Sasin pytany był w radiowej Trójce o to, kiedy rząd przyjmie tzw. dużą ustawę reprywatyzacyjną.

"Gdyby sprawa była tak prosta, to myślę, że przez dwadzieścia kilka lat wolnej Polski, pewnie byłaby już rozwiązana. Próby były podejmowane, czasami nawet doszły do finału, jak w czasach rządu AWS, wtedy prezydent Kwaśniewski tę ustawę zawetował skutecznie. Sprawa prosta nie jest, bo mówimy o ogromnych pieniądzach, które dzisiaj państwo polskie musiałoby wyłożyć, żeby roszczenia reprywatyzacyjne zaspokoić" - powiedział Sasin.

Dodał, że Patryk Jaki, "jako wiceminister sprawiedliwości, przygotował ustawę reprywatyzacyjną, chciał rzeczywiście ten problem rozwiązać". "Projekt jest gotowy (...). Dyskutujemy nad nim cały czas, on nie jest odłożony. (...). Nasi poprzednicy przez dwadzieścia kilka lat dyskutowali, nic nie zrobili. Tutaj został przygotowany projekt. Rozmawiamy nad tym projektem" - dodał Sasin.

Ocenił, że od strony finansowej wprowadzenie takiej zmiany byłoby do udźwignięcia, ponieważ bardzo zawęża ona krąg osób, które mogłyby się starać o zwrot mienia - tylko do obywateli polskich i do spadkobierców w prostej linii, czyli najbliższych.

Reklama

"Budzi to pewne obawy o to, czy nie będziemy, jako polskie państwo oskarżeni o to, że wykluczamy dużą część osób, które mogłyby się starać, (...) dokonujemy pewnego wartościowania, dzielimy na lepszych i gorszych (..) na tych, którzy mogą odzyskać, na tych którzy nie mogą odzyskać. To są bardzo poważne kwestie dotyczące również prawa międzynarodowego" - stwierdził Sasin.

Jego zdaniem, do tego trzeba podejść z rozwagą, aby nie narazić nas wszystkich i państwa polskiego na zarzuty, które będą skutkowały ogromnymi roszczeniami finansowymi.

Zapytany, czy jest decyzja polityczna, że sprawa ta znajdzie rozstrzygnięcie jeszcze w tej kadencji, Sasin odpowiedział: "Jeszcze mamy rok do końca kadencji więc trudno mówić, jak się zakończą te wszystkie analizy". "Analizowaliśmy to w kancelarii premiera, analizuje to Ministerstwo Sprawiedliwości. Sprawa jest otwarta, ale (...) musimy do niej podejść z bardzo wielką rozwagą, bo sprawa jest niezwykle trudna i skomplikowana" - dodał.

W październiku ub.r. Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło projekt ustawy reprywatyzacyjnej, który przewiduje m.in. takie rozwiązania, jak rekompensatę w wysokości do 20 proc. wartości mienia przejętego przez państwo po 1944 r., czy zakaz zwrotów w naturze i handlu roszczeniami. Szacunkowy koszt jej skutków wyniósłby od 10 do 15 mld zł. Według MS propozycje stanowią "kompromis pomiędzy moralną powinnością wobec osób pokrzywdzonych a ekonomicznymi możliwościami państwa".

W poniedziałek przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds reprywatyzacji Patryk Jaki mówił podczas prezentacji raportu komisji, że wyniku reprywatyzacji Warszawa straciła 21,5 miliarda złotych, "zostało zreprywatyzowanych" 92 tys. warszawiaków. Według raportu do 2016 r. w stolicy wydano 4159 decyzji zwracających nieruchomości. "Z czego my zbadaliśmy ponad 3 tys. decyzji" - mówił. Podkreślił, że dotąd nie udało się nikomu takiej pracy wykonać.

Urzędnicy stołecznego ratusza uważają, że liczby dot. lokatorów dotkniętych reprywatyzacją przedstawione przez komisję weryfikacyjną są "bulwersująco nieprawdziwe"; takich osób jest 17,5 tys., a nie 92 tys.; również miliardowe dane ws. strat Warszawy przekazano nie wiadomo na jakiej podstawie.

Wiceprezydent stolicy Witold Pahl powiedział, że od trzech lat odpowiedzialność za zaniechania "związane z zakończeniem spraw reprywatyzacyjnych ponosi obecnie rządząca ekipa, która w sprawie jednoznacznych rozwiązań legislacyjnych nie zrobiła nic" - nawiązał w ten sposób do braku ustawy reprywatyzacyjnej.

Pahl przypomniał, że PO złożyła swój projekt ustawy reprywatyzacyjnej i również stołeczny ratusz zaproponował rozwiązania dotyczące ochrony i zadośćuczynień dla lokatorów z reprywatyzowanych nieruchomości. Jednak, jak podkreślił Pahl, te propozycje nie zostały przekazane do dalszych prac legislacyjnych.

>>> Czytaj też: Same PPK nie wystarczą, aby zbudować megalotnisko