Rynek nieruchomości w Stanach Zjednoczonych powoli zmienia się. Skończyły się wojny ofertowe, a mieszkania są coraz częściej sprzedawane po cenach ofertowych. Mieszkania coraz dłużej czekają na nabywcę, co wpływa zarówno na rynek sprzedającego, jak też cały łańcuch dostaw.

- Każdy rynek w USA ma problem z osobami wchodzącymi na niego – mówi Candace Adams z Berkshire Hathaway HomeServices.

Indeks cen mieszkań S&P Corelogic Case-Shiller 20-City Composite Index wzrósł od początku kwietnia 2012 roku o 60 proc. W tym samym czasie dochody gospodarstw domowych zwiększyły się tylko o 30 proc. – wynika z danych Bureau of Economic Analysis. Średnia rata 30-letniego kredytu hipotecznego (raty stałe) wzrosła natomiast od początku tego roku z 3,85 do 4,74 proc. – raportuje Bankrate.com. W przyszłym roku prognozowane są dalsze wzrosty.

Kupujący, których miesięczny budżet mieszkaniowy wynosi 2,5 tys. dolarów stracili w tym roku prawie 30 tys. rocznie zdolności nabywczej. W niektórych miastach sytuacja wygląda jeszcze gorzej: ponad 30 proc. mieszkań z obszaru aglomeracyjnego Orange County (stan Kalifornia) ma status niedostępnych dla nabywców z miesięcznym budżetem mieszkaniowym na poziomie 3,5 tys. dol. W San Jose odsetek ten wynosi aż 40 proc.

Reklama

Wzrost oprocentowania kredytów uderzył przede wszystkim w osoby, które dokonują zakupu pierwszego mieszkania. Jednak wystrzelenie w górę wartości rat kredytów to tylko część historii. Kupującym, szczególnie ze stanów z wysokimi podatkami, zaszkodziła także zeszłoroczna ustawa podatkowa.

Największe wzrosty cen mieszkań wystąpiły w miastach, w których popyt na nie jest silnie powiązany z giełdowymi wynikami największych pracodawców.

>>> Polecamy: Polskie metropolie to raj dla wynajmujących?