Zgaszone światła na ulicach czy jedna włączona żarówka na szpitalnym korytarzu – takiego czarnego scenariusza obawiają się samorządy
Prognozę takiego energetycznego kataklizmu przedstawili sami zainteresowani na ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST). Oparli ją na doświadczeniach z ostatnich tygodni, kiedy to rozgrywały się losy wielu postępowań przetargowych na zakup prądu. Ich wyniki nie napawają optymizmem, bo cena energii na giełdach jest prawie dwukrotnie większa niż rok wcześniej, co znalazło swoje odbicie w złożonych ofertach.
– Otrzymujemy bardzo niepokojące sygnały z miast, gdzie trwają lub dobiegają końca procedury, że te wzrosty będą co najmniej kilkudziesięcioprocentowe – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. I wymienia, że chociażby Bydgoszcz zapłaci za prąd o ok. 57 proc. więcej niż w tym roku, Warszawa o ok. 67 proc., a w Gdańsku szacuje się, że będzie to 55 proc.
Dodaje, że samorządy nie były przygotowane na takie podwyżki cen i w budżetach zaplanowały niższe kwoty. O takiej dysproporcji na własnej skórze przekonali się ostatnio włodarze Koszalina. Jak mówi Tomasz Czuczak, sekretarz miasta, podwyżki sięgnęły aż 70 proc. Zwraca przy tym uwagę na rozdźwięk pomiędzy funduszami miasta a oczekiwaniami oferentów. – W tym roku na energię wydamy niecałe 7 mln zł, podczas gdy najlepsza oferta złożona na rok przyszły to ponad 12 mln zł. Właśnie zastanawiamy się, gdzie znaleźć brakujące pieniądze – mówi.

Podwyżki dotkną wszystkich

Reklama
Wzrost cen energii rzutuje z kolei na całościowy bilans finansowy samorządów i kierowanych przez nie instytucji. Mocno po kieszeni dostaną przede wszystkim spółki odpowiedzialne za transport publiczny (przede wszystkim tam, gdzie oparty jest on na tramwajach, trolejbusach lub autobusach elektrycznych). Wiele z nich już zapowiedziało podwyżki cen usług dla końcowych odbiorców, m.in. Koleje Mazowieckie (szacują, że zapłacą w przyszłym roku 37,3 mln zł więcej za prąd) czy Tramwaje Warszawskie, które liczą się z dodatkowym wydatkiem rzędu 15 mln zł rocznie.
Podwyżki uderzą jednak też w inne sektory. – Będziemy musieli podnieść ceny usług komunalnych, tych powszechnie dostępnych, nie tylko komunikacji miejskiej, ale także wody i ścieków, bo przecież oczyszczalnie czy stacje uzdatniania, a nawet przerób śmieci, to wszystko działa z wykorzystaniem dużych ilości energii elektrycznej – twierdzi Andrzej Porawski, dyrektor Biura ZMP.
Samorządowcy najbardziej niepokoją się jednak o sytuację ekonomiczną placówek ochrony zdrowia. – W szpitalach taka drastyczna podwyżka może oznaczać wzrost kosztów o ok. 80 proc., a to może się dla wielu z nich okazać katastrofą. Zwłaszcza że urządzenia takie jak tomografy czy rezonanse muszą być w ciągłej gotowości i wymagają użycia prądu przez całą dobę – przekonuje Wójcik.
Dodaje też, że o ile nie jest wykluczone, że zdesperowane gminy będą musiały wygaszać oświetlenie na niektórych drogach, to w przypadku szpitali takiego odcięcia prądu w ramach oszczędności już zrobić nie można.

Na własną rękę

W obliczu nadchodzących podwyżek niektóre samorządy zdecydowały się zewrzeć szyki i zainicjować międzygminną – lub opartą na lokalnych spółkach komunalnych – współpracę w celu zbiorczych zakupów mediów.
Taki cel przyświeca m.in. stolicy Wielkopolski, która planuje powołać do życia Poznański Klaster Energii. List intencyjny w tej sprawie podpisały już tamtejszy urząd miasta, siedem spółek komunalnych, politechnika i dwie prywatne firmy (biogazownia i spalarnia odpadów). Cel takiego porozumienia jest prosty. – Będziemy produkować więcej energii w grupie miejskich spółek i dostarczać ją wewnętrznie. To znacząco obniży koszty – mówił podczas podpisywania listu Tomasz Lewandowski, zastępca prezydenta Poznania. Podobnych inicjatyw jest w kraju już kilkadziesiąt.

Będą rekompensaty?

Samorządowcy nie mają jednak wątpliwości, że – niezależnie od powodzenia takich inicjatyw – pewnych makrotrendów nie uda się im przeskoczyć, bo wszystko wskazuje na to, iż ceny energii będą w nadchodzących latach dalej rosnąć. Jest to pokłosie m.in. naszej polityki energetycznej i oparcia jej na węglu, co stoi w opozycji do kierunku obranego przez UE. Ekologiczne ambicje Brukseli znajdują swoje odzwierciedlenie w coraz wyższych kosztach emisji dwutlenku węgla.
Cena uprawnień, która rzutuje na finalne ceny energii, wzrosła na przestrzeni roku z ok. 5 euro za tonę CO2 do 25 euro. Co prawda po ostatniej interwencji ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego u unijnych komisarzy ds. energii i klimatu oraz konkurencji ceny uprawnień spadły, ale ich obecny poziom, czyli ok. 20 euro, wciąż jest bardzo wysoki.
Stąd też samorządowcy zaapelowali do rządu, by ten rozpatrzył możliwość wypłaty rekompensat dla poszkodowanych jednostek, które choć częściowo zrównoważyłyby wyższe koszty oświetlenia dróg czy utrzymania urządzeń w szpitalach w pełnej gotowości.
Ministerstwo Energii przekonuje, że nie jest głuche na te prośby. Zapowiedziało, że poinformuje samorządy o ewentualnych działaniach zaradczych lub naprawczych na najbliższym posiedzeniu KWRiST, które zaplanowane jest na 28 listopada.
Co ważne, resort już pracuje nad pakietem osłonowym m.in. dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Według wstępnych deklaracji ta pierwsza grupa miałaby uzyskać jednorazową dopłatę, która zostałaby uruchomiona w przypadku wzrostu rachunków za prąd powyżej 5 proc. Ci drudzy mogliby z kolei liczyć na ulgi w określonych opłatach. O samorządach resort do tej pory jednak nie wspominał.

>>> Czytaj też: Prąd drożeje w całej Europie