Komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw wystąpiła trzeciego dnia obrad tego jednego z najważniejszych wydarzeń dla firm rodzinnych w Polsce. Według Bieńkowskiej obecnie Europa wciąż jeszcze pozostaje światowym liderem w wielu dziedzinach. „Oczywiście mamy swoje słabe strony, ale cały czas czujemy się liderem. Bardzo jest niedobrze czuć się liderem w takim czasie, jak teraz” - oceniła. Jako przykład podała europejski przemysł samochodowy, będący jedną z silnych „europejskich marek”.

„Ten przemysł zdecydowanie za bardzo przez długie lata czuł się liderem. I jesteśmy w tej chwili w takiej sytuacji, że być może za 20 lat wszyscy będziemy jeździć chińskimi samochodami. Tego bym bardzo nie chciała” - mówiła komisarz. Przyrównała okres obecnego przełomu cyfrowego do czasów rewolucji parowej sprzed 150 lat czy następnych dwóch rewolucji przemysłowych.

„To czasy trudne dla Europy. Te 150 lat temu nie mieliśmy tak wielkiego partnera, sąsiada, konkurenta na wschodzie, jak Chiny. Jeżeli Europa nie obudzi się i nie otrząśnie w różnych dziedzinach, za kilkadziesiąt lat będziemy musieli uczyć się chińskiego” - zaznaczyła. Zauważyła, że Chiny nie muszą np. zdobywać, jak w poprzednich latach, najnowocześniejszych technologii, bo już je mają.

Bieńkowska wskazała, że kontekstem obecnej rewolucji cyfrowej są dwie ścierające się tendencje. Jej zdaniem, rozwój technologii cyfrowych i globalizacja powinny sprzyjać otwieraniu się powiązań handlowych. „Wydaje się, że ten rozwój technologii cyfrowych powinien pokazywać i pokazuje konieczność silniejszego współdziałania. Burzenie murów powinno postępować” - podkreśliła.

Reklama

„Z drugiej strony widzimy – i można o tym mówić w sensie politycznym, ale też gospodarczym - siły napędzane populizmem sprawiają, że zamykamy się w czterech ścianach, odbudowujemy bariery. Protekcjonizm w całym świecie szaleje” - uznała. Zastrzegła, że nie chodzi tylko o obecną politykę Stanów Zjednoczonych, ale też poszczególnych krajów Europy.

Komisarz obrazowała, że jeden z nurtów europejskiej dyskusji dotyczy kwestii, czy rzeczywiście nadszedł już koniec znanej liberalnej gospodarki. „Być może pieniędzy już nie trzeba zarabiać, trzeba się nimi dzielić ze wszystkimi, a pojawiają się nie wiadomo skąd? To poważne dylematy, ponieważ to oddziałuje na społeczeństwa” - zastrzegła.

„W Europie bardzo wierzymy, że rozsądek w krótszej i średniej perspektywie zwycięży – w dłuższej na pewno. Ale na pewno przez kilka najbliższych lat te ścierające się tendencje będą miały wpływ, jak państwo będziecie pracować i jakie warunki będą dla państwa tworzone” - zwróciła się do uczestników katowickiego spotkania.

Jak zauważyła, wkrótce odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. "Jeżeli ten parlament będzie w większej części taki, jak w tej chwili rządy w Polsce, we Włoszech czy na Węgrzech, niż teraz – to jakie działania może podejmować dla przedsiębiorców? Jeżeli we Włoszech dwa czy trzy tygodnie temu 30-letni wicepremier ogłasza zniesienie biedy - nie ma biedy od trzech tygodni we Włoszech - to co to znaczy? Jacy są ludzie, jak wychowani, czym karmieni, którzy kupują coś takiego” - pytała unijna komisarz.

Jak podkreśliła, choć cała Europa z 500 mln konsumentów jest obszarem większym gospodarczo, niż Stany Zjednoczone z 330 mln konsumentów, nie ma wspólnego rynku. „Chociaż udajemy, że mamy - nie mamy wspólnego rynku” - zaakcentowała.

Uściśliła, że o ile w sektorze towarów jest „troszkę lepiej”, w sferze usług rynek w Europie jest „uwspólniony gdzieś w 30 proc.” „To znaczy, że każda firma, która chce wykonywać swoją pracę, sprzedawać swoje usługi w innym kraju europejskim, przechodzi przez drogę przez mękę – i to zależy od kraju” - oceniła. Podała przykład, że przeniesienie działania firmy wykonującej usługi z Danii do Szwecji trwa 7 lat.

„W Europie wspólny rynek jest bardzo słaby, to jest rynek, który nie działa. I nawet kraje, które są bardzo proeuropejskie i przywódcy, którzy są bardzo proeuropejscy, chcą się zamykać w swoim obszarze i chcą budować – nie mówią o tym głośno, ale te mury jednak rosną” - podkreśliła komisarz. Przytoczyła przykłady umów o wolnym handlu, które nie doszły do skutku.

Podkreśliła, że warunkiem utrzymania konkurencyjności przez Europę – jako całość - są zarówno regulacje, jak i poczucie, również polityczne, bycia wspólnym rynkiem. Przypomniała przy tym, że żaden kraj europejski nie jest konkurencyjny dla wielkich światowych potęg. „Tylko Europa, jako całość i tylko wspólny rynek; bez Wielkiej Brytanii będzie 440 mln konsumentów” - przypomniała.

Zadeklarowała, że Komisja Europejska stara się wychodzić naprzeciw tym potrzebom. Zastrzegła jednocześnie, że jej czteroletnie prace w tym zakresie natrafiają na polityków, którzy choć „opowiadają i udają, jak wspaniały jest wolny rynek”, to „gdy przychodzi co do czego, szczególnie jeśli chodzi o sektor usług większość tych, którzy cztery lata mówili: proszę się zabrać do pracy, usługi w Europie nie działają, w Parlamencie Europejskim, a potem w krajach, głosują przeciw proponowanym rozwiązaniom”.

„To jest coś, co nam w tej chwili odbiera siłę w Europie” - zaakcentowała komisarz. Zaapelowała też o obserwowanie pod tym kątem polityków. Zaznaczyła, że problemem jest wprowadzanie przez kraje prawa europejskiego. „To jest coś, co źle idzie. Jeżeli wprowadzamy coś w Unii Europejskiej, to potem jeszcze zabiera czasem kilka lat, zanim kraje to wdrożą u siebie, a czasem wdrażają tak, że właściwie nie można poznać tego, co zostało przedstawione w Brukseli” - oceniła Bieńkowska.

11. Ogólnopolski Zjazd Firm Rodzinnych U-Rodziny to ogólnopolskie święto rodzinnego biznesu, organizowane od 2008 r. przez stowarzyszenie Inicjatywa Firm Rodzinnych, które powstało przed dziesięcioma laty. W tym roku po raz pierwszy impreza zawitała do Katowic. Od czwartku do niedzieli w ramach zjazdu odbywają się spotkania z udziałem 70 prelegentów i 400 uczestników.

Stowarzyszenie Inicjatywa Firm Rodzinnych zajmuje się ono m.in. integracją firm rodzinnych i szkoleniami dla przedsiębiorców. Według jego władz, przyczyniło się m.in też do zmian legislacyjnych - uchwalenia ustawy o zarządzie sukcesyjnym. Stowarzyszenie, które ma osiem oddziałów w kraju, chce wkrótce otworzyć centra kompetencji w siedmiu miastach.