami tureckimi trzeba więc obchodzić się ostrożnie jak z jajkiem" - ocenia "Le Figaro".

Dziennik cytuje następnie jednego z rzeczników Komisji Europejskiej, który miał powiedzieć, że "z jednej strony nie zmienia się stanowisko KE w sprawie przestrzegania przez Turcję praw człowieka, a z drugiej - musimy mówić o wspólnych interesach i obawach, takich jak walka z terroryzmem i kwestia migracyjna".

Emmanuelle Chaze przekonuje w "Liberation", że prezydent Turcji, "chcąc przekreślić przeszłość, zrezygnował ze straszenia inwazją migrantów na Europę". Publicystka dodaje jednak, że te "próby oczarowania nie podbijają wszystkich polityków niemieckich". "Wbrew swym pobożnym życzeniom, Erdogan nie przyjechał do Niemiec, jak na ziemię podbitą" – zauważa Chaze.

Cytując niemieckiego ekonomistę Maltego Rietha, publicystka tłumaczy, że "Turcja jest niewątpliwie ważnym, ale z pewnością nie najważniejszym partnerem dla Niemiec. Natomiast Niemcy są jednym z najpoważniejszych partnerów handlowych Turcji". "Dlatego w następstwie wojny handlowej, wypowiedzianej przez (prezydenta USA) Donalda Trumpa, Ankara w swym dobrze pojętym interesie powinna dbać o swych europejskich partnerów" - wyjaśnia.

Isabelle Lasserre zauważa w "Le Figaro", że "turecki islam polityczny ruszył na podbój Francji". Zdaniem publicystki przejawia się to w działalności "siatek tureckich", "coraz bardziej bezpośrednio ingerujących w życie muzułmanów Francji". I przypomina, jak w maju siatki te zmusiły kioskarzy do usunięcia reklam tygodnika "Le Point", gdyż pisał o "dyktatorze Erdoganie".

Na czele Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego stoi obecnie Ahmet Gora - jak wskazuje Lasserre - "blisko powiązany z otoczeniem tureckiego prezydenta". Według publicystki z tureckich funduszy korzysta Kolektyw przeciw Islamofobii we Francji, stowarzyszenie "walczące o islamskie odrodzenie we Francji i przeciw +panowaniu zachodniego laicyzmu+".

"Islamiści tureccy, wykorzystując słabości społeczeństwa i demokracji francuskiej, wślizgują się na uniwersytety, przyciągając studentów, proponują pomoc w trudnych dzielnicach i organizują eventy na temat dyskryminacji" – pisze Lasserre. I pyta retorycznie, "czy Francja stała się bazą dla systemu siatek Erdogana?".

Odpowiada na to wtorkowy komentarz "Le Figaro": "W końcu lat 90. Erdogan był więziony za publiczne przeczytanie zdania (...): +minarety będą naszymi bagnetami, kopuły hełmami, meczety będą naszymi koszarami, a wierni naszymi żołnierzami+. Dziś te wersety stały się programem".

>>> Czytaj też: Merkel musi odejść. W kraju niemiecka kanclerz traci siłę, ale Europa wciąż ją ceni