W wywiadzie dla francuskich mediów (RT France, "Paris Match" i "Le Figaro"), którego fragmenty zamieszczono w piątek na stronie internetowej rosyjskiego MSZ, szef tego resortu zaznaczył, że Ukraińska Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego występuje przeciwko "tym prowokacjom, które obecnie urządza patriarcha Konstantynopola Bartłomiej z bezpośrednim jawnym poparciem Waszyngtonu".

Minister Ławrow jest zdania, że ową prowokację przedsięwzięto w tym celu, by "wykorzystać dwie niekanoniczne rozłamowe Cerkwie na Ukrainie (Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego i Ukraiński Prawosławny Kościół Autokefaliczny), które nigdy nie zostały uznane przez żaden Kościół prawosławny".

Szef rosyjskiego MSZ przypomniał, że ingerencja w życie Kościoła jest zakazana prawnie i na Ukrainie i w Rosji, a także - jak się wyraził - "w każdym innym normalnym państwie".

Ławrow skrytykował w swej wypowiedzi pozytywne stanowisko przedstawicieli władz USA wobec decyzji patriarchy Bartłomieja.

Reklama

Ekumeniczny Patriarchat Konstantynopola potwierdził w czwartek, że wszczyna procedurę nadania autokefalii, czyli niezależności Ukraińskiemu Kościołowi Prawosławnemu.

Na Ukrainie działają trzy Kościoły prawosławne, ale tylko jeden z nich - podlegający Patriarchatowi Moskiewskiemu - jest kanoniczny i uznawany przez pozostałe Kościoły prawosławne na świecie.

Rosyjska Cerkiew Prawosławna kategorycznie sprzeciwia się działaniom podjętym przez patriarchę Bartłomieja w kwestii nadania autokefalii ukraińskiemu prawosławiu. W publicznych wypowiedziach przedstawiciele rosyjskiej Cerkwi często wyrażają przekonanie, że na Ukrainie dojdzie do aktów przemocy i do zajmowania siłą świątyń należących do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w piątek, że Moskwa gotowa jest bronić środkami politycznymi i dyplomatycznymi interesów wyznawców prawosławia na Ukrainie, jeśli dojdzie tam do działań niezgodnych z prawem i do stosowania przemocy. W odpowiedzi na te ostrzeżenia Kremla rzeczniczka MSZ w Kijowie Mariana Beca oświadczyła, że obrona rosyjskich interesów za granicą kończy się agresją wobec innych państw.

„Podobne tezy o +obronie ludności rosyjskojęzycznej+ słyszeliśmy ze strony Federacji Rosyjskiej jako usprawiedliwienie jej agresji na Ukrainę” - napisała Beca na Twitterze.(PAP)

mmp/ mc/