W niedzielę mieszkańcy byłej republiki jugosłowiańskiej będą głosować, czy poprzeć zawarte w czerwcu porozumienie, zgodnie z którym kraj ma zmienić nazwę na "Republika Macedonii Północnej" i zrezygnować z odwołań do starożytnych Macedończyków, w zamian za co Ateny wycofają sprzeciw wobec jej członkostwa w Unii Europejskiej i NATO.

„To, że porozumienie udało się po obu stronach zawrzeć, jest bardzo szczęśliwą koincydencją. Lewicowy rząd grecki ze względów strategicznych chciał porozumienia z Macedonią i jest ono dla niego bardzo ważne, ale w przyszłym roku odbędę w Grecji wybory i jeśli teraz nie nastąpi normalizacja stosunków, trudno przypuszczać, by nowy rząd - zapewne prawicowy - chciał wrócić do rozmów. Jeżeli porozumienie zostanie odrzucone w referendum, cele Macedonii w postaci członkostwa w UE i NATO pozostaną w zawieszeniu i trudno sobie wyobrazić przyszłość tego kraju, bo ani Rosja, ani nikt inny nie jest dla niego alternatywą” – mówi w rozmowie z PAP ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

Spór między Grecją i Macedonią trwa, od kiedy na początku lat 90. XX wieku ta druga ogłosiła niepodległość. Ateny uważają, że nazwa Republika Macedonii jest zawłaszczaniem historycznego i kulturowego dziedzictwa starożytnych Macedończyków, a także może być w przyszłości powodem roszczeń terytorialnych. Greckie obiekcje przybrały na sile, gdy w latach 2006-2017 prawicowy rząd Macedonii prowadził politykę „ustarożytniania” kraju, odwołując się wprost do czasów Aleksandra Wielkiego.

Prezydent Macedonii wzywa do bojkotu referendum w sprawie zmiany nazwy kraju

Reklama

„Na to, że spór trwa tak długo, złożyło się kilka czynników. W obu krajach był on wygodnym narzędziem do odwracania uwagi od problemów, takie granie na emocjach stosowały zwłaszcza partie prawicowe. Dla Macedonii ważniejsze było np. ułożenie sobie relacji z mniejszością albańską. Nie było też takiego nacisku Zachodu, który nie widział powodu, by się zbytnio angażować w sprawy Macedonii, a jej spór z Grecją był wygodną wymówką. Wreszcie materia sporu jest bardzo delikatna, bo dotyczy spraw nienamacalnych, ale istotnych, a takie konflikty są wyjątkowo trudne do rozwiązania” – wyjaśnia Marta Szpala.

Porozumienie o zmianie nazwy popierają rządzący od wiosny 2017 r. Socjaldemokratyczny Związek Macedonii (SDSM) oraz partie mniejszości albańskiej, a opozycyjna prawicowa Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna - Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej (WMRO-DPMNE) nie wydała żadnych rekomendacji, ale wywodzący się z niej prezydent Gjorge Iwanow wzywa do bojkotu głosowania. Premier Zaew przekonuje, że ten kompromis jest ceną, jaką warto zapłacić za wejście do UE i NATO.

„To nie jest takie proste. Atrakcyjność oferty unijnej spadła. Widać na przykładzie innych państw, że proces integracji jest bardzo długi. Czyli w zamian za koncesję teraz, może będzie jakiś zysk w przyszłości, a na dodatek ta perspektywa jest niejasna, bo w czerwcu Rada UE nie podjęła decyzji o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych. Z drugiej strony Macedończycy mieli przez 10 lat okazję się przekonać, że bezkompromisowa polityka nie prowadzi do poprawy sytuacji. Opozycja próbuje grać na narodowych sentymentach, ale tak naprawdę nie ma jakichś argumentów, bo innej alternatywy niż UE nie ma” – mówi ekspertka OSW.

Ocenia, że w przypadku sfinalizowania porozumienia realną perspektywą dla Macedonii na wejście do UE jest dekada. Zastrzega jednak, że decydujące będzie tu stanowisko Unii, bo w przypadku tak małego kraju jak Macedonia, jeśli jest dobra wola, negocjacje mogą przebiegać szybko.

Według sondaży przewagę mają zwolennicy akceptacji porozumienia z Grecją. Marta Szpala przekonuje jednak, że sondaże nie są zbyt miarodajne - ze względu na nieweryfikowane od dawna spisy wyborców oraz dużą emigrację nie wiadomo, ile osób jest faktycznie uprawnionych do głosowania i trudno przewidzieć, jaka będzie frekwencja. Jej zdaniem najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że zwycięży opcja na „tak”, ale przy niskiej frekwencji.

Potencjalnej integracji Macedonii z Zachodem z niechęcią przygląda się Rosja. Z tego powodu w trakcie kampanii podnoszono obawy, że Rosja może próbować wpłynąć na wynik referendum. „Wszelkie pozytywne zmiany, a Macedonia jest na Bałkanach taką pozytywną zmianą, są przez Rosjan sabotowane, ale ponieważ przez lata była ona dla Rosji krajem nieistotnym, nie ma tu zbyt wielu narzędzi, za pomocą których mogłaby wpływać na rozwój sytuacji, poprzez np. bezpośredni wpływ na przebieg głosowania czy fałszowanie wyników. Natomiast faktycznie chyba próbowała wspierać kampanię medialną przeciw porozumieniu, zwłaszcza w sieciach społecznościowych” – mówi Marta Szpala. Jednak jak dodaje, nie oznacza to, że wszystkie prawicowe grupy, które są przeciwne kompromisowi, działają z inspiracji Moskwy, lecz po prostu wierzą, że porozumienie nie jest dobre dla kraju.

Frustracja Moskwy rośnie. UE i NATO wypychają Rosję z Bałkanów