W ciągu ostatnich lat wielu obserwatorów załamywało ręce z powodu ponownego wzrostu znaczenia na całym świecie niedemokratycznych reżimów i upadkiem światowego porządku, który został ustanowiony po zakończeniu zimnej wojny i którego strażnikiem były USA. Dane pochodzące z corocznie publikowanego przez Credit Suisse Global Wealth Reports rzucają pewne światło na gospodarczą dynamikę, która stanowi podstawę tych politycznych trendów.

Raporty te śledzą bogactwo gospodarstw domowych z całego świata w oparciu o oficjalne dane i wyrafinowane modele. Jakość danych różni się diametralnie w zależności od kraju i łatwo jest podważać wartości dla niektórych z nich. Przykładowo, w kraju mojego urodzenia – Rosji – Credit Suisse oszacował niefinansowy majątek per capita w 2018 roku na 8840 dol. Rosja może się jednak pochwalić wskaźnikiem własności mieszkań na poziomie 87,3 proc., a kwota 8840 dol. wystarcza przy obecnych średnich cenach na zakup jedynie 15,7 metra kwadratowego mieszkania. Przeciętny Rosjanin (dorosły lub dziecko) mieszka na 23 metrach kwadratowych – wynika z oficjalnych danych.

W danych występują prawdopodobnie inne rozbieżności, jednak Credit Suisse dokłada ogólnie wszelkich starań, aby stworzyć prawdopodobnie trafniejszy miernik dobrobytu niż PKB per capita. Patrząc na całokształt problemu, polityczny lider zainteresowany stabilną sytuacją gospodarczą i rządu, wolałby maksymalizować majątek gospodarstw domowych, a nie produkt krajowy brutto.

Wygląda na to, że globalny porządek nadzorowany przez USA wpłynął na zwiększenie się globalnego bogactwa. Od 2000 do 2018 roku wartość światowego majątku wzrosła ze 117 do 317 mld dol. Łączny udział Ameryki Płn., Europy i regionu Azja-Pacyfik (wyłączając Indie i Chiny), czyli najbogatszych regionów w 2000 roku, w światowym bogactwie spadł od tamtego czasu z 92 do 78 proc. Jednak większość wspomnianego wzrostu wystąpiła przed 2007 rokiem, a w przypadku Azji stała się udziałem Chin, które zwiększyły swój udział w globalnym bogactwie od 2000 roku z 3,1 do 16,4 proc. W ostatnich latach wzrost ten był mniej inkluzywny i wyraźnie skorzystały na tym USA.

Reklama

Z raportu Credit Suisse wynika, że w ciągu ostatnich siedmiu lat Ameryka Płn. (to znaczy głównie USA) była jedynym regionem, który nie doświadczył średniorocznego spadku bogactwa i jedynym, który stale osiągał wyższy wzrost gospodarczy od globalnej średniej. Chiny i Europa osiągnęły niższy wzrost PKB od globalnej średniej w trzech z siedmiu lat, a inne regiony wypadły nawet gorzej. Wzrost gospodarczy w Afryce był niższy od średniej w aż sześciu latach, a w Ameryce Łacińskiej we wszystkich siedmiu.

Z jakiegoś powodu system gospodarczy i polityczny współautorstwa USA (z perspektywy bogactwa) przestał przynosić korzyści światu, poza Ameryką Płn., a dalej działa na korzyść Waszyngtonu. Inne regiony obserwują więc, jak Stany się bogacą.

Nie oznacza to oczywiście, że system jest niesprawiedliwy. USA mogą być równie dobrze beneficjentami ponadprzeciętnie prowadzonej polityki i przedsiębiorczości populacji. Jednak politykom i wyborcom (tam, gdzie mają oni znaczenie) znacznie łatwiej jest uwierzyć, że system jest ustawiony na korzyść Stanów Zjednoczonych. Dane Credit Suisse pasują do intuicyjnego przekonania wielu krajów, które próbowały wyrwać się z kontrolowanego przez USA systemu, począwszy od Ameryce Łacińskiej, a skończywszy na Chinach: Waszyngton wykorzystuje siłę dolara, eksterytorialnych sankcji, a nawet militarnej siły w celu maksymalizowania tempa własnego bogacenia się kosztem innych. Przekonania te były prawdopodobnie niesłuszne przed wybuchem kryzysu finansowego, ale już nie są.

Prawidłową sytuacją USA na obecną sytuację byłaby częściowa redystrybucja bogactwa poprzez handel i inwestycje. Zamiast tego administracja Trumpa skupia się na walce o wygraną w grze o sumie zerowej, chociaż USA osiągnęły przewagę w tempie bogacenia się nad resztą świata na długo przed objęciem przez niego urzędu.

Próby zniszczenia nadzorowanego przez USA porządku doprowadzą raczej do zahamowania wzrostu, a nie jego sprawiedliwszej redystrybucji. Nie odstrasza to jednak politycznych liderów z całego świata przed próbami zdobycia większej niż dotychczas części tortu.

>>> Polecamy: Amerykanów nie stać na kupno mieszkań. Kryzys uderzył głównie w millenialsów