Dla większości Amerykanów odpowiedź na najczęściej zadawane pytanie wyborcze – czy jesteś zamożniejszy niż dwa lata tamu? – brzmi albo „nie”, albo „niewiele”. No chyba, że inwestują na giełdzie.

Wykluczając rachunki inwestycyjne, łączny majątek Amerykanów, pomimo bardzo silnej gospodarki, rósł za kadencji prezydenta Donalda Trumpa o 4,7 mld dol. miesięcznie wolniej niż podczas dwóch ostatnich lat prezydentury Baracka Obamy – wynika z danych Rezerwy Federalnej.

Kolejną oznaką tego, że fortuny Amerykanów rosną wolniej, jest ilość gotówki, jaką mają „pod ręką” – środków które znajdują się na ich kontach oszczędnościowo-rozliczeniowych, we wszelkich funduszach rynku pieniężnego oraz pod materacem. Odkąd Trump został prezydentem, zwiększyły się one o 7 proc. W ostatnich dwóch latach przed wyborami analogiczny wzrost wyniósł 13 proc. – wynika z najnowszych danych Fed.

Wszystko wskazuje na to, że od listopada 2016 roku Ameryka ogólnie wzbogaciła się. Łączny majątek netto wszystkich gospodarstwo domowych wzrósł o prawie 14 bln dol., jednak 62 proc. z tego zysku pochodziło z inwestycji i nie zostało prawdopodobnie równo podzielone. Około 84 proc. giełdowych aktywów znajduje się w rękach 10 proc. najbogatszych gospodarstw domowych. Dla porównania: w okresie dwóch ostatnich lat działania administracji Obamy, 69 proc. wzrostu netto bogactwa Amerykanów pochodziło spoza giełdy.

Reklama

Co więcej, zadłużenie Amerykanów rosło szybciej za kadencji Trumpa niż Obamy – kwartalna różnica wyniosła średnio 43 mld dol. Wartość ta nie obejmuje wzrostu zadłużenia federalnego, które tylko z powodu cięć podatkowych mogło wzrosnąć o 2 bln dol., a które teoretycznie będą musieli spłacić zwykli Amerykanie. Oficjalnie jest jednak ujmowane w zestawieniu finansowym rządu, na przykład w raportach Fedu, skąd otrzymałem dane.

Jednak zmierzenie, czy Amerykanie wzbogacili się za danego prezydenta czy nie, nie jest łatwe. Bogactwo to tylko jedna część równania. Od stycznia do października 2017 roku w USA powstało około 4,5 mln miejsc pracy. Przejście z grona bezrobotnych do zatrudnionych zapewnia prawdopodobnie większą poprawę finansowego dobrobytu niż powiększenie zwrotu z inwestycji. Ludzie, którzy otrzymali swoją pierwszą pracę lub zostali zatrudnieni po długiej przerwie prawdopodobnie wydają większość swoich nowych dochodów, co trudno dostrzec w danych o bogaceniu się. Wartość wszystkich dóbr trwałego użytku (włączając w to samochody, urządzenia i meble) oraz wszystkich niefinansowych i nieruchomościowych aktywów wzrosła od września 2016 do połowy tego roku o 290 mld dol. w porównaniu do 277 mld dol. z ostatnich dwóch lat kadencji Obamy. Płace również rosną szybciej niż za rządów Obamy, jednak tak samo jest z inflacją, która niweluje różnicę.

Trump może przypisać sobie, przynajmniej po części, zasługi za giełdową hossę ostatnich dwóch lat, ponieważ udało mu się skłonić Kongres do obniżenia podatków dla przedsiębiorstw. Musi wziąć na siebie także część odpowiedzialności za ostatnią wyprzedaż na giełdzie, biorąc pod uwagę eskalowanie przez niego wojny handlowej.

Mimo to Trump i inni (zwolennicy reformy – przyp. red.) obiecywali, że zyski wynikające z obniżenia podatków od firm zostaną podzielone na wszystkich Amerykanów, a Trump regularnie przechwalał się i napisał na Twisterze, że prowadzi najlepszą od dekad, a może w historii politykę gospodarczą. Jednak konta bankowe przeciętnych Amerykanów niewiele z tego skorzystały. W Ameryce Trumpa wygranymi są inwestorzy, a nie cała reszta.

>>> Czytaj także: Świat jest coraz biedniejszy. USA bogacą się jego kosztem [OPINIA]