Kanclerz Niemiec Angela Merkel potwierdziła w poniedziałek na konferencji prasowej nieoficjalne doniesienia, że nie będzie ubiegać się o reelekcję na stanowisko przewodniczącej partii oraz że jej obecna kadencja na czele rządu jest już ostatnia. Merkel potwierdziła również, że po upływie obecnej kadencji parlamentu w 2021 r. nie będzie zabiegać o żadne stanowisko polityczne. Zapowiedziała, że gdyby doszło do przedterminowych wyborów, nie będzie się już ubiegać o urząd kanclerski.

Wawrzyk pytany we wtorek w radiowej Jedynce, co ta decyzja oznacza dla niemieckiej polityki powiedział: "Najważniejsze, żeby tak naprawdę oznaczało zero zmian poza zmianą personalną. Aby rząd, który niezależnie od tego jaki będzie, był stabilny, żeby był zdolny do funkcjonowania i podejmowania decyzji w UE".

Zdaniem wiceszefa MSZ "w wymiarze czysto symbolicznym kończy się pewna epoka". "Dlatego, że pani Angela Merkel bardzo długo była kanclerzem i nadawała ton dyskusji w ramach UE" - podkreślił.

Na pytanie, czy możemy mówić o Merkel, że należała do "propolskich" polityków Wawrzyk odparł, że na pewno należała do polityków, którzy rozumieli np. kwestie relacji unijno-rosyjskich. "Gdyby nie jej twarda postawa, zapewne w ramach Unii nie byłoby sankcji na Rosję, przynajmniej nie byłyby utrzymane. To kanclerz Merkel wielokrotnie zmuszała w ten, czy inny sposób perswadując innym krajom, że te sankcje muszą być utrzymywane, najpierw wprowadzone, później utrzymywane" - podkreślił wiceminister.

Reklama

Jak dodał, Merkel to polityk "w stosunku do innych polityków niemieckich bardzo oszczędnie wypowiadała się na temat Polski, szczególnie negatywnie". Dopytywany, jak można nazwać relacje między Warszawą a Berlinem w ostatnich latach Wawrzyk powiedział, że najlepiej oddaje te relacje słowo "dobre". "Szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę samą kanclerz Merkel" - dodał wiceszef MSZ.

>>> Czytaj też: Zmierzch Merkel. Czy w Niemczech kończy się jakaś era?